Od czasu do czasu robię sobie przerwę od horrorów i sięgam po inny gatunek literatury. Reportaż, powieść obyczajowa, kryminał, thriller, nawet literatura dla dzieci – w zależności od nastroju.
I właśnie ostatnio wpadła w moje ręce debiutancka powieść Adama Widerskiego – Odwyk. No dobra, może niezupełnie sama wpadła, ale… jestem już po lekturze i zaraz Wam wszystko powiem.
Tak, wiem, miałam zdążyć z opinią w dniu premiery, ale lajf is lajf i nie udało się.
Ciekawostką jest, że autor do tej pory prowadził bloga Daj się złapać książce!, na którym opiniuje powieści ze swojego ulubionego gatunku, czyli kryminałów i thrillerów. Ja zawsze podziwiam osoby, które dużo czytają, recenzują powieści innych i w pewnym momencie swego życia decydują się sami napisać książkę. Dlaczego podziwiam? Proste! Ja tak nie umiem.

Mogę Wam powiedzieć tylko tyle, żebyście się nie przerażali objętością powieści (zresztą Grozolubisie lubią się przerażać :)), bo od samego początku czyta się ją jak ulubiony sezon serialu na Netfliksie. Ciekawe postacie, zaskakujące zwroty akcji, wymyślna intryga, wątek miłosny i… nieoczywiste zakończenie – tak właśnie odbieram debiut Adama Widerskiego.
I okładka. Uwielbiam okładkę. Taka prosta, a jednak wymowna.
To co? Kto jeszcze się zagapił i nie kupił książki? Biegusiem do księgarni 🙂
<MP>