Wydawałoby się, że w czasach, w których żyjemy, nie ma już tematów tabu. Czasem mam wrażenie, że większość zagadnień odarliśmy ze swego rodzaju intymności, w tym nas samych. W końcu media społecznościowe pozwalają na wiele, byle było kolorowo/hardcorowo/słodko/obrzydliwie/etc. (niepotrzebne skreślić), ale jednak okazuje się, że jest temat, który wciąż i wciąż od siebie odsuwamy, zamiatamy pod ten przysłowiowy dywan. O czym mowa? O tym jedynym pewnym i nieodwracalnym wydarzeniu w naszym życiu. O śmierci. O przemijaniu. O umieraniu.
Im jestem starsza, tym częściej zdarza mi się myśleć o śmierci. Ale dzięki takim książkom, jak przedstawiona tu przeze mnie Ze śmiercią im (nie) do twarzy Anny Matusiak, powoli oswajam się z tym trudnym, ale i fascynującym tematem, jakim jest koniec życia.
Autorka oddała w ręce czytelnika zapis kilkunastu rozmów z osobami, które na co dzień zawodowo mają styczność ze śmiercią. Mamy tu m.in. wywiad z medium (czytając tę rozmowę miałam gęsią skórkę, serio!), z psycholożką hospicjum czy lekarzem, który przeprowadza w Holandii zabiegi eutanazji.
Każda z tych rozmów porusza wiele ciekawych zagadnień, które dotyczą ostateczności. Pytania są trafne, odpowiedzi bywają zaskakujące, a przytaczane opowieści często wzruszają. Co ciekawe, na kilka tych samych pytań zadanych przez autorkę, każda z osób odpowiedziała bardzo podobnie bez względu na wyznawaną wiarę, poglądy czy doświadczenie zawodowe.
Myślę, że to jest jeden z takich tytułów, które mogą (ale nie muszą) dać ukojenie osobom pogrążonym w żałobie czy tym czującym lęk związany ze swoją śmiercią. Gdyby ta książka ukazała się dziesięć lat temu, wiem, że łatwiej byłoby mi się pogodzić z odejściem mojej Przyjaciółki. Brakowało mi wtedy takiego plastra. Te rozmowy nie ukoją tęsknoty, nie zastąpią pustki, która zostaje z tobą już na całe życie po śmierci bardzo bliskiej osoby, ale mogą pomóc nam wrócić do codzienności.
Cieszę się, że coraz więcej książek oscylujących wokół tematyki śmierci i śmiertelności powstaje, a po tytuł Ze śmiercią im (nie) do twarzy Anny Matusiak polecam sięgnąć każdemu. To wartościowa lektura. Z nutką grozy (wywiad z medium!) 😉