Tajemnice… Któż z nas ich nie miał w wieku nastoletnim? Wiadomo, że najwięcej sekretów miało się przed rodzicami (np. kiedy na początku semestru wpadła kiepska ocena z matematyki; niestety zaliczam się do tych „szczęściar”, które musiały mieć same piątki, bo inaczej to dno i wodorosty :D), ale też nie wszystkimi tajemnicami dzieliłam się z przyjaciółkami, bo były zbyt osobiste, zbyt trudne w mówieniu o nich albo po prostu miałam poczucie, że mogą być odebrane jako śmieszne. Wtedy idealnym rozwiązaniem stawało się prowadzenie pamiętnika (to jeszcze zanim era blogów i innych mediów społecznościowych na dobre zagościła w naszym życiu. Pytanie tylko, czy teraz ma się tajemnice, skoro ludzie wykazują potrzebę ekshibicjonizmu…) i zapisywanie w nim, choćby krótko, swoich emocji, swoich sekretów, marzeń, imion kolejnych platonicznych sympatii.
Ze swoimi tajemnicami mierzą się również bohaterowie książki Sekrety nigdy nie umierają Vincenta Ralpha. Tyle że oni wyjawiają swoje sekrety co roku, w Halloween, w Chacie Cieni, opuszczonym budynku w lesie. To właśnie tu mogą zmierzyć się z trudnymi zdarzeniami z ich życia, wypowiadając je na głos i w ten sposób urządzając tajemnicom swego rodzaju pogrzeb. Jednak tym razem coś poszło nie tak i niedługo po trzydziestym pierwszym października Sama Halla i jego przyjaciół ktoś zaczyna prześladować. Nastolatkowie są szantażowani i zmuszani do robienia rzeczy nie zawsze zgodnych z prawem. W przeciwnym wypadku ich sekrety ujrzą światło dzienne. Z jakimi tajemnicami mierzą się główni bohaterowie, kim jest ich prześladowca i czy to powieść z happy endem? Tego dowiecie się, sięgając po Sekrety nigdy nie umierają.
Kiedy przeczytałam opis książki, w pierwszym momencie przyszedł mi na myśl film Koszmar minionego lata w reżyserii Jima Gillespiego. Tam również bohaterami jest czworo nastolatków, z tym że ich winą jest potrącenie nieznajomego mężczyzny i wrzucenie jego ciała do morza. Rok później zaczynają się zdarzać RZECZY. W przypadku powieści Sekrety nigdy nie umierają – jak już wcześniej wspomniałam – kartą przetargową prześladowcy są ich tajemnice. Krok po kroku odsłaniane i krok po kroku odkrywające mroki ludzkiej natury.
I mimo że raczej nie sięgam po książki dla młodzieży (choć kilka mam za sobą, choćby TO Stephena Kinga, które zaliczyć można do YA. Przynajmniej jej połowę :)), to powiem Wam, że całkiem przyjemnie czytało mi się powieść Vincenta Ralpha. Co prawda gdzieś po drodze trochę domyślałam się rozwiązania zagadki, to jednak autor zrobił zgrabny twist, którym na chwilę rozproszył moją dedukcję. A i zakończenie nie jest takie oczywiste i spokojnie mogłoby być wstępem do kontynuacji albo swego rodzaju spin-offu.
W dużej mierze o sile fabuły stanowią nastoletni bohaterowie, którzy są rezolutnymi dzieciakami. Mają poukładane w głowie na tyle, na ile można mieć, będąc w kleszczach szalejących hormonów. Natomiast dążenie do prawdy, ich relacje itp. są jak najbardziej naturalne. I – w moim odczuciu – logiczne. Myślę, że każdy z nas w podobnej sytuacji zachowałby się jak Sam Hall i grupka jego przyjaciół.
Poza śledztwem, które na własną rękę prowadzą główni bohaterowie, ważną rolę w powieści odgrywają ich relacje z rodzicami. Autor wskazał na bardzo istotną rzecz – że trudno buduje się więzi rodzinne, kiedy rodzice i dzieci nie potrafią być szczerzy wobec siebie. A nam, pokoleniu czterdziestolatków (wszak w innym życiu mogłabym być mamą nastolatka!) wytyka palcem zasiedzenie w mediach społecznościowych, gdzie wciąż wielu z nas marzy o sławie, tym samym życie rodzinne zostawiając gdzieś w tle. Porusza również kwestię przerzucania własnych, niespełnionych ambicji na potomstwo.
Podsumowując, Sekrety nigdy nie umierają polecam każdemu, kto lubi opowieści z lekkim dreszczykiem, w których pierwsze skrzypce grają nastolatkowie oraz tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z grozą/thrillerem. To taki przyjemny wstępniak. Ja się nie przestraszyłam, ale jakby nie było – masa horrorów książkowych, filmowych i growych już za mną. Natomiast czas spędzony przy tej lekturze oceniam jako dobrze spędzony. Polecam!