„Mgły przeszłości” Cezary Czyżewski

Jakiś czas temu sięgnęłam po Mgły przeszłości Cezarego Czyżewskiego, które są kontynuacją debiutanckiej powieści autora pt. Alazza.

Po chwilowej sielance, demonica Alazza niespodziewanie znika, a zauroczony nią główny bohater – Tadeusz Siekierski – zaczyna poszukiwania na własną rękę. W tym samym czasie w Bydgoszczy pojawia się mężczyzna – Niemiec, który zbiera hitlerowskie dokumenty pochodzące z czasów drugiej wojny światowej. Jego tropem rusza przyjaciel Tadeusza, Piotr, wraz z agentem Roszczakiem.

Czy Tadeusz odnajdzie Alazzę? Czy Alazza na pewno jest tym demonem, za którego się podaje? Kim jest tajemniczy Niemiec i czy na pewno głównemu bohaterowi pomaga potomkini sławetnego Pana Twardowskiego? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w Mgłach przeszłości.
W moim odczuciu kontynuacja Alazzy jest dużo lepsza od debiutu. Historia opowiedziana przez Czyżewskiego jest zdecydowanie bardziej rozbudowana, a co za tym idzie – wciągająca. Dobrze było wrócić do znanych z poprzedniej części bohaterów: Tadeusza, Piotra, demonicy Alazzy, czy futrzaka Behemota. Kiedy w książce pojawił się Smoluch, mimowolnie się uśmiechnęłam. Najwidoczniej nie spodziewałam się, że tak polubię tego gagatka, który tak naprawdę jest jednym z… No właśnie. Ci czytelnicy, którzy już mieli do czynienia ze Smoluchem, wiedzą o czym mówię. Pozostałych zachęcam do tego, by się przekonali co z niego za ciemny typek i skąd się wzięła jego ksywka.
Jak na kontynuację przystało, spotykamy w niej znanych nam bohaterów, mamy rozwinięcie wątków i powrót do wykreowanego w Alazzie świata. Autor dynamicznie prowadzi nas przez kolejne wydarzenia, przeplatając przy tym – w bardzo wyważony sposób – elementy straszne z zabawnymi. Dodatkowo w książce możemy znaleźć rysunki przedstawiające bohaterów – jednak zastosowanie tego zabiegu nie przypadło mi do gustu i moim zdaniem są one niepotrzebne. Natomiast odnoszę wrażenie, że debiut dodał autorowi skrzydeł co zaowocowało tym, iż cała historia jest opisana lekko, a zarazem bardzo wiarygodnie. Duży plus za otwarte zakończenie. Czyżby wstęp do kolejnej części?

1 Comment

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *