Dagmara Adwentowska: „Ten ogrom przerzuconych znaków ze spacjami jednak wiąże ludzi”

Magdalena Paluch: Cześć! Bardzo Ci dziękuję, że zgodziłaś się wziąć udział w akcji Groza jest kobietą. Co myślisz o takiej idei – jest potrzebna/niepotrzebna autorkom?

Dagmara Adwentowska: Sądzę, że kobietom nie tyle trudno się przebić się ze swoimi tekstami do druku, co w ogóle uwierzyć w swoje możliwości i wysłać tekst do oceny. Dlatego przyklasnę każdej akcji, która przekona choć jedną debiutantkę piszącą do szuflady, że powinna pokazać wydawcom i czytelnikom swoją twórczość.

MP: Tak sobie pomyślałam, że jesteś autorką, która zachowuje się trochę na opak. Mam na myśli to, że nie posiadasz profilu autorskiego w mediach społecznościowych, ale Twoje teksty można znaleźć w wielu antologiach czy Okolicy Strachu. Z czego to wynika? Nie lubisz się chwalić swoimi osiągnięciami?

DA: Nieprawdą jest, jakobym nie posiadała… Stworzyłam profil autorski (tak, to prawda: https://www.facebook.com/DagmaraAdwentowska/), ale o wiele lepiej wychodzi mi pisanie opowiadań niż autopromocja.

MP: Osobiście kojarzę Cię, jako autorkę, która lubuje się w tematyce słowiańskich wierzeń. Od kiedy zainteresowałaś się mitologią słowiańską? Co Cię w niej tak bardzo zafascynowało, że postanowiłaś swoje opowiadania pisać właśnie w tym klimacie?

DA: Z mitologią słowiańską zetknęłam się na studiach, znalazłam ją ciekawą, ale nigdy bym nie napisała niczego w tym klimacie, gdyby nie zaproszenie do projektu pierwszej antologii słowiańskiej grozy. Muszę przyznać, że na początku byłam trochę sceptyczna, czy uda się sprzedać rodzimą mitologię, ale dałam się zarazić entuzjazmem Macieja Szymczaka, który prowadził całe przedsięwzięcie. Teraz, gdy światło dzienne ujrzał trzeci tom – myślę, że dobrze czasem nie mieć racji. Przy kolejnych odsłonach cyklu coraz wyraźniej widziałam, że słowiańskie wierzenia to temat bardzo mało wyeksploatowany i jest w nim tyle potencjału, że dla wszystkich zainteresowanych wystarczy.

MP: Pomijając antologie tzw. słowiańskie, Twoje (notabene świetne) teksty znalazły się też m.in. w antologiach Maszyna oraz Sny Umarłych. Trudno jest Ci się przerzucić na weird fiction? Czy wręcz przeciwnie – nie masz problemu z pisaniem różnorodnych tekstów?

DA: Teoretycznie po pięciu latach studiów jestem w stanie napisać tekst w każdym gatunku, sprofilowany pod dowolnego czytelnika. Jednak nie było łatwo, obydwa teksty powstawały w bólach i w obydwu przypadkach do końca nie jestem z nich zadowolona. Opowiadanie z Maszyny w pewnym momencie chciałam nawet wycofać, bo uznałam, że nie dość dobrze wpisało się w temat przewodni.

MP: Poza tym, że jesteś autorką, jesteś również redaktorką. Co jest dla Ciebie łatwiejsze – pisanie czegoś nowego, swojego, czy poprawianie tekstów kogoś, kto de facto może być Twoim znajomym autorem?

DA: Redakcja i tworzenie własnych tekstów to zupełnie inny rodzaj pracy ze słowem. Łatwiej przychodzi mi redagowanie, głównie dlatego, że przygotowały mnie do tego studia i praca zawodowa. To, czy autor jest moim znajomym, nie ma większego znaczenia. Są oczywiście twórcy, z którymi lepiej mi się współpracuje. To jednak bardziej kwestia profesjonalizmu ze strony autora i jego zrozumienia, na czym praca redaktora polega, niż tego, że zdarzyło nam się wypić piwo i porozmawiać prywatnie.

MP: Jak sądzisz, czy gdybyś pisała pod męskim pseudonimem, Twoje obecne i przyszłe teksty cieszyłyby się większą popularnością?

DA:  Jeden raz musiałam wybrać pseudonim, i wybrałam kobiecy, wiele nad tym wyborem nie myśląc. Nie sądzę, że męskie nazwisko przyciągnęłoby kogokolwiek, chociaż… Ze „Stiven King” albo „Graham Masterten” nad tytułem, zapewne miałabym wzięcie… 😉

MP: Nie myślałaś o wydaniu samodzielnego zbioru opowiadań lub o napisaniu dłuższej formy?

DA: Myślę intensywnie o własnej antologii. Wybrałam temat przewodni, mam zebrane materiały… tylko sytuacja życiowa nie pozwala mi na spędzanie na pisaniu tyle czasu, ile bym chciała. Jest też pomysł na powieść – by rozwinąć wątek występującej w jednym z opowiadań postaci negocjatora pomiędzy światem ludzi a duchów. Także negocjator będzie musiał poczekać na opisanie – ale mam nadzieję, że co się odwlecze, to nie uciecze.

MP:  Jak Twoi bliscy reagują na to, że piszesz grozowe teksty? Wspierają Cię, czy raczej chcieliby Ci to wybić z głowy?

DA: Nie są fanami grozy, ale czytają każdą publikację. Nawet nieczytający syn na pytanie przedszkolanki, gdzie pracuje mama, zeznał: „mama pisze straszne historie”.

MP: : Czy czujesz się związana ze środowiskiem grozy?

DA: Z kilkoma osobami na pewno. Zrobiliśmy razem sporo naprawdę dobrych książek. Ten ogrom przerzuconych znaków ze spacjami jednak wiąże ludzi.

MP: Czy jest jakiś podgatunek horroru, w którym nie potrafiłabyś napisać żadnego tekstu?

DA: Nie widzę siebie w horrorze ekstremalnym. Jest to nurt, który zupełnie nie pociąga mnie jako autorkę. Zapewne potrafiłabym napisać coś ekstremalnego, co da się przeczytać…  ale po co? Są inni, którzy o wiele lepiej czują te wymogi i oczekiwania czytelników. Z polskich autorów chociażby Karolina Kaczkowska. Jestem zachwycona jej opowiadaniami, sposobem prowadzenia dialogów, budowania fabuły i soczystym stylem.

MP: Nad czym teraz pracujesz?

DA:  Nad przygodami pruskiego podoficera i trzech wojennych inwalidów, ostatniej obsady fortu na pewnej małej wyspie na pewnym wielkim jeziorze. Gdy już spotka ich smutny los, przejdę do topienia w królowej polskich rzek szwedzkich najeźdźców.

MP: Czym zajmujesz się na co dzień?

DA: Jestem redaktorką w czasopiśmie zielarskim, obecnie w stanie spoczynku.

MP: Zatem o czym marzy Dagmara Adwentowska – autorka?

DA: O luksusie wolnego czasu i czerwonym wytrawnym winie. Własnym gabinecie z wielkim biurkiem i fotelem dla kota. Oraz rejsie po Mazurach albo jakimś spływie kajakowym.

MP: Trzymam kciuki za spełnienie tych marzeń i serdecznie dziękuję za rozmowę!


Dagmara Adwentowskaurodzona w 1981 r. Z wykształcenia kulturoznawca i dziennikarz. Pracuje jako redaktorka w czasopiśmie zielarskim. Członek redakcji OkoLica Strachu i Magazyn Histeria. Publikowała opowiadania w zbiorach: Teorie spisków, Krwawnik 2, Echo zgasłego świata, Krew zapomnianych bogów, Na nocnej zmianie, Zapomniane historie, Słowiańskie koszmary, Jakie czasy, taki diabeł, Licho nie śpi, Maszyna. Antologia horroru industrialnego, Sny Umarłych. Miłośniczka rzeki Odry i kajakarstwa. Beznadziejnie zakochana w Stefanie Grabińskim.

 

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *