Stefan Darda jest obecnie najbardziej rozpoznawalnym autorem, związanym z wciąż niedocenianą w naszym kraju literaturą grozy. Ma na swoim koncie kilka wydanych powieści oraz zbiór opowiadań.
W najbliższą środę ukaże się długo wyczekiwana kontynuacja Domu na Wyrębach – powieści, którą autor zadebiutował na rynku wydawniczym. Książka została bardzo dobrze przyjęta przez czytelników. Tak bardzo, że poniekąd to dzięki ich prośbom i namowom Stefan Darda postanowił wrócić do znanej już historii.
W Nowym domu na Wyrębach śledzimy losy Huberta Kosmali – przyjaciela Marka Leśniewskiego. To na nim i jego relacjach z innymi ludźmi w głównej mierze skupia się fabuła.
Wydarzenia, które mają miejsce w powieści, dzieją się w sierpniu i we wrześniu, a całość składa się z podzielonego prologu oraz epilogu, tzw. „Codziennostek 1996” (coś na zasadzie pamiętnika, który prowadzi jedna z bohaterek – Ewa Firlej) oraz z tzw. historii właściwej, czyli dotyczącej Huberta Kosmali właśnie.
Mężczyzna niezbyt dobrze radzi sobie w związku z tym, co stało się jego przyjacielowi Markowi w Wyrębach. Ma wyrzuty sumienia, źle sypia, śnią mu się koszmary. Wszędzie widzi zagrożenie życia swojego oraz swojej rodziny. Dlatego postanawia ostatecznie zmierzyć się z własnymi demonami i wraca do Wyrębów…
Stefan Darda po raz kolejny udowadnia, że potrafi solidnie przestraszyć. Podczas lektury książki towarzyszyło mi nieustające napięcie i gdyby nie wiosenna temperatura, miałabym co chwilę gęsią skórkę. Autor świetnie buduje atmosferę, opisy miejsc i postaci są tak bardzo wyraziste, że czułam się, jakbym to ja, a nie Hubert Kosmala, była bohaterką książki. Za każdym razem, kiedy musiałam na chwilę oderwać się od historii, miałam wrażenie, że wracam z jakiegoś dalekiego miejsca.
Nowy dom na Wyrębach charakteryzuje się lekkim stylem, barwnym językiem oraz płynną narracją. Atmosfera grozy towarzyszy powieści od samego początku, wyziera z każdej strony i subtelnie przenika do wyobraźni niczego nie spodziewającej się ofiary, tfu!, znaczy czytelnika. Natomiast zakończenie jest… przyjemnie zaskakujące.
W książce można znaleźć kilka tzw. „smaczków”, które znajdzie każdy miłośnik twórczości Dardy. Mam wrażenie, że autor przemycił do powieści kilka swoich poglądów bądź przemyśleń dotyczących zachowań pewnych grup społecznych, przez co pokazuje, jak dobrym jest obserwatorem.
Uważam też, że nie lada wyczynem było powrócić Dardzie do lat dziewięćdziesiątych. Świat tak nabrał tempa, że aż ciężko dziś uwierzyć, że kiedyś w Polsce nie było Internetu, czy telefonów komórkowych. Autorowi należą się brawa za tak wiarygodne oddanie atmosfery tamtych lat. Lat, które kojarzą mi się z dzieciństwem.
Nie mogę w tej recenzji nie wspomnieć o wspaniałej okładce Nowego domu na Wyrębach, którą stworzył Darek Kocurek. Idealnie oddaje ona klimat Wyrębów. Bardzo podobają mi się wszystkie okładki książek Dardy, ale ta mnie wyjątkowo zachwyciła.
Podsumowując, warto było czekać tak długo na kontynuację Domu na Wyrębach. Powieść jest bardzo dobrze napisana, akcja jest wciągająca, wiele wątków układa się w jedną spójną całość, a bohaterowie są naturalni w swoim zachowaniu, czy reakcjach na przedstawione wydarzenia.
I to, co mogę doradzić, to żeby przed lekturą Nowego domu na Wyrębach sięgnąć po wcześniejszą część. Wtedy wszystkie „smaczki” nabiorą jeszcze większego znaczenia.
Stefan Darda potrafi głęboko zaangażować czytelnika w swoją opowieść z czego też wynika to, że czytelnicy mieli wielką ochotę na powrót do tej właśnie historii. O ile „Czarny Wygon” posiada zakończenie bardziej zamykające, o tyle „Dom na Wyrębach” pozostawiał wrażenie czegoś niedokończonego, jakiejś wątpliwości czającej się za ostatnią stroną 🙂
„Nowy dom na Wyrębach” stanowi dla mnie pomost i zapowiedź jeszcze większych emocji. Styl Autora, plastyczne i bogate opisy, pozwalają jednocześnie odczuć sielankę miejsca, jak i jego niepokojący charakter. Niezwykłe połączenie tak skrajnych w sumie odczuć to dla mnie istny majstersztyk 🙂
Już nie mogę się doczekać tej książki, a pewnie będę ją miała po 18.06 🙁