Pierwsza książka, którą samodzielnie przeczytałaś:
Nie pamiętam pierwszej książki, którą przeczytałam, ale pamiętam pierwszy wyraz, który samodzielnie przeczytałam. Pamiętam to jak dziś. Miałam jakieś 4 lata, było rano, wszyscy jeszcze spali, a ja przeglądałam Elementarz Falskiego. I zobaczyłam dwie litery „A” i „s”. I nagle połączyłam je i zrozumiałam, że to jest wyraz, który coś oznacza, że to jest imię, i że As to pies. No, a potem to już poszło z górki😉
I tak się składa, że właśnie teraz kiedy piszę te słowa, moja 7-letnia córka pierwszy raz czyta samodzielnie swoją pierwszą książkę – Dzieci z ulicy Awanturników Astrid Lindgren. Słyszę jak sylabizuje kolejne wyrazy i składa je w zdania, i że czuje to co kiedyś czułam ja – satysfakcję z tego, że oto nagle ma dostęp do nowych światów, i może je teraz zwiedzać sama.
Książka, którą oceniłaś po okładce:
Nie pamiętam, żeby mi się coś takiego zdarzyło. Zawsze czytam kilka pierwszych zdań, i zazwyczaj po tych kilku zdaniach jestem w stanie ocenić czy to książka dla mnie. Pierwsze zdanie jest bardzo ważne.
Co Cię intryguje, a co irytuje w literaturze grozy?
W literaturze grozy intryguje mnie to, jak czytając, możemy „bawić się” ze swoimi lękami. Trochę je pooglądać, przejrzeć się w nich, bezpiecznie się pobać, i w jakiś sposób ten strach przeżyć, ale w kontrolowanych warunkach. Dlatego też lubię oglądać horrory. No, i przy horrorach można się wreszcie trochę wyluzować. Bo w zależności od gatunku, możemy bez wstydu poprzyglądać się tej mieszance strachu, przemocy, seksu, obrzydliwości, tajemnicy, ciemności. To też jest część nas, którą zazwyczaj upychamy gdzieś głęboko i wolimy się nad tym nie zastanawiać. Groza nam na to pozwala.
Co mnie irytuje? W zasadzie nic mnie nie irytuje. Każda książka jest jakąś próbą eksplorowania tematów, o których napisałam powyżej i każdy/a autor/ka robi to na swój sposób. Oczywiście nie musi mi się to podobać, ale żeby się tym irytować to nie.
Książka, do której wracasz:
Teraz nie wracam za bardzo do książek, bo w ogóle czytam mało prozy od paru lat. Jeśli chodzi o grozę, to wcześniej zdarzało mi się powracać do książek Stephena Kinga i jego -moim zdaniem – mistrzowskich książek jak Lśnienie czy Misery. No, i ponieważ z moją córcią razem sporo czytamy, to wracam do wielu lektur z czasów mojego dzieciństwa i jednym z takich pięknych powrotów jest cykl książek o Narnii C.S. Lewisa. Wspaniały triumf wyobraźni, i również – jak teraz na to patrzę z perspektywy osoby dorosłej – jest to literatura wcale nie wolna od grozy, tajemnicy, i wątków, dzięki którym możemy eksplorować – również jako dzieci – tę trochę ciemniejszą stronę życia.
Gdyby nie pisanie, to
W moim życiu pisanie odgrywało zawsze bardzo ważną rolę. Odkąd tylko nauczyłam się pisać, pisałam ciągle i piszę do dziś. Jako dziecko pisałam pamiętniki, wiersze, piosenki, opowiadania, jakieś zaczątki nigdy nie skończonych powieści. I właściwie tak jest do dzisiaj. Bo to, że niczego od dłuższego czasu nie wydaję, nie oznacza, że nie piszę. Piszę cały czas, choć nie zawsze są to rzeczy „publikowalne”. Pisanie układa mi w głowie to, czego nie jestem w stanie poukładać sobie w żaden inny sposób. Mogę coś zapisać i nawet nigdy więcej do tego nie wrócić, ale sam fakt zapisania jest końcem lub początkiem ważnego dla mnie procesu poznawania samej siebie. Tak w ogóle postrzegam każde kreatywne działanie, czy to pisanie, czy sztuki wizualne, czy muzykę – jako poznawanie samej/ego siebie.
Więc – tak – w moim przypadku bez pisania po prostu nie byłoby mnie.
Joanna Łańcucka – urodzona w Skierniewicach, wychowana w małej wsi na wschodzie Polski. Z zawodu plastyczka realizująca się głównie w malarstwie olejnym. Z lubością zajmuje się czytaniem, pisaniem oraz haftem artystycznym. Autorka bestsellera Stara Słaboniowa i Spiekładuchy (Oficynka).
Profil autorki: https://www.facebook.com/profile.php?id=100057663840770