Kiedy byłam dzieckiem, już takim w wieku szkolnym, ale jeszcze nie nastolatką, często lubiłam przesiadywać w bibliotece osiedlowej. Miałam to szczęście, że wtedy znajdowała się ona w bloku naprzeciwko mojego („po schodkach w dół”) i kiedy tylko chciałam, mogłam zaszyć się między regałami. Filia nie była jeszcze skomputeryzowana, czytelnicy mieli swoje kieszonki, w książkach znajdowały się karty, na których wbijało się pieczątką datę zwrotu, a w pomieszczeniach unosił się specyficzny zapach kurzu, papieru i czegoś jeszcze… Fajne czasy!
W każdym razie będąc dzieciakiem, oczywiście że czytałam książki dostosowane do mojego wieku, ale dość szybko oko zawieszało mi się na tytułach dla dorosłych (mimo że wypożyczalnia dla tychże znajdowała się w innym pomieszczeniu, ale bywałam tam po kryminały dla sąsiadki. Pani Jasia zawsze dawała mi za tę przysługę 5 złotych i czekoladę, więc… do przyjemności obcowania z książkami dochodziły jeszcze dwie inne:)). Dlatego uważam, że w tamtym okresie przegapiłam dużo fajnych tytułów dla dzieci i dlatego teraz, ponad 30 lat później, wracam do takich książek. Na pewno z sentymentu, ale też dlatego, że jako mama Grozolubisia chcę się lepiej orientować i poruszać właśnie po literaturze dziecięcej (młodzieżowej też). A nuż się przyda 😉
I tak oto niedawno w moje ręce trafiła książka Kristiny Ohlsson pt. Tajemniczy kot (jako posiadaczka dwóch kotów, wiadomo że nie mogłam przejść obok niej obojętnie). Jest to historia dwunastoletniej dziewczynki, Alvy, która wraz z mamą i młodszym braciszkiem, Ivanem, mieszkają w domku mobilnym w niewielkiej miejscowości Hovenäset. Trzy lata wcześniej spotkała ich tragedia – tato dziewczynki został śmiertelnie potrącony, a kierowca zbiegł z miejsca wypadku. Alva, wraz z przyjaciółmi Heidi i Harrym, zaczyna prowadzić śledztwo w temacie (policja z powodu braku dowodów zamknęła sprawę niedługo po wypadku). W międzyczasie do Hovenäset przybywają mała dziewczynka z mamą, która jest niemową, a w okolicy mieszkańcy zaczynają napotykać czarnego kota z białą łapką. Kim jest ten zwierzak? Co sprowadziło dziewczynkę z mamą do tej małej miejscowości i – przede wszystkim – czy Alva i jej przyjaciele rozwikłają zagadkę związaną ze śmiercią taty dziewczynki? Tego dowiecie się tylko, sięgając po powieść Tajemniczy kot.
Pochłonęłam tę książkę praktycznie za jednym zamachem i powiem Wam, że bawiłam się świetnie. Przede wszystkim dlatego, że cała historia jest bardzo dobrze napisana. Każdy rozdział powoli odkrywa istotne dla fabuły karty, ale… dawkuje je tak, że w głowie ma się myśl: „no dobra, jeszcze jeden rozdział i przerwa”. Tyle że ta przerwa nie chce przyjść, bo czytelnik chce WIEDZIEĆ, czy Alvie uda się rozwiązać śledztwo, a z drugiej strony pragnie, by ta opowieść nagle zyskała kolejnych dwieście stron… Tak właśnie płynie się przez tę historię. Jednak muszę Was ostrzec – nie jest to przyjemna opowieść. Znajdziecie tu motyw straty, przygnębienia, znajdziecie gniew, będą tajemnice, amatorskie kryminalne śledztwo i duuużo grozy. Ach, i wiadomo, że jest też trochę kota 😉 Klimat tej książki jest niesamowity, ale w końcu akcja powieści dzieje się w Skandynawii, więc samo miejsce, mówiąc kolokwialnie, robi robotę.
Pod kątem biblioterapeutycznym ta powieść podejmuje ważne zagadnienia: mierzy się z żałobą, z utratą rodzica, mierzy się ze strachem przed utratą rodzica/rodziny, wskazuje na siłę przyjaźni oraz ukazuje relacje córka-mama.
Co ważne, Tajemniczy kot jest drugą częścią cyklu przygód Alvy i jej przyjaciół (pierwsza nosi tytuł Diabelski młyn), ale każdą z opowieści można czytać odrębnie, bez straty fabularnej. W każdym razie ja tak zrobiłam i nie czułam, że za jakimś wątkiem nie nadążam.
Podsumowując, Tajemniczy kot to świetny horror dla dzieci (i nie tylko!), poruszający wiele ważnych wątków pod kocykiem dobrej rozrywki. Polecam Wam gorąco!
