Premiera ostatniej części trylogii Wyręby miała znaczenie symboliczne. Otóż dziesięć lat temu pojawiła się na rynku debiutancka powieść Stefana Dardy Dom na Wyrębach. I właśnie w październiku tego roku autor zakończył pewien etap, wydając Nowy dom na wyrębach II, kończąc tym samym swoją przygodę z Markiem Leśniewskim i Hubertem Kosmalą.
Przyznam szczerze, że z kontynuacjami mam tak, że muszę wrócić do fabuły rozgrywającej się w poprzednim tomie. Nie wiem, czy to kwestia sklerozy, czy po prostu tego, że z czasem zwyczajnie zapominam o wielu szczegółach. W każdym razie, aby przeczytać NDNW II, sięgnęłam wcześniej po poprzedni tom. I wiecie co? To była dobra decyzja. Choćby dlatego, że przyjemnie było jeszcze raz powrócić do początków nowej opowieści o Wyrębach.
W ostatniej części trylogii Hubert Kosmala postanawia ostatecznie rozprawić się z demonami przeszłości i obronić swoją rodzinę przed złymi mocami. W Kostrzewie zaczynają się dziać niepokojące rzeczy, przez co Hubert zaprzyjaźnia się z Józefem Durkaczem – synem właściciela domu, który kupił Marek. Dowiadujemy się również, dlaczego Ewa w panice opuściła Wyręby i ukrywa się przed swoim narzeczonym, Mikołajem. I wreszcie – kim tak naprawdę jest ten mężczyzna.
W Nowym domu na wyrębach II Stefan Darda zamyka wszystkie wątki, które do tej pory zostały opisane w poprzednich tomach. Autor wyjaśnia decyzje swoich bohaterów, a także po raz kolejny nawiązuje do naszych rodzimych wierzeń. Ta część jest zdecydowanie bardziej dynamiczna, akcja rwie do przodu, przez co książkę czyta się szybko. W moim przypadku jakieś trzy godziny – najzwyczajniej w świecie nie mogłam się od niej oderwać, bo byłam ciekawa zakończenia. Jakiego?… To już musicie odkryć sami.
Miłośnicy twórczości Dardy na pewno uśmiechną się kilkukrotnie w trakcie lektury. Autor zastosował drobne smaczki, nawiązujące do Czarnego Wygonu. Poza tym Nowy dom na wyrębach II to nie tylko powieść grozy, ale też historia o roli przyjaźni i wzajemnym zaufaniu. Podejrzewam, że bez tego Hubert Kosmala nie poradziłby sobie z trudnościami i z mocami nie z tego świata. Zresztą ostatnia część trylogii rozpoczyna się nawet cytatem, wypowiedzianym przez Bernarda Woźniaka – przyjaciela Huberta:
Pomoc przyjacielowi w potrzebie to oczywistość, której nigdy nie deklarujesz wcześniej. Gdy nadchodzi odpowiedni moment, po prostu wstajesz i ruszasz, bez względu na wszystko. To odruch. Jak oddychanie.
Jak już wcześniej wspominałam, książkę czyta się szybko, z niemalejącym zainteresowaniem. Fabuła wciąga i czytelnik chce wiedzieć, jaki los zgotował autor swoim bohaterom. A wierzcie mi, nie jest sielankowo. Nie każdemu uda się przetrwać batalię z siłami zła. Komu się to uda? Sięgnijcie po Nowy dom na wyrębach II.
Oczywiście nie może zabraknąć pochwały dla Darka Kocurka, który po raz kolejny zaprojektował charakterystyczną, niepojącą okładkę do książki. Zresztą ze współpracy obu panów zawsze wychodzi coś dobrego.
Podsumowując, jestem bardzo usatysfakcjonowana lekturą NDNW II: dostałam odpowiednią dawkę strachu, emocji i dobrej rozrywki, a to sobie cenię najbardziej. Dlatego tym bardziej czekam na kolejne książki autora, które mają się ukazać w 2019 roku, w tym rozszerzenie opowiadania Nika ze zbioru Opowiem ci mroczną historię.
Kto jeszcze nie miał w łapkach trylogii Wyręby, najwyższy czas to nadrobić. Z czystym sumieniem polecam!