Magdalena Paluch: Olu, wujaszek Han śmiga sobie wśród czytelników już dobrych kilka miesięcy, a ja chciałam zapytać, czy pamiętasz jeszcze moment, w którym Twój książkowy debiut ukazał się na rynku wydawniczym. Były emocje?
Aleksandra Bednarska: Emocje to mało powiedziane. Może jestem osobą, po której takie rzeczy mało widać, natomiast było to coś pomiędzy kamieniem milowym, a zderzeniem międzyplanetarnym. Nie zginęły co prawda żadne dinozaury, ale pozytywny szum przekroczył moje najśmielsze oczekiwania.
MP: Przed wydaniem Twojej książki ukazało się kilka opowiadań w antologiach i czasopismach. Czy pisałaś już wcześniej teksty? Zanim postanowiłaś pokazać je światu.
AB: Pisałam chyba od zawsze, przynajmniej odkąd posiadam tę umiejętność. Inspirowałam się głównie mitami z całego świata i książkami przygodowo-historycznymi, bo to były moje pierwsze lektury. A pokazywanie pisania światu zaczęło się w podstawówce, potem zwłaszcza na studiach zeszło na dalszy plan, bo niestety inne pasje i zobowiązania były bardziej absorbujące. Wciąż dobrze pisało mi się analizy i teksty naukowe. Do fabuł wróciłam stosunkowo niedawno, bo w sumie mi ich brakowało.
MP: Pamiętasz swój pierwszy napisany tekst?
AB: Że pierwszy to nie sądzę, ale pierwszy, jaki nadal pamiętam na pewno. Była to historia wilkołaka oparta na jakiejś francuskiej legendzie z zagadką: „kto zabił” w tle. Pamiętam, że było to straszne, śmieszne, ale według czytelników również nieco dziwne. Mam więc chyba swój styl, bo to w odniesieniu do większości tekstów, to nadal by się zgadzało.
MP: Twoje opowiadania są bardzo różnorodne. Znajdziemy wśród nich bizarro, weird fiction, groteskę… Lubisz tę różnorodność, czy jest ona spowodowana odgórnymi wymogami (np. nabór do antologii tematycznej)?
AB: I jedno i drugie. Zdarzało mi się próbować nowych rzeczy pod temat antologii, co bez względu na wynik naboru uważam za wartość dodaną. Lubię mierzyć się z nowymi wyzwaniami, ale mam też swoją sferę komfortu. Chętnie spróbuję każdej konwencji przynajmniej raz, a jak mi się nie spodoba lub nie wyjdzie, zostaje cała reszta.
MP: Brudne sprawki wujaszka Hana to zbiór opowiadań, w którym poruszasz się po tematyce mitologii azjatyckiej. Dlaczego Azja?
AB: Trochę z pasji, trochę z życia. Z wykształcenia jestem antropolożką kultury i sinolożką, spędziłam sporo czasu w Chinach i na Tajwanie. Podróże pozwoliły mi poznać kulturę Azji Wschodniej od podszewki, zobaczyć na własne oczy pewne mniej i bardziej znane w naszej części świata zjawiska. Do dziś, mimo że nie mieszkam w Azji, pracuję w kontakcie z kulturą chińską, więc można powiedzieć, że jestem na bieżąco i chcę się tym dzielić w przystępnej dla czytelnika formie.
MP: Nie bałaś się, że czytelnicy nie będą chcieli czytać orientalnych opowiadań grozy?
AB: Oczywiście, była to jedna z moich obaw. Bałam się, że niektórzy będą woleli bardziej swojski kontekst, innym Daleki Wschód się spodoba, ale nie w takim ujęciu. Strach przed tym, jak twór zostanie odebrany, jest chyba zawsze. Tu jednak nie paraliżował, a motywował, by dać z siebie wszystko i dopracować azjatycki klimat najlepiej jak się dało.
MP: Masz ulubione opowiadanie z tego zbioru?
AB: Pytanie z cyklu: matko, które dziecko lubisz najbardziej? (No ba! – MP) Ale tak z ręką na sercu, mam sentyment do trzech: Leć i o drogę nie pytaj, mimo że bardzo ciężko mi się pisało, Tamten raz w Kentingu, bo jest o kimś w moim wieku oraz Zjedz mnie i wypij, dlatego że pokazuje przewrotność toksycznej namiętności.
MP: Brudne sprawki wujaszka Hana mimo że są zbiorem opowiadań, to można je traktować jako całość, a poszczególne teksty – na upartego – jak rozdziały książki. Czy trudno było wpleść w opowiadania wątek Wujaszka?
AB: Właściwie nie miałam z tym większych problemów. Wujaszek jako wybitna szara eminencja czuje się jak ryba w wodzie, przemykając w tle. Myślałam o nim jako o wspólnym mianowniku zbioru, bo zło naprawdę groźne i niepojęte jest czymś, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Mimo że każda z historii ma innych bohaterów i antagonistów, obecność Wujaszka czuć. Trochę jak ciepły oddech na karku w ciemnym pokoju, do którego nikogo przecież nie wpuszczaliśmy.
MP: Aktualnie Twoje teksty walczą o nominacje do Nagrody Zajdla. Które to są i gdzie można znaleźć listę do głosowania?
AB: W kategorii powieść Brudne sprawki wujaszka Hana.
W kategorii opowiadania natomiast:
Przyszłość ma zapach brzoskwiń Nowa Fantastyka 8-23
Ten, który nie spadł z nieba w antologii Obcość
Manicure na Anetę w antologii Gruzy
Wszystkie oczy patrzą w antologii City 6
Druga połowa nieba w Snach Umarłych 2023
Wieczna służba w Stojąc po kostki w zapachu ryb
Pełną listę pomocniczą utworów można znaleźć na profilu FB Zew Zajdla.
MP: Aktualnie na rynku wydawniczym niewiele jest polskich autorek piszących grozę. Sporo dziewczyn zrobiło sobie przerwę od pisania albo całkiem je porzuciło (nad czym ubolewam). Niektóre „wychodzą” z gatunku do szerszej publiczności. Pojawiają się nowe nazwiska (jak np. Twoje), a ja się zawsze zastanawiam, czy to będzie autorka jednego tekstu, czy jednak zostanie w gatunku na dłużej. Jak to jest z Tobą?
AB: Wydaje mi się, że ta sytuacja wynika trochę z tego, jak wygląda środowisko grozy. Po pierwsze z jakiegoś powodu traktuje się je jako niszę w niszy fantastyki, a po drugie, mimo masy świetnych osób autorskich, ciężko się z niego trafić do szerokiej gamy czytelników. Groza, mimo że jest i będzie czytana, często jest kojarzona z tą w wydaniu krwistym, pulpowym, mocnym i przez to nie dla każdego. Żeby nie było, nic przeciwko takiej grozie nie mam, ale są gusta i guściki. Stąd próby, by sprzedać horror szerszej publiczności pod płaszczykiem „obyczajówki” lub „thrillera paranormalnego”.
A jak będzie ze mną? Lubię suspens i gęstą atmosferę niedopowiedzenia, ale też próbować nowych smaczków. Element grozy będę więc stosować, jednak nie podporządkuję mu absolutnie każdej fabuły.
MP: A śledziłaś wcześniej polskie autorki grozy? Czytałaś ich teksty?
AB: Szanuję bardzo warsztat Anny Marii Wybraniec. Lubię też prozę Anny Musiałowicz, Dagmary Adwentowskiej i Aleksandry Knap. Cieszę się, że nas, autorek, jest coraz więcej i każda ma swoje, ciekawe spojrzenie na gatunek.
MP: To pytanie zawsze wzbudza emocje wśród czytelników, ale czy groza jest kobietą?
AB: Groza może być każdym i wszystkim, jak tylko osoba autorska użyje wyobraźni. A tak na poważnie, jako antropolożka kultury uważam, że piszemy zawsze przez pryzmat własnych doświadczeń. To, jak identyfikuje się autor, zawsze rzutuje na tekst w sposób pośredni, jeśli opisujemy czyjąś historię, i bezpośredni, jeśli czerpiemy z własnego bagażu. Możemy zatem obie napisać o dziewczynie, która boi się sąsiada z dołu, i gwarantuję, że wyjdą dwie zupełnie inne historie. I nie chodzi tu o fabułę, a o warstwę językowo-emotywną, tło, perspektywę. Podsumowując: groza może być każdym z nas, bo to jak ją postrzegamy jest cechą unikatową.
MP: Nie mieszkasz w Polsce, zatem co skłoniło Cię do wydawania tutaj? Nie chciałaś spróbować swoich sił za granicą?
AB: Że tak polecę klasykiem: Michał Korybut Wiśniowiecki mówił w 5 językach i w żadnym ponoć nic nie miał do powiedzenia. Mówię też w 5, chociaż innych i mam o tyle lepiej, że w każdym, który znam, da się ze mną dogadać. Pisarsko czuję się jednak najlepiej po polsku. Niemniej, chcę żeby o Wujaszku było głośno, więc dołożę starań, żeby można go było czytać również w tłumaczeniach.
MP: Czym zajmujesz się na co dzień?
AB: Pracuję w chińskiej korporacji zajmującej się rozwojem sieci 5G w Europie Południowej i Zachodniej. Zajmuję się kontrolowaniem procesów oraz poniekąd mediacją kulturową, bo bez tego się nie da.
MP: Masz swojego literackiego mistrza?
AB: Zawsze i wszędzie Edgara Allana Poego. Po pierwsze był prekursorem wielu trendów takich jak przenikanie się gatunków, kryminał i czerpanie inspiracji z folkloru w sposób kreatywny. A po drugie, też bardzo ważne, był światłym, jak na epokę romantyzmu, zwolennikiem praw kobiet.
MP: Czy pracujesz teraz nad jakimś tekstem?
AB: Pracuję obecnie nad konspektem czegoś większego i inną książką, która długo we mnie dojrzewała. Robię też przerwy na krótkie strzały w formie opowiadań, bo nie byłabym sobą. W skrócie: praca wre.
MP: Czy będzie można Cię w tym roku spotkać na targach książki, konwentach?
AB: Niestety, na ten moment pewne jest tylko to, że do końca kwietnia raczej nie. Prawdopodobnie pojawię się na majowych targach w Warszawie: Vivelo lub Targach książki. Zamierzam jednak nadrobić spotkaniami online oraz latem i jesienią. Z raczej pewnych punktów programu: Skiercon, a reszty dowiecie się, śledząc mój profil autorski.
MP: O czym marzy Aleksandra Bednarska – autorka?
AB: O tym, by móc się z czytelnikami jak najszybciej podzielić moją kolejną książką.
MP: Dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za Zajdla 🙂
Aleksandra Bednarska – sinolożka, antropolożka kultury, pisarka, poniekąd mediatorka kulturowa. Mieszkała w Pekinie i na Tajwanie, a skończyła w mediolańskim Chinatown. Miłośniczka legend miejskich, ciekawie brzmiących języków i kofeiny. Laureatka konkursu Południowe Podlasie w innym wymiarze. Publikowała m.in. w Nowej Fantastyce, Snach Umarłych, Gruzach, Wszystkich kręgach piekieł, Baźniach i Bizarretkach. Samodzielnie debiutowała zbiorem opowiadań weird fiction Brudne sprawki wujaszka Hana.