Stefan Darda: „Trudno mi jednak w tej chwili wyobrazić sobie, że napiszę coś, co będzie całkowicie pozbawione grozy.”

Z okazji niedawnej premiery książki Nowy dom na wyrębach (Wydawnictwo Videograf) postanowiłam zapytać Stefana Dardę o najbliższe plany literackie i nie tylko.

Miłej lektury 🙂

Magdalena Paluch: 10 lat minęło odkąd postawiłeś ostatnią kropkę w swej debiutanckiej powieści pt. Dom na wyrębach. Gdybyś miał porównać  Stefana Dardę z 2007 roku z Dardą obecnie – co się zmieniło? Jak Ty się zmieniłeś w ciągu dekady jako człowiek i jako autor?

Stefan Darda: Obecny Stefan Darda z pewnością odczuwa teraz swego rodzaju spokój. Tamten sprzed dziesięciu lat poszukiwał, metaforycznie rzecz ujmując, miejsca na ziemi i takiego scenariusza dla samego siebie, by w przyszłości móc powiedzieć, że obrana droga okazała się tą właściwą. Był niespokojny z powodu nieubłaganie upływającego czasu, a jednocześnie stłamszony mało satysfakcjonują posadą urzędnika państwowego. Pamiętam, że gdy pisałem Dom na wyrębach, gdzieś z tyłu głowy kołatało mi się marzenie, że książka zostanie jakimś cudem wydana, potem kolejna…, że może ta przygoda literacka kiedyś tam, w dalekiej przyszłości, doprowadzi do daleko idących zmian w moim życiu. I to się stało znacznie wcześniej, niż mogłem przypuszczać.
Nie wydaje mi się, że powinienem sam siebie oceniać jako człowieka, bo tego typu opinia zawsze jest skażona bardziej lub mniej celowym brakiem obiektywizmu. Jeśli zaś chodzi o autoocenę jako autora, to wydaje mi się, że przez te wszystkie lata stałem się bardziej świadomy celów, które chcę osiągnąć, a także narzędzi, jakimi w tym procesie będę się posługiwał. Nie ma wątpliwości co do tego, iż pisarz z jedną książką na koncie inaczej podchodzi do pisania od tego, który napisał ich osiem.

MP: Dlaczego po tak długim czasie zdecydowałeś się na napisanie Nowego domu na wyrębach (NDNW)? Nie bałeś się powrotu po latach do historii Marka i Huberta?

SD: Odpowiedź na to pytanie wiąże się w pewien sposób z poprzednią. Otóż po premierze Domu na wyrębach i ciepłym przyjęciu tej powieści przez czytelników miałem do wyboru trzy wyjścia. Pierwsze zakładało radość z sukcesu i pełne satysfakcji spoczęcie na laurach. W związku z tym, co powiedziałem powyżej, takie rozwiązanie absolutnie nie wchodziło w grę. Realizując drugi ewentualny scenariusz poszedłbym za ciosem i od razu napisał powieść związaną z moją debiutancką książką, tyle że to mogło skutkować zaszufladkowaniem mnie jako „tego od Wyrębów”, a jednocześnie nie dawało nawet cienia gwarancji, że sprawdziłbym się w fabule niezwiązanej z moją pierwszą powieścią. Skoro hipotetycznie zakładałem poważne związanie się z pisaniem, musiałem wybrać wyjście najtrudniejsze, czyli próbę zmierzenia się z zupełnie innym tematem i fabułą prowadzoną w odmienny sposób od tej znanej z Domu na wyrębach. Założyłem, że pozytywny wynik tego „eksperymentu” pozwoli mi bardziej uwierzyć w siebie jako potencjalnego zawodowego pisarza i właśnie dlatego podjąłem pracę nad Czarnym Wygonem. Oczywiście, ciągle gdzieś z tyłu głowy miałem Wyręby, wiedziałem, że kiedyś zechcę jeszcze do nich zaprosić czytelników, ale jednocześnie się tego mocno obawiałem, wiedząc jak duże byłyby oczekiwania w stosunku do historii, która miałaby być czymś w rodzaju kontynuacji mojej debiutanckiej książki. Wciąż także zastanawiałem się nad potencjalną fabułą, chcąc aby zarówno nienachalnie nawiązywała do wcześniejszych wydarzeń, a jednocześnie miała w sobie sporo świeżości.

MP: Jak wyglądała praca nad kontynuacją Domu na wyrębach? Musiałeś się posiłkować książką, czy jednak znasz tę historię na pamięć i taki zabieg nie miał miejsca?

SD: Należę do autorów, którzy nie czytają własnych książek jeśli nie ma takiej konieczności, więc z treścią Domu na wyrębach miałem styczność już bardzo dawno temu. Oczywiście efektem tego stanu rzeczy była konieczność bardzo szczegółowego odtworzenia i na nowo poukładania sobie w głowie fabuły tej powieści, zwłaszcza że w nowej książce jest bardzo wiele bardziej lub mniej oczywistych  nawiązań do pierwszej historii związanej z Markiem Leśniewskim i Hubertem Kosmalą.

MP: Jak długo pisałeś Nowy dom na wyrębach? Większość czytelników już wie, że ta opowieść nie została jeszcze zakończona. Czy stanie się to w kolejnej części?

SD: Zwykle pracuję nad książką około roku i tak też było w przypadku mojej najnowszej książki. To prawda, że historia związana z Wyrębami nie została jeszcze zakończona. Mogę zdradzić, że fakt ten budzi skrajne emocje Czytelników. Jedni są rozczarowani, ponieważ spodziewali się zamkniętej całości, natomiast inni są mile zaskoczeni faktem, iż czeka ich kolejne spotkanie z bohaterami.
Podejmując decyzję o zakończeniu Nowego domu na wyrębach cliffhangerem zdawałem sobie sprawę, że jest to posunięcie ryzykowne, jednak, mając już w głowie zarys kolejnej części, uznałem takie właśnie rozwiązanie za najlepsze, ponieważ kolejny tom cyklu Wyręby będzie swego rodzaju odrębną całością i zszywanie jej na siłę z Nowym domem na wyrębach mijałoby się z celem. Mogłem ewentualnie wstrzymać publikację i wydać dwie książki jednocześnie, ale wiedząc że wielu Czytelników chciało wrócić do Wyrębów jak najszybciej, nie chciałem zwlekać z premierą. Nowy dom na wyrębach jest swego rodzaju łącznikiem po między częścią pierwszą i trzecią cyklu, który, podobnie jak chociażby sztuka teatralna, ma swoje tempo i rozgrywa się w kilku aktach. Warto w tym miejscu również wspomnieć, że obecnie jesteśmy w specyficznym momencie oczekiwania na trzeci tom, ale na przestrzeni następnych lat zapewne więcej osób będzie mogło bezpośrednio po odłożeniu  drugiej części cyklu sięgnąć po trzecią.
Dodam jeszcze, że nie znając moich planów co bardziej zapalczywi recenzenci już wieszali na mnie psy za pomysł rozwlekania cyklu Wyręby w nieskończoność, przypisując mi zamiar stworzenia wielotomowej, niekończącej się historii. O ile nigdy nie deklarowałem, że Nowy dom na wyrębach będzie zamkniętą całością, o tyle chciałbym zaznaczyć, iż planuję już tylko jedną i ostatnią część Wyrębów.

MP: Czytelnicy bardzo dobrze odbierają NDNW. Wiem jednak, że miałeś sporo obaw związanych z wydaniem kontynuacji. Czego bałeś się najbardziej?

SD: Podejmując się napisania Nowego domu na wyrębach musiałem sprostać nie tylko obawom o to, jak Czytelnicy zareagują na powieść nawiązującą do tej wydanej przed niemal dziewięciu laty, ale też zmierzyć się z własnymi oczekiwaniami odnośnie do tej książki. Nie wyobrażam sobie, abym mógł pisać pod konkretne zapotrzebowanie wydawcy lub potencjalnych odbiorców; zawsze gdy biorę się za nową powieść muszę być do niej sam absolutnie przekonany. Zdawałem sobie dodatkowo sprawę z ryzyka, jakie podejmuję w związku z takim a nie innym zakończeniem Nowego domu, a także, iż ta powieść w sposób oczywisty będzie porównywana do tej, od której wszystko się zaczęło. Wiemy jak chętnie recenzenci szafują określeniami, że coś zostało napisane „na siłę:”, „dla kasy”, że autor „odgrzewa kotlety” tudzież „odcina kupony”. Oczywiście, tego typu opinie również się od czasu do czaju pojawiają, ale są raczej dość sporadycznie. Mam wrażenie, że zdecydowana większość Czytelników podjęła moją grę konwencją i zaakceptowała zaproponowaną koncepcję dalszego rozwoju wydarzeń i bardzo mnie to cieszy. Teraz walczę ze strachami związanymi z zamknięciem cyklu.

MP: Okładkę do NDNW zrobił Darek Kocurek, z którym zresztą współpracujesz od samego początku. Jak to wygląda: przesyłasz Darkowi tekst i on na jego podstawie tworzy grafikę?

SD: Zdarza się, że jest tak, jak napisałaś, ale gdy zachodzi konieczność wcześniejszego przygotowania projektu okładki, to przekazuję Darkowi ogólny zarys fabuły powieści, sygnalizując jednocześnie elementy, na które chciałbym położyć nacisk. Czasami też sugeruję jakieś konkretne rozwiązanie w grafice, ale to Darek ma ostatnie zdanie. Bywa, że nasze konsultacje bywają dość intensywne i żywiołowe, ale krew się jak dotąd jeszcze nie polała.

MP: Nad czym pracujesz obecnie? Nad drugą częścią NDNW, czy masz w planach coś jeszcze?

SD: Teraz dość mocno pracuję nad kontynuacją Nowego domu na wyrębach. Bardzo zależy mi na tym, aby ostatnia część cyklu Wyręby pojawiła się w księgarniach w pierwszej połowie 2018 roku, więc czasu jest niewiele. Na szczęście idzie jesień i zima, a to są dla mnie najlepsze pory roku do pracy. Kolejną moją książką będzie powieść, której akcja będzie się rozgrywać przede wszystkim w Przemyślu, a więc w mieście, w którym mieszkam już dość długo. Mam nadzieję, że to będzie udana pozycja. Polubiłem Przemyśl, więc chciałbym mu się jak najlepiej odwdzięczyć za niemal dwudziestoletnią gościnę. Zależy mi na tym również dlatego, że już wkrótce stanę przed poważnym dylematem związanym ze zmianą miejsca zamieszkania i – o ile faktycznie przeprowadzka dojdzie do skutku – chciałbym się godnie pożegnać z tym jednym z najpiękniejszych polskich miast.

MP: Czy nadal planujesz pisać powieści grozy? Zauważyłam, że autorzy dotychczas kojarzeni z grozą właśnie, próbują swoich sił w innych gatunkach. Chciałbyś kiedyś napisać kryminał lub powieść obyczajową?

SD: Przez lata mojej pisarskiej pracy nauczyłem się już, aby starać się unikać jednoznacznych deklaracji, więc niczego nie będę teraz przesądzał na sto procent. Mam już za sobą thriller Zabij mnie, tato, który trudno jednoznacznie zaklasyfikować jako powieść grozy (choć rzecz jasna elementy grozy są w nim dość mocno obecne), a który osobiście uważam za jedną z bardziej udanych książek mojego autorstwa, nie wykluczam więc, że jeszcze kiedyś do tego typu literackich prób będę wracał. Trudno mi jednak w tej chwili wyobrazić sobie, że napiszę coś, co będzie całkowicie pozbawione grozy. Ubogacenie historii o dreszczyk niepokoju na tę chwilę wydaje się być dla mnie atrakcyjną perspektywą. Nawet gdyby przyszło mi w przyszłości stworzyć instrukcję obsługi widelca.

MP: Po roku przerwy powraca Nagroda Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego, przy której przez dwa lata pracowałeś i ją wspierałeś. Czy obecnie obserwujesz działania nowych organizatorów, czy raczej jesteś zdystansowany do tego projektu?

SD: Niestety, nie mam obecnie zbyt wiele czasu, więc nie śledzę dokładnie tego, co dzieje się z Nagrodą Grabińskiego. Niemniej jednak tradycyjnie i od zawsze życzę dobrze zarówno samemu wyróżnieniu,  jak i autorom (zwłaszcza polskim), którzy tworzą literaturę grozy.

MP: Gdzie w tym roku można cię spotkać? Mam na myśli konwenty i spotkania autorskie.

SD: W tej chwili w planach mam dwa spotkania z Czytelnikami. Pierwsze – dwudziestego września (środa) o godzinie 11.00 w podprzemyskich Bolestraszycach. Będzie to (niezwykłe, jak sądzę)spotkanie w Arboretum (prócz mnie gościem będzie też Magdą Skubisz)  dwojgiem autorów mieszkających i tworzących w Przemyślu. Hasło przewodnie tego wydarzenia („Lektura a natura”) nawiązuje do przepięknych pejzaży Arboretum, sugerując, że czytanie i zwiedzanie pięknych miejsc można bez problemu połączyć.
Dzień później (21 września o godz. 16.00) pojawię się w Lublinie i będę tam gościem imprezy o intrygującej nazwie SPLAT FILM FEST. Będzie to kilkudniowy festiwal poświęcony horrorowi w różnych formach, a jego gośćmi będą również Xawery Żuławski i Julius Ramsay.
Osoby, które mają taką możliwość, bardzo zachęcam do uczestnictwa w powyższych wydarzeniach. Co do ewentualnych spotkań z Czytelnikami w ostatnim kwartale bieżącego roku nie mam jeszcze dokładnych planów, jednak biorąc pod uwagę napięty harmonogram prac, wydaje mi się, że nie będzie już ich zbyt wiele. Ostatnio z żalem musiałem odmownie odpowiedzieć na cztery zaproszenia, więc, jak widać, naprawdę bardzo chcę się wyrobić na czas z nową książką.

MP: Czego dziś życzyć Stefanowi Dardzie?

SD: Przede wszystkim zdrowia dla mnie i dla moich Bliskich. No i może jeszcze tego, abym nie bał się, zasiadając przed komputerem do pisania.

MP: Dziękuję za rozmowę.

SD: Ja również dziękuję i pozdrawiam wszystkich zaglądających na portal Grozownia oraz oczywiście jego Administrację.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *