Flora Woźnica: „autorkom subtelnych opowieści grozy jest nieco łatwiej zaistnieć niż tym, które odważnie sięgają po gore bądź bardzo ciężką, przełamującą tabu tematykę”

Magdalena Paluch: Flora, dziękuję Ci za chęć udziału w akcji Groza jest kobietą, a przede wszystkim za cierpliwość, bo jak wiemy trochę mi się w terminach wywiady rozjechały. Plan był inny, ale wiadomo – życie plany weryfikuje. W każdym razie pytanie do Ciebie – czy groza jest kobietą?

Flora Woźnica: Ja także dziękuję, niezwykle mi miło, że zostałam zaproszona do tej akcji i jak najbardziej Cię rozumiem, bo ostatni rok też był dla mnie dość ciężki oraz zajmujący, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że miałam na głowie jednocześnie m.in. pracę magisterską, kończenie studiów, szkoleń i udział w związanych z nimi wolontariatach. Moim zdaniem groza nie ma płci, potrafiąc łączyć ludzi niezależnie od wieku bądź innych cech. Jest także na tyle obszerna i różnorodna, że każdy powinien znaleźć w niej coś dla siebie, obojętnie, czy w literaturze preferuje grozę stricte rozrywkową, subtelną, wysokoartystyczną, skłaniającą do refleksji, groteskę bądź gore i ekstremę. Również w dziełach polskich twórców można spotkać się z jej pełnym spektrum i sięgnąć po coś stawiającego na nastrój, wzbudzanie odczucia strachu, szoku bądź odrazy. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni, potrafią tworzyć brutalne i delikatne teksty. Mogę za to powiedzieć, że bycie kobietą, która w jakiś sposób wyraźnie wyłamuje się ze stereotypowo kobiecych ról (lub mężczyzną, który znacząco wyłamuje się z ról stereotypowo męskich) bywa niekiedy grozą, bo jednak w naszym społeczeństwie pewne schematy są dość mocno zakorzenione w kulturze, więc wykraczanie poza nie często budzi wśród niektórych lęk i złość, jak coś burzące ich uproszczony, przewidywalny obraz świata, w jakim łatwiej się im obracać.

MP: Twoje opowiadania można znaleźć w wielu antologiach (m.in. Mroczne dziedzictwo, City 4 czy Maszyna). Pamiętasz, kiedy zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem i dlaczego akurat ten gatunek?

FW: Moja przygoda z regularnym pisaniem zaczęła się w momencie, kiedy w wieku piętnastu lat założyłam bloga recenzenckiego (Książkowe wymiaryflorareadsbooks.blogspot.com, fp: https://www.facebook.com/florareadsbooks/), który prowadzę do teraz. Dzięki niemu bardzo dużo czytałam (głównie szeroko pojętą fantastykę), nauczyłam się tworzyć recenzje książek i inne teksty, pracując nad warsztatem, dyskutując z osobami interesującymi się literaturą, nawiązując kontakty z innymi recenzentami, pisarzami, redaktorami, wydawnictwami oraz rozwijając się i ucząc współpracy.

Choć odkąd pamiętam byłam molem książkowym i już około dziewiątego roku życia sięgnęłam po pierwsze powieści grozy – Święte miejsce Jamesa Herberta, Carrie Kinga i Zwierciadło piekieł Mastertona, to stricte przygodę z pisaniem horrorów zaczęłam dość późno, przynajmniej w porównaniu do większości kojarzonych przeze mnie pisarzy. Swoje pierwsze opowiadanie grozy postanowiłam napisać dopiero w wieku osiemnastu lat, gdy po maturze dotarła do mnie wieść o konkursie „Horror na debiut” (który został zorganizowany przez Sebastiana Sokołowskiego z portalu Okiem na Horror – obecnie znanego jako Okiem na Książki). To właśnie dzięki niemu, a także czujnemu oku Kazimierza Kyrcza Jr (będącego jednym z jego jurorów) i wywiadowi, w jakim zostałam wkrótce później wspomniana, pierwszy napisany przeze mnie horror stał się moim oficjalnym literackim debiutem. Byłam z tego powodu bardzo zadowolona, zwłaszcza że akurat opowiadania Kyrcza od dłuższego czasu znałam i lubiłam. To dało mi ogromną motywację, aby tworzyć dalej i szlifować swoje umiejętności. Jednym z laureatów „Horroru na debiut” został też m.in. Piotr Borowiec, obecnie autor własnych zbiorów (znakomitych) opowiadań i aktywny działacz na rzecz polskiej literatury grozy, więc sądzę, że ten konkurs znacząco wpłynął na obecny wizerunek polskiego horroru. Potem udało mi się znaleźć wśród zwycięzców Całorocznych Zawodów Literackich Horror Online, poznać wielu wspaniałych pisarzy, wydawców i innych osób związanych z grozą (m.in. Macieja Szymczaka i Tomasza Siwca), doczekać się swoich tekstów drukiem w pierwszych antologiach oraz wygrać w konkursie „Sto słów na Halloween” i wtedy horror i pisanie całkowicie mnie pochłonęły. Jeśli zaś chodzi o powody, dla których wybrałam akurat ten gatunek, to przede wszystkim dlatego, że praktycznie od zawsze go uwielbiam i najbardziej on do mnie przemawia – zarówno w postaci subtelnej, nastrojowej grozy, powieści gotyckiej, gore i ekstremy, weird fiction, groteski, bizarro, pulpy, dark fantasy, czarnej komedii, historii z pogranicza science fiction bądź klasycznego, rozrywkowego horroru. Poza grozą w literaturze (odkąd pamiętam) cenię też inne dzieła, które w jakiś sposób nawiązują do niej estetyką, wydźwiękiem i klimatem – obrazy, grafikę, rzeźby, filmy i muzykę (stąd np. moje upodobanie do ciężkich podgatunków metalu, gotyku i klasyki). Generalnie doceniam sztukę przełamującą tabu, niejednokrotnie kontrowersyjną, wywołującą wiele intensywnych emocji bądź skłaniającą do wyjątkowo ponurych refleksji tematykę, podaną odbiorcy w bezpieczny sposób, czyli choćby na papierze, a także tę potrafiącą wywołać lekkie poczucie niepokoju.

MP: Po książki których autorów grozy/ horroru sięgasz najchętniej?

FW: Najchętniej sięgam po twórczość Edgara Allana Poego, którego uważam za najlepszego pisarza horrorów (i nie tylko) wszech czasów. Jego opowiadania łączą w sobie pogłębiony psychologizm postaci z cudownymi opisami makabry, psychodelą, ciężką, społeczną tematyką, trafnie komentując ludzkie przywary i problemy. Uważam, że horror jest świetnym gatunkiem, aby w przejaskrawiony, zapewniający wiele intensywnych wrażeń sposób, zwrócić czyjąś uwagę na rzeczywiste zjawiska bądź pokazać komuś możliwe konsekwencje jego działań, co świetnie udawało się właśnie Edgarowi. Poza tym czytam bardzo różnorodną grozę – uwielbiam zarówno dzieła Neila Gaimana, Chucka Palahniuka, Edwarda Lee, Johna Eversona, Grahama Mastertona, Clive’a Barkera, jak i Shirley Jackson bądź Thomasa Ligottiego, choć jeszcze bardziej doceniam jego dzieła filozoficzne. Jeśli chodzi o polskich pisarzy grozy, to ostatnio często sięgam m.in. po twórczość: Tomasza Czarnego i Marcina Piotrowskiego, Piotra Ferensa, Wojciecha Guni, Dawida Kaina, Kazimierza Kyrcza, Macieja Szymczaka, Tomasza Siwca, Artura Urbanowicza i Juliusza Wojciechowicza. W przypadku zaś polskich pisarek grozy, wymienię głównie te, które wyróżniają się umiejętnością tworzenia brutalnych, kontrowersyjnych, krwawych i przełamujących tabu opowieści, ponieważ moim zdaniem na obecnym rynku jest zdecydowanie zbyt mało mocnych horrorów pisanych przez kobiety, zaś ze znalezieniem tych delikatniejszych/urzekających klimatem bądź gotyckim nastrojem już aż takiego problemu nie ma (w takowych specjalizują się choćby: Dagmara Adwentowska, Agnieszka Kwiatkowska, Anna Musiałowicz, Joanna Łańcucka i Joanna Pypłacz). Mam szczególną nadzieję, że wkrótce doczekam się kolejnych krwistych dzieł autorstwa: Sylwii Błach, Karoliny Kaczkowskiej, Magdaleny Marii Kałużyńskiej i Sandry Osińskiej, choć wiem, że niektóre z nich ostatnio koncentrują się na innych sprawach bądź tematyce. Uwielbiam ich mocniejsze teksty, wywarły na mnie niezwykle pozytywne wrażenie, a sądzę, że jako pisarki są aktualnie nieco niedoceniane.

MP: Czy uważasz, że kobiecie trudniej jest pisać literaturę grozy?

FW: Sądzę, że przez stereotypy i społeczne oczekiwania kobiecie jest generalnie trudniej pisać grozę, ponieważ może się to wiązać z obawą jak na taką twórczość zareaguje otoczenie, wciąż często wywierające jednak na kobiety presję, żeby wywiązywały się z określonych ról i zadań. W zamierzchłych czasach te, które bardzo mocno odstawały od utartego schematu bywały przecież nawet palone na stosach – choćby za to, że mocno się wyróżniały, za wiedzę, za działania, które nie pasowały społeczności, stanowiły dla niej pewne novum, a przez to też w jakiś sposób ją szokowały i budziły lęk, czasem więc też złość bądź nienawiść. Sama bardzo lubię horrory nie szczędzące odbiorcy m.in. drastycznych, krwawych scen i zazwyczaj zamieszczam je też w swoich tekstach, jednak często przy ich pisaniu mam wrażenie, że przesadzam, bo „kobiecie tak nie wypada”. Niejednokrotnie też spotykałam się z kompletnym szokiem i bardzo dziwnymi reakcjami, gdy ktoś znający mnie jedynie powierzchownie sięgał po moje teksty (bez uprzedniego ostrzeżenia, bo teraz już zawsze staram się ostrzegać swoich potencjalnych czytelników) – zwłaszcza po np. taką Szklaną przyszłość. Kontrast pomiędzy stereotypowo utartym obrazem kobiety i moją aparycją (gdy akurat nie jestem w jakiejś gotyckiej bądź metalowej stylizacji) a tworzonymi przeze mnie horrorami jednak jest dosyć spory, co czasem bywa zabawne. Z moich obserwacji wynika też, że autorkom subtelnych opowieści grozy jest nieco łatwiej zaistnieć niż tym, które odważnie sięgają po gore bądź bardzo ciężką, przełamującą tabu tematykę. Uważam, że jest to związane właśnie m.in. ze stereotypami. Dlatego kibicuję wspomnianym wyżej pisarkom i mam nadzieję, że z czasem na rynku będzie pojawiać się coraz więcej mocnych, szokujących dzieł napisanych przez kobiety, choć te subtelniejsze też lubię i doceniam, co często podkreślam w swoich recenzjach – przykładowo książek Shirley Jackson bądź Agaty Suchockiej.

MP: A gdybyś pisała swoje teksty pod męskim pseudonimem, Twoje teksty byłyby bardziej rozpoznawalne? Jak sądzisz?

FW: Nie sądzę, żeby moje teksty były wtedy bardziej rozpoznawalne, choć tego nie wykluczam. Może więcej osób sięgnęłoby wtedy po te z mocniejszych opowiadań, natomiast jeśli już ktoś się z nimi zapozna, to uważam, że przez to, że jestem kobietą (dodatkowo dość charakterystycznie się nazywającą i wyglądającą), znacznie łatwiej jest je w jakiś sposób skojarzyć i zapamiętać, choćby właśnie dzięki temu kontrastowi.

MP: Twoje teksty są różnorodne. Miałaś już kontakt z horrorem słowiańskim, erotycznym, industrialnym czy poświęconym konkretnemu autorowi. Czy pisanie któregoś z tych tekstów sprawiło Ci trudność?

FW: Pisanie zawsze sprawia mi pewną trudność, bo wiąże się z researchem, długimi okresami przemyśleń, nanoszeniem poprawek i poczuciem, że w swoich tekstach zamieszczam jakąś cząstkę siebie i chcę coś czytelnikowi przekazać, skłonić go do refleksji, popatrzenia na jakiś problem bądź zjawisko w inny, nieschematyczny sposób. Nie powiedziałabym natomiast, żeby tę trudność w mocniejszy sposób (o dziwo) zwiększała akurat obrana tematyka, może poza tekstami tworzonymi w hołdzie dla jakiegoś twórcy. Zawsze mam przy nich na uwadze, żeby tej inspiracji czyjąś twórczością nie było zbyt dużo, bo wtedy tekst może stać się mocno wtórny i przewidywalny. Dodatkowo mój proces pisania następuje zazwyczaj po tym, jak już mam w głowie ogólny zarys fabuły i wydźwięk całej opowieści. Pisząc, raczej nie kierują mną jakieś większe porywy natchnienia, które ułatwiałyby mi pracę, tylko rzemieślnicza chęć jak najlepszego przeniesienia na papier historii, jaką już wcześniej mam zarysowaną w głowie i zazwyczaj mogłabym też komuś streścić w kilku zdaniach, skupiając się na najważniejszych wątkach i przekazie.

MP: A co z dłuższą formą? Myślisz o napisaniu powieści czy jednak wolisz pozostać przy opowiadaniach?

FW: Literacko jestem wielką miłośniczką krótkiej formy, dlatego zaczęłam od opowiadań i głównie na nich się koncentruję. Planuję napisanie własnych powieści grozy, mam już nawet wstępnie kilka pomysłów, jednak na pewno nie skupię się na nich wcześniej niż w przyszłym roku, bo aktualnie najważniejsze są dla mnie projekty, w które już jestem intensywnie zaangażowana. Cudownie byłoby wydawać głównie opowiadania, jednakże jeśli chce się dążyć do jakiejś profesjonalizacji pisania i wyjścia do szerszego grona odbiorców, to tworzenie własnych powieści jest konieczne.

MP: Czy czujesz się związana ze środowiskiem grozy? Czy w ogóle można jeszcze mówić o środowisku grozy?

FW: Czuję się związana ze środowiskiem grozy, choć nie tak mocno, jakbym tego chciała – częściowo z racji introwertyzmu, a częściowo z racji braku czasu. Poznanych przeze mnie twórców oraz działaczy „w horrorze umiłowanych” lubię i wspominam bardzo miło, żałując, że jest tak mało okazji do wspólnych rozmów. Cieszę się, że osobiście nie miałam z nikim jakichś przykrych doświadczeń.

MP: Całkiem niedawno powstał Twój autorski fanpage na Facebooku. Czy stało się tak z Twojej inicjatywy, czy może na prośbę Twoich czytelników? W sumie to mnie ciekawi – co sprawia, że któregoś dnia autor postanawia założyć swój fanpage?

FW: Do założenia własnej strony autorskiej (https://www.facebook.com/FloraWoznicastronaautorska/ ) przymierzałam się już od dłuższego czasu, śledząc te prowadzone przez innych pisarzy horrorów i doceniając, że dzięki nim są w sieci miejsca, w których w prosty sposób można zapoznać się z większością informacji na temat ich twórczości. To moim zdaniem bardzo istotne dla kontaktu autora z czytelnikami, bo z reklamą literatury grozy jest w Polsce ciężko. Poza tym sugerowało mi to zarówno kilkoro moich czytelników, jak i znajomych po piórze oraz zaczęłam poważniej angażować się w większe projekty literackie (wymagające potencjalnie znacznie bardziej intensywnej promocji), a wcześniej jedynym miejscem, w którym zdarzało mi się dokładniej promować swoją twórczość, był fanpage mojego bloga z recenzjami książek.

MP: Czy masz jakieś plany wydawnicze w najbliższym czasie?

FW: Jeszcze w tym kwartale powinien pojawić się profesjonalny audiobook na podstawie mojego opowiadania z antologii Słowiańskie koszmary. Jego lektorką została Anna Dereszowska. Ukaże się w on w ramach cyklu nagrań tekstów pochodzących z serii książek słowiańskiego horroru (Krew zapomnianych bogów – https://www.facebook.com/1slowianskhorror/), które wybrała Audioteka. W nadchodzącym roku powinny pojawić się kolejne antologie i magazyny z moimi utworami. Jeśli chodzi o większe projekty, to pracuję intensywnie nad samodzielnym zbiorem opowiadań grozy, o którym wspominałam już podczas zeszłorocznych Dni Fantastyki (na panelu dyskusyjnym dotyczącym horroru w miastach i antologii City 4, w jakim miałam przyjemność wziąć udział), a także nad powieścią pisaną wspólnie z Dagmarą Adwentowską, Piotrem Ferensem i Maciejem Szymczakiem.

MP: Gdybyś mogła napisać książkę/ opowiadanie w duecie, kim byłby Twój wybraniec?

FW: Marzy mi się współpraca z Chuckiem Palahniukiem. Jego dzieła (zwłaszcza Opętani i Fight Club) wywarły na mnie piorunujące wrażenie. Sądzę, że doskonale łączy satyrę, grozę, groteskę oraz naturalistyczne opisy z umiejętnością dokonywania trafnych obserwacji, podejmowania społecznej tematyki i mocnym przekazem.

MP: Czym zajmujesz się na co dzień?

FW: Aktualnie głównie uczę się, doszkalam, odpoczywam po upragnionym zdobyciu tytułu magistra, nadrabiam związane z nim zaległości czytelnicze, recenzenckie i w życiu towarzyskim, a także piszę, pomagam m.in. w promocji fantastyki i grozy na portalu Game Exe, „reperuję” swoje zdrowie oraz opiekuję kotem, który z racji jesiennej pogody wyraźnie potrzebuje znacznie więcej uwagi.

MP: Masz bardzo oryginalne i urocze imię. Lubisz je?

FW: Dziękuję, bardzo je lubię. Ma swoje plusy i minusy, ale nie zmieniłabym go i cieszę się, że dzięki niemu nigdy nie musiałam znosić wymyślania mi jakichś pseudonimów bądź wołania przez rówieśników po nazwisku, za którym nie przepadam.

MP: I na koniec naszej rozmowy chciałam jeszcze zapytać o czym marzy Flora Woźnica – autorka?

FW: Marzę o możliwości utrzymywania się z pisania horrorów, o większej rozpoznawalności polskiej grozy za granicą, a także zdrowiu i możliwości cieszenia się towarzystwem kilku kotów jednocześnie.

MP: Dziękuję za rozmowę!

FW: Również bardzo Ci dziękuję!


Flora Woźnica – ur. 28 listopada 1995 r. we Wrocławiu. Pisarka horrorów, recenzentka i laureatka konkursów literackich. Z wykształcenia magister psychologii i absolwentka Studium Psychologii Sądowej.

Tworzy od czasu konkursu „Horror na debiut” (zorganizowanego przez Okiem na Horror), dzięki któremu na portalu Niedobre Literki pojawiło się jej pierwsze opowiadanie. Zwyciężczyni Całorocznych Zawodów Literackich Horror Online i konkursu „Sto słów na Halloween”. Publikowała m.in. w antologiach: Szlakiem odmieńców, Lustra zbrodni, Krew Zapomnianych Bogów, Krwawnik 2, Halloween w stu słowach, Tabu, Słowiańskie koszmary, Maszyna. Antologia horroru industrialnego, City 4. Antologia polskich opowiadań grozy, Po drugiej stronie światła, Mroczne dziedzictwo. Antologia w hołdzie Jamesowi Herbertowi i Licho nie śpi oraz w magazynach „Drabble na Niedzielę”, „Szortal Na Wynos”, „Szortal Na Wynos Wydanie Specjalne” i „Czerwony Karzeł”. Niedawno wreszcie zdecydowała się założyć swoją stronę autorską – https://www.facebook.com/FloraWoznicastronaautorska/

Prowadzi bloga recenzenckiego Książkowe wymiary (http://florareadsbooks.blogspot.com, FB: https://www.facebook.com/florareadsbooks/ ), jej recenzje ukazują się też m.in. na portalach Bestiariusz, Game Exe, Kostnica i Laboratorium Muzycznych Fuzji.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *