Magdalena Paluch: W marcu Magazyn Histeria obchodził dziesięciolecie swego istnienia, ale… w dość nietypowy sposób postanowiliście uczcić dekadę działalności…
Magazyn Histeria: Z jednej strony to bardzo typowy dla nas sposób, ponieważ od pierwszego numeru zajmujemy się publikowaniem opowiadań. Tym razem są to teksty autorów, którym pomogliśmy rozwinąć skrzydła. Jedyna nietypowa rzecz to to, że jest to ostatni numer.
MP: Zanim porozmawiamy o powodach Waszej decyzji, chciałam wrócić do początków Histerii – jak to się zaczęło?
MH: Od czasów liceum, w którym się poznaliśmy, zajmowaliśmy się wspólnie wieloma rzeczami związanymi ze sztuką. Nieustannie szukaliśmy pola, na którym mógłby się rozpędzić nasz kreatywny tandem. Jeśli chodzi o literaturę, to Błażeja bardziej ciągnęło w kierunku poezji, a Maćka w kierunku opowiadań. Wspólnie stwierdziliśmy, że w Internecie brakuje przestrzeni do publikowania swoich krótkich form związanych z szeroko pojętą grozą i mimo że nie mieliśmy żadnego doświadczenia – tę przestrzeń stworzyliśmy.
MP: Czy w ekipie Magazynu Histeria zawsze byliście tylko we dwójkę? Czy kiedyś ten projekt zrzeszał więcej osób?
MH: Histerii nigdy nie tworzyły tylko dwie osoby. Wokół tego projektu zgromadziło się wiele zdolnych, kreatywnych osób, bez których żaden z numerów nie wyglądałby, tak jak wyglądał. I mamy tu na myśli zarówno oprawę graficzną, korektę i promocję.
MP: Jak dzieliliście obowiązki w Histerii? Czym zwykle zajmował się Maciej, a czym Błażej?
MH: Czytaliśmy i wybieraliśmy opowiadania wspólnie. Błażej jako osoba bardziej medialna reprezentował Histerię na konwentach i wywiadach. A Maciek wolał nie wychodzić do ludzi i w tym czasie promować magazyn w mediach społecznościowych.
MP: Na łamach Magazynu Histeria początkujący autorzy mogli zaprezentować swoje teksty. Znajdziemy wśród nich znane nazwiska?
MH: Tak, w spisie treści ostatniego numeru (śmiech).
MP: A wiecie, ile przez dziesięć lat działalności przewinęło się tekstów w Histerii? Liczyliście? Mówię już o tych opublikowanych.
MH: Nigdy tego nie liczyliśmy, zapadły nam w pamięć nie liczby, a konkretne tytuły, jak np. Czarna kawka, czy Pamiątka z Tuberkulozy. Ale coś około 500 na pewno.
MP: Czy byli autorzy, którzy do Was wracali, mimo że np. już zostali rozpoznawani wśród czytelników? Wiecie, wracali do Was z sentymentu.
MH: To raczej my wracaliśmy do nich, zapraszając ich po jakimś czasie jako gości specjalnych lub proponując udział w tematycznej antologii.
MP: Histeria organizowała również konkursy literackie, w, których zasiadało fachowe jury, m.in. Krzysztof Biliński (wydawnictwo IX) czy Olga Kowalska (Wielki Buk). Dużą popularnością się cieszyły?
MH: Na początku popularność konkursów była dość duża. Czasem bardzo. Jednak od pewnego momentu ilość nadsyłanych tekstów znacznie spadła. Wiązało się to również z obniżeniem ich poziomu. W związku z tym podjęliśmy decyzję o zawieszeniu konkursów.
MP: Pojawiła się również antologia THE BEST OF HISTERIA, przy współpracy z wydawnictwem Phantom Books, gdy jego szefem był jeszcze Sebastian Sokołowski. Opowiedzcie mi o kulisach powstania – co to był za projekt?
MH: Po 6 latach naszej działalności Sebastian odezwał się do Błażeja z propozycją wydania na papierze antologii, na którą złożyły się najlepsze opublikowane dotychczas teksty. Stwierdziliśmy, że to jedyna okazja, aby nasz magazyn pojawił się w tradycyjnej formie. Dzięki tej współpracy mamy miłą pamiątkę.
MP: Oczywiście, jeśli już o projektach mowa, nie mogę nie wspomnieć o cudownej KOSIE – antologii grozy kobiecej, którą mogłam z Wami przygotować. Za co jeszcze raz bardzo dziękuję 🙂 No i musicie przyznać – dobrze się pracuje z autorkami 😉
MH: Z autorkami współpracowało się bardzo dobrze, ale jeszcze lepiej z pomysłodawczynią projektu 😉
MP: Wiem, że nie zadaje się takich pytań, ale… ulubiony numer redaktorów Histerii to?
MH: Numer w całości poświęcony weird fiction, gdzie gościem specjalnym był sam Thomas Ligotti.
MP: Co Wam dało tych dziesięć lat pracy przy tworzeniu Magazynu?
MH: Poczucie, że można zrobić coś z niczego i świadomość, że odwaliliśmy kawał dobrej roboty.
MP: Zatem, powiedzcie, skąd decyzja o zawieszeniu działalności?
MH: Syndrom wypalenia wydawniczego 😉 A tak poważnie – uznaliśmy, że nasza misja dobiegła końca. Od dłuższego czasu nie udało nam się nikogo wypromować, otrzymywaliśmy coraz mniej tekstów i to wszystko wpływało na spadek naszej motywacji i zaangażowania do dalszego prowadzenia Histerii.
MP: Jakiś czas temu Sebastian Sokołowski, twórca portalu Okiem na Horror, czasopisma OkoLica Strachu oraz pierwszy właściciel wydawnictwa Phantom Books powiedział „dość”. Teraz Wy. Jak myślicie, czy to będzie zjawisko postępujące? Że ludzie, którzy dali od siebie dużo dla polskiej grozy, będą się od niej oddalać?
MH: Mamy nadzieję, że tak się nie stanie. Bo nie chcielibyśmy być zapamiętani jako prekursorzy rozkładu polskiej grozy. Nawet jeśli ktoś się oddali, to na jego miejsce przyjdą inne osoby i równowaga zostanie zachowana.
MP: To co teraz? Skoro nie Magazyn, Histeria, to…?
MH: Groza istnienia 😉 Póki co nie planowaliśmy kolejnych wspólnych projektów, lecz nie wykluczamy ich w przyszłości.
MP: Czego mogę Wam dziś życzyć?
MH: Żebyśmy kiedyś wpadli na równie dobry pomysł co Histeria.
MP: Ja Wam bardzo dziękuję nie tylko za tę rozmowę, ale i za 10 lat Histerii i za wspieranie moich inicjatyw Grozownia Festival (wcześniej KFASON) czy #grozajestkobietą. Życzę Wam wszystkiego dobrego. I do zobaczenia! 🙂
Wszystkie numery Magazynu Histeria znajdziecie tu: http://magazynhisteria.pl/