Magdalena Paluch: Cześć Agnieszko, cieszę się, że możemy porozmawiać o Twojej najnowszej powieści W korzeniach wierzb. Gdzie znalazłaś pomysł na tytuł?
Agnieszka Kuchmister: Cześć, Magda 🙂 Tytuł po prostu pojawił się w mojej głowie przy pisaniu, zresztą, jak cała ta historia. Po prostu wypłynęła ze mnie, a ja tylko zapisywałam. Chciałabym, żeby inne książki pisało mi się tak łatwo! (bo przy kolejnej, która powstawała już po Wierzbach, narwałam się włosów z głowy!).
MP: W korzeniach wierzb to Twoja czwarta książka. Pamiętam, kiedy rozmawiałyśmy rok temu, że masz poczucie, że późno zaczęłaś pisać (autorka zadebiutowała w 2020 roku). Czy dziś już myślisz inaczej?
AK: Cały czas myślę, że to trochę późno, że przez te lata, które minęły mi na rzeczach mniej istotnych, mogłam stworzyć coś fajnego, zdobyć doświadczenie… Patrzę na pisarzy, którzy są mniej więcej w moim wieku, mają na koncie po kilkanaście książek i zastanawiam się: w jakim miejscu znajdowałabym się teraz, gdybym też zaczęła wcześnie? Z drugiej strony, może to, co wydałabym w wieku dwudziestu kilku lat, byłoby gorsze od tego, co piszę teraz, mając za sobą dużo różnorodnych doświadczeń, życiowy bagaż? Ale nie ma co gdybać, trzeba pisać 😉
MP: Po Florentynie od kwiatów i Nadziei od zwierząt pozostałaś w klimatach realizmu magicznego, folkloru, wierzeń… Kiedy pojawiła się u Ciebie fascynacja właśnie tą tematyką?
AK: Od zawsze ciągnęło mnie w stronę tajemnic, magii, tego, co ukryte w przeszłości, czy przed naszym rozumieniem. Ja w taki właśnie sposób patrzę na rzeczywistość i w taki ją opisuję.
MP: Robisz research przed napisaniem powieści?
AK: Raczej w trakcie, kiedy potrzebuję jakichś informacji.
MP: Złą Wieś z Twej najnowszej książki prawdopodobnie można by odnaleźć w każdej z powojennych wsi, ale mnie ciekawi, czy to miejsce istnieje naprawdę, czy jednak jest wytworem Twojej wyobraźni, a może wspomnieniem z dzieciństwa?
AK: Kiedyś jeździliśmy na motorze w okolicach Bydgoszczy i minęliśmy znak Zła Wieś Wielka – zakochałam się w tej nazwie! Jednak Zła Wieś z książki jest wytworem mojej wyobraźni w stu procentach, chociaż na pewno w jakimś stopniu jest zlepkiem tych wszystkich maleńkich wsi, które znam.
MP: W jaki sposób tworzyłaś bohaterów W korzeniach wierzb? Pytam, ponieważ moim zdaniem bardzo realistycznie ukazałaś ich w swej książce (sposób zachowania, ubioru, mowy). Czy było to trudne zadanie?
AK: Jeśli powiem, że oni sami się stworzyli to zabrzmi to głupio? Cóż, trochę tak było. Siedziałam, pisałam, a postacie pojawiały się. Lubię pisać bez planu, bo wtedy mam w sobie taki luz, że cokolwiek napiszę, będzie ok, że historia nie musi wcale zmierzać do określonego punktu, jest plastyczna, może się zmieniać, zapętlać, nie ma reguł. Wtedy rzeczy same się dzieją.
MP: Gdzie znalazłaś pomysł na stworzenie W korzeniach wierzb? Czym (albo kim) się inspirowałaś?
AK: Jak wspomniałam wcześniej, nie miałam konkretnego pomysłu, jedynie pewien zamysł – że ma być wieś, jej mroczna przeszłość, a wszystko to widziane oczami trochę smutnej dziewczynki. Co do inspiracji, to na pewno we wszystkim, co piszę, są echa tego, co czytam, czy oglądam; Kolski, Tokarczuk, Bator, Schultz, Allende… Nie, że sobie słodzę i uważam, że piszę jak oni! Po prostu ich twórczość ma największy wpływ na moją artystyczną wrażliwość.
MP: Zatracasz się podczas pisania? „Wchodzisz” w fabułę?
AK: Czasami, ale szczerze mówiąc najczęściej jest odwrotnie, bo niestety mam spore problemy ze skupieniem się, wciąż mnie coś rozprasza i ciężko mi osiągnąć stan flow.
MP: A czy podczas tego procesu towarzyszy Ci muzyka? Czy podczas pisania najnowszej powieści tworzyłaś przy dźwiękach Type O Negative? 😉
AK: Nie, do pisania potrzebuję ciszy, więc najczęściej piszę w stopperach 😉 Czasami zakładam słuchawki i włączam jakąś muzykę do medytacji. Poza tym Piotr (moja druga połówka) jest deathmetalowym muzykiem, więc te stoppery to poniekąd konieczność cha cha! Type O Negative słucham w międzyczasie, od dwudziestu pięciu lat na okrągło 😉 Książka, nad którą teraz pracuję, jest lekko inspirowana ich płytą October Rust.
MP: W korzeniach wierzb, jak i pozostałe Twoje powieści, obraca się wokół słowiańskich wierzeń. Obecnie mieszkasz w Irlandii. Czy korci Cię czasem, by w jednej z kolejnych książek właśnie na nich oprzeć fabułę?
AK: Oczywiście! Kiedy uporam się z nową powieścią, zasiadam do pisania scenariusza, którego akcja będzie się toczyć w Dublinie z lat dziewięćdziesiątych. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, bo dopiero uczę się pisania w tej formie. Irlandia jest świetnym miejscem, jeżeli chodzi o różnorakie inspiracje – historia, wierzenia, niesamowite miejsca i natura. Dublin jest stary i mroczny, jest w nim ogromy literacki potencjał. Jednak Polska jest bliższa mojemu sercu, wolę pisać o Polsce.
MP: Swoją przygodę z pisaniem nieśmiało zaczęłaś od opowiadań. Wracasz czasem do krótkich form?
AK: Tak, w ciągu najbliższych miesięcy ukaże się kilka moich opowiadań w zbiorowych antologiach, m.in. w kolejnej części antologii słowiańskiego horroru Czarcie Runo.
MP: Na Twoim fanpage’u widziałam, że niebawem dostaniemy trzecią część serii Sokołowskiej pt. Jaśmina od snów. Czy znasz już przybliżony termin jej ukazania się i czy obecnie piszesz coś nowego?
AK: Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to jesienią, ale dokładnej daty jeszcze nie znam. A książka, nad którą teraz pracuję? Lata dziewięćdziesiąte, October Rust i tajemnice 😉
MP: Czy będziesz w Polsce w tym roku? Gdzie będzie Cię można spotkać?
AK: Nie mam na razie żadnych planów. Może jakieś jesienne targi? Bardzo bym chciała. Z wielką chęcią odwiedziłabym Kraków i wypiła herbatę w Czajowni (bo tam podobno pisze Rak, może jego geniusz udzieliłby się i mi, może to przez tę herbatę on tak pisze? ;))
MP: Czego mogę Ci dziś życzyć?
AK: Abym miała tyle czasu, żeby starczyło go na zrealizowanie wszystkich pomysłów! Wielkie dzięki <3
MP: Trzymam kciuki za to marzenie i mam nadzieję – do zobaczenia w Krakowie 🙂 Dzięki za rozmowę!
Agnieszka Kuchmister – absolwentka polonistyki, dziennikarstwa i PR. Propagatorka praw zwierząt, pasjonatka psychologii, dobrego piwa i życia blisko natury. Hobbystycznie ilustratorka. Debiutowała w roku 2020 zbiorem opowiadań Listopad. Na swoim koncie ma również powieści Florentyna od kwiatów oraz Nadzieja od zwierząt (Książnica). Najnowsza – W korzeniach wierzb – ukazała się w kwietniu.