Magdalena Paluch: Darku, 19 czerwca minie 10 lat od premiery Twojego krótkometrażowego filmu na podstawie opowiadania Stephena Kinga Lament paranoika. Przyznam szczerze, że nawet nie wiem, kiedy ten czas upłynął. Dopiero był 2014 rok, a tu nagle… jubileusz! Opowiedz o początkach całego projektu.
Darek Kocurek: Czas biegnie nieubłaganie. Sam jestem zaskoczony, że to już 10 lat. 2014 rok to czas, kiedy byłem dosyć aktywny na rynku kingowym – okładki, kalendarze, jak i współpraca z zagranicznymi fan clubami Kinga. I tak w 2013 roku robiłem ilustrację do plakatu kolejnej zagranicznej amatorskiej ekranizacji opowiadania Kinga. Bodajże było to opowiadanie In the deathroom. I nagle po prostu zadałem sobie pytanie: jak to możliwe, że w Polsce, gdzie jest tyle fanów S. Kinga, nikt nie zrobił jeszcze podobnej amatorskiej ekranizacji? Pomyślałem, że skoro nikt się tego nie podjął, to zrobię to ja :D. I tak z mglistym zarysem pomysłu oraz bez jakiegokolwiek sprzętu zabrałem się do pracy.
MP: Dlaczego Twój wybór padł akurat na Lament paranoika?
DK: Na warsztat wziąłem jedno z najmniej znanych – napisanego wierszem – opowiadań, Lament Paranoika. Utwór ze zbioru Szkieletowa załoga jest tak niekonwencjonalny i odbiegający od innych dzieł SK, że już samo to czyni go bardzo interesującym wyzwaniem. Mnie dodatkowo interesowała jego warstwa plastyczna. Chciałem go zrealizować w mrocznym, monochromatycznym klimacie, z elementami typowymi dla filmów noir. Wtedy wydawało mi się, że będzie w miarę prosty do zrealizowania od strony technicznej. Już wkrótce przekonałem się, jak bardzo się myliłem, a wiązało się to z coraz nowymi pomysłami w trakcie produkcji.
MP: Jak długo powstawał film?
DK: Prace trwały około roku. Przez ten czas borykałem się z mnóstwem problemów technicznych i sprzętowych. Wspomnę, że przystąpiłem do prac, nie dysponując nawet kamerką. Pierwotnie filmik miał być niezwykle prosty. Jedna scena w pokoju paranoika z udziałem tylko jednego aktora, w tle lektor. Ale szybko ten pomysł skasowałem i rozbudowałem scenariusz do kilkunastu scen, tak by wykorzystać maksymalnie potencjał drzemiący w tym opowiadaniu. To oczywiście stworzyło nowe problemy i wyzwania. Wymagało też dodatkowej obsady.
MP: A możesz opowiedzieć o szczegółach pracy? Jak krok po kroku powstawały kadry, jak wyglądał montaż?
DK: Całość zrealizowałem sam. Żadne z tych miejsc nie istnieje w rzeczywistości. Wszystkie sceny z udziałem aktorów były kręcone na zielonym tle. Tło podkładane było już cyfrowo, czyli nikt nie wiedział dokładnie, jak finalnie będzie wyglądała scena, w której bierze udział. Starałem się to oczywiście w miarę możliwości zobrazować w trakcie zdjęć. Ale prawdą jest to, że czasem sam dokładnie nie wiedziałem, jak finalnie będzie wyglądać dana scena, gdyż na etapie montażu wprowadzałem zmiany czy to z powodów technicznych, czy z uwagi na nowy pomysł. Wszystkie zdjęcia kręcone były w Katowicach, jedynie materiały związane z metrem zebrałem w warszawskim metrze. Niektóre sceny były proste w realizacji, inne okazywały się nie lada wyzwaniem. Taką sceną jest między innymi człowiek bez twarzy pełzający rurami kanalizacyjnymi. To jedna z tych dłużej realizowanych. Od początku też zależało mi, by lektorem był aktor Leszek Teleszyński, którego interpretacja Lśnienia S. Kinga bardzo mnie zachwyciła. Po wielu tygodniach i uruchomieniu wszystkich wydawniczych kontaktów udało mi się dotrzeć i namówić do współpracy pana Teleszyńskiego. Dźwięk nagraliśmy w studio w Warszawie. Równolegle ze zdjęciami i montażem scen pracowałem też nad dźwiękiem. Dwa paranoikowe utwory stworzyłem sam, natomiast znakomity utwór otwierający i zamykający filmik jest autorstwa Jacka Kuderskiego – basisty zespołu Myslovitz.
MP: W filmie możemy rozpoznać znanych autorów. Oni realnie wystąpili w Lamencie… czy zastosowałeś jakieś swoje czary? 🙂
DK: Tak. To naprawdę oni :). Dodajmy, że obaj autorzy to prywatnie fani Stephena Kinga. Jakub Ćwiek zgłosił się sam do projektu i wybrał sobie rolę człowieka z metra. Stefanowi Dardzie zaproponowałem mały epizod taksówkarza. Zgodził się od razu. Ponieważ obaj pisarze są spoza Katowic, więc problemem było tylko zorganizowanie spotkania na zdjęcia, ale ostatecznie udało się i tak oto możemy ich zobaczyć w bardzo nietypowej roli 😉
MP: Czy w przyszłości będzie można mieć regularny dostęp do tej krótkometrażówki, czy raczej zostawiasz ją na specjalne okazje jak ta?
DK: 10. rocznica to moim zdaniem doskonała okazja na odświeżenie filmiku. Przez ten czas doszło sporo nowych fanów Kinga, którzy zapewne nie wiedzą nawet o tym projekcie, więc jest to też okazja dla nich. Natomiast pamiętajmy, że Lament Paranoika, jak każdy produkt Kinga, jest obarczony prawami autorskimi. Nawet oficjalne adaptacje nie mogą być dostępne w sieci w całości. Może być natomiast wyświetlany na wszelkich fanowskich imprezach, konwentach itp., bez czerpania korzyści finansowych z tego tytułu – co też miało miejsce w ostatnich latach. Lament… gościł m.in. na Kfasonie, Pyrkonie i kilku festiwalach. W przypadku zainteresowania projekcją proszę o kontakt.
MP: Wrócę jeszcze na chwilę do prac graficznych – był taki czas, kilka lat temu, że grafiki Darka Kocurka zdobiły wiele książek (m.in. powieści Stefana Dardy). Może się mylę, ale wydaje mi się, że przestałeś projektować okładki? Dlaczego?
DK: Z różnych powodów mocno ograniczyłem działalność graficzną, zrezygnowałem z wielu projektów komercyjnych i faktycznie trudno byłoby obecnie znaleźć nową okładkę mojej produkcji. Niemniej osoby śledzące moje profile na pewno mogą liczyć na różne, nowe projekty. Z tych mniej znanych moich poczynań jest realizacja ilustracji do serii klasycznych… westernów 😀
MP: Masz teraz w planach jakieś projekty graficzne? Może można Twoje prace zobaczyć na jakiejś wystawie?
DK: Mimo ograniczeń, o których wcześniej wspominałem, ciągle coś projektuję i mam masę nowych pomysłów. Spora część ostatnich prac to Śląsk, jakiego nie znacie, bo w mrocznych, postapokaliptycznych klimatach. Prace te można było przez długi czas oglądać na wystawie w Rudzie Śląskiej. A za samą wystawę byłem nominowany do nagrody ŚLĄKFA Śląskiego Klubu Fantastyki. Co do kolejnych wystaw, to są pewne propozycje, ale na chwilę obecną na etapie mglistych planów. Są też pewne projekty, o których na razie nie mogę wspomnieć, a okażą się zapewne sporą niespodzianką.
MP: A film? Skoro Lament paranoika ma już 10 lat, może pora na coś nowego?
DK: Myślałem nawet o remaku Paranoika :). A to dlatego, że teraz mógłbym wiele scen zrobić po stokroć lepiej. Jednakże realizacja filmów to czasochłonna sprawa, o czym przekonałem się niedawno, realizując zaledwie trzyminutowy klip do piosenki Jacka Kuderskiego Fotograf mgieł. Poważniejszych filmowych projektów w najbliższym czasie nie przewiduję.
MP: Czego, Darku, mogę Ci dziś życzyć?
DK: Dużo zdrowia i ciekawych pomysłów.
MP: Zatem dużo zdrowia dla Ciebie! Bardzo dziękuję za rozmowę i mam nadzieję – do zobaczenia niebawem!
Darek Kocurek – Ślązak z urodzenia i z wyboru, na co dzień mieszka i pracuje w Katowicach. Pasjonat grafiki komputerowej i fotografii. W swoich pracach zwykle łączy grafikę 2D/3D z fotomontażem. Fantastyka, horror i postapokaliptyczne pejzaże są mu szczególnie bliskie.
Tworzył plakaty, kalendarze i okładki do powieści jednego ze swoich ulubionych pisarzy – Stephena Kinga, ale również takich autorów jak O. S. Card czy Stefan Darda. Jego prace publikowane były na łamach polskich i zagranicznych czasopism. Ma na koncie kilka indywidualnych wystaw swoich grafik komputerowych. Autor pierwszej w Polsce amatorskiej ekranizacji opowiadania Lament paranoika Stephena Kinga, która zdobyła wyróżnienie na VIII Festiwalu Filmowym „Nakręceni” 2014 w Bełchatowie oraz 2. miejsce na Festiwalu Filmów krótkometrażowych „Nightmares and dreamscapes of Stephen King” w Rosji.
Laureat nagrody przyznawanej przez Śląski Klub Fantastyki „Śląkfa 2015” w kategorii Twórca Roku.