Przedpremierowo: „Cymanowski Młyn” Magdalena Witkiewicz i Stefan Darda

13 lutego premierę będzie miała najnowsza powieść Stefana Dardy, ale uwaga! – tym razem napisana w duecie z Magdaleną Witkiewicz, autorką powieści obyczajowych, ale też książek dla dzieci.

Cymanowski Młyn opowiada historię małżeństwa, Moniki i Maćka, którzy otrzymują w prezencie od tajemniczego ofiarodawcy pobyt w malowniczej miejscowości na Kaszubach. To tu – z dala od wielkiego miasta, w pensjonacie położonym w środku lasu mają szansę na przegnanie kryzysu, który pojawił się w ich związku. I pewnie to by się udało, gdyby Maciej po raz kolejny nie przedłożył pracy ponad czas spędzany wspólnie z żoną. Wraca na kilka dni do Warszawy, a Monika zostaje sama wraz z właścicielem Cymanowskiego Młyna – Jerzym Zawiślakiem oraz jego synem, Łukaszem, z którym spędza coraz więcej czasu, i który coraz bardziej przypomina jej byłego narzeczonego. Czy Monice i Maćkowi uda się naprawić małżeństwo? Czy pan Jerzy na pewno jest przemiłym, starszym panem, który tęskni za swoją przedwcześnie zmarłą żoną? Czy Łukasz zdobędzie serce Moniki? Tego wszystkiego dowiecie się podczas lektury powieści.

Książki Stefana Dardy znam. Wiem, w jaki sposób pisze i jaki gatunek literacki jest bliski autorowi. Natomiast przyznam się bez bicia, że nie czytałam żadnej powieści Magdaleny Witkiewicz (po prostu lubię horrory), ale muszę powiedzieć, że Cymanowski Młyn wyszedł temu duetowi bardzo dobrze.

Opowiadana przez autorów historia wciągnęła mnie od pierwszej strony. Opis malowniczego miejsca, w jakim znajduje się Cymanowski Młyn został przedstawiony na tyle obrazowo, że przez chwilę poczułam się tak, jakbym to ja była jednym z bohaterów powieści: czuła rześkie powietrze, ogrzewała twarz ciepłymi promieniami jesiennego słońca, czy jadła chleb z chrupiącą skórką od Wentowej.

Powieść opowiedziana jest głównie z punktu widzenia Moniki i Jerzego, aczkolwiek czasem autorzy wyjaśniają poszczególne sytuacje poprzez innych bohaterów (np. w jednym z rozdziałów z perspektywy Macieja dowiadujemy się, dlaczego musiał tak nagle wrócić do Warszawy, poznajemy jego emocje oraz uczucia względem Moniki). Ten zabieg powoduje, że historia jest dynamiczna, ciekawa, a przede wszystkim nieoczywista. W powieści mamy też kilka mrożących krew w żyłach zwrotów akcji, poza tym wszędzie unosi się tajemnica, związana z powstaniem pensjonatu i z pobliskimi bagnami, które miejscowi zwą Pomarliskie Błeto. Jaka? Przeczytajcie Cymanowski Młyn!

Książkę czytało mi się lekko i przyjemnie. Mąż był zaskoczony, że lektura poszła mi tak szybko, a skończyłam ją z wypiekami na twarzy, gdyż zakończenie mocno mnie zaskoczyło. Jak już wspominałam, w pewnym momencie akcja powieści przyspiesza i ja też, czytając ją coraz zachłanniej dałam się w nią wciągnąć. Niczym w cymanowskie Pomarlisko.

Cymanowski Młyn reklamowany jest jako połączenie powieści obyczajowej i thrillera. Ja od siebie dołożyłabym jeszcze elementy grozy, bo – jakby nie było – w powieści mamy do czynienia z okultyzmem. Także jeśli nie szukacie lektury z Piekła rodem, ta książka powinna Wam się spodobać. Mnie sprawiła dużo czytelniczej frajdy i jeśli kiedyś autorzy napiszą coś wspólnie, z chęcią sięgnę po ich powieść.

Serdecznie polecam!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *