„Piąta skóra Nigumy” Aleksandra Bednarska

Kiedy miałam naście lat, często zdarzało mi się wchodzić do bardzo popularnych w tamtym okresie sklepików indyjskich. Przyciągały mnie do nich kolorowe suknie z oryginalnymi wzorami, które kusiły przez wystawową szybę i lubiłam zapach kadzidła. Był nawet czas, kiedy zdarzało mi się palić takie w domu, choć później musiałam dość długo wietrzyć pokój 😉 Sukienkę indyjską miałam jedną: długą, brązową, zakrywającą wszelkie mankamenty figury. Całkiem często ją nosiłam, co jest dosyć ciekawe, bo do dziś ciężko mnie wcisnąć w jakąś kieckę, ale myślę, że po prostu dobrze się w niej czułam. Nie pamiętam, co się z nią stało: czy mi się znudziła, czy ją zniszczyłam. W każdym razie była taka jedna w moim życiu. Teraz już nie zaglądam do sklepików indyjskich, bo nie są dla mnie w żaden sposób atrakcyjne i kojarzą mi się z niepotrzebnymi pierdółkami, ale może to ja się zestarzałam i nie dostrzegam już w tych miejscach nic wyjątkowego. Choć gdybym natrafiła na sklepik Ewy – bohaterki książki Piąta skóra Nigumy być może (ale tylko być może) zmieniłoby się moje nastawienie. O ile wcześniej nie zostałabym… ale… nie uprzedzajmy faktów 😉

Główna bohaterka jest właścicielką małego sklepiku z orientalną biżuterią, który znajduje się w podziemiach Dworca Centralnego w Warszawie. Ewa – bo takie imię przyjęła Niguma wśród śmiertelnych – w swej codzienności napotyka na wyjątkową kobietę. To stała klientka sklepiku. Nasza bohaterka z dnia na dzień jest coraz bardziej zafascynowana nową nieznajomą i małymi krokami dąży do tego, by dziewczyna się do niej zbliżyła. Jak się potoczą losy tych dwóch kobiet i co nas spotka na końcu tej historii? Tego dowiecie się, sięgając po powieściowy debiut Aleksandry Bednarskiej.

Tym razem autorka zabiera nas w podróż szlakiem mitologii indyjskiej. Jej bohaterka, Niguma, to jedna z dakiń, czyli istot, które określano czasami jako te, które zamieszkują cmentarze. Tam miały jeść ludzkie mięso, pić krew czy tańczyć przyozdobione kośćmi zmarłych. Ubrana w skórę Ewy – jak już wcześniej wspomniałam – funkcjonuje wśród ludzi, prowadząc mały sklepić z orientalnymi różnościami. I powiem Wam, że początek powieści jest mocno niepokojący i grozy w nim całkiem sporo (to wtedy, gdy zaczynamy poznawać bohaterkę), potem napięcie znika, pozostawiając przede wszystkim ciekawość, dokąd zaprowadzi czytelnika ta opowieść.

Od premiery książki Piąta skóra Nigumy minęło trochę czasu i do dziś sporo opinii i informacji o powieści (jej interpretacji) pojawiło się już w sieci, więc nie chciałabym ich powielać, natomiast to, co mnie urzekło w całej tej historii, to że tak naprawdę każdy z nas jest taką Nigumą. Może nie mamy nadnaturalnych zdolności, ale podobnie jak ona nosimy różne skóry, różne maski, poszukujemy, zmieniamy się, kochamy czy cierpimy z miłości. Całe życie zdobywamy doświadczenie i nie raz – zanim podejmiemy dobrą decyzję, dokonamy dobrego wyboru – będziemy popełniać (często głupie) błędy.

W tej powieści nie znajdziecie grozy. Chyba że mówimy o grozie istnienia 😉 Jest za to doskonałym przewodnikiem po emocjach. Może ktoś z Was, dzięki tej książce, wskoczy na właściwe życiowe tory. Serdecznie polecam miłośnikom wierzeń i relacji międzyludzkich 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *