Wstyd się przyznać, ale z historią nigdy nie było mi za pan brat. Oczywiście daty czy wydarzenia, które należy znać – znam, ale nigdy nie miałam potrzeby zagłębiania się w te ostatnie ponad program. Za to na Mazury wybieram się jak sójka za morze. Tak, dokładnie ta z wiersza Jana Brzechwy. Może kiedyś tam w końcu dotrę, bo słyszałam, że jest pięknie. I tę właśnie wyjątkowość Mazur połączyła wraz z wątkami historycznymi Anna Bengueddah w swej powieści Cienie przeszłości.
Bohaterką opowieści jest Inka, dziennikarka, która pewnego dnia otrzymuje ciekawy temat do zgłębienia: ma napisać artykuł o żołnierzach wyklętych. Zostaje oddelegowana na wspomniane już Mazury, bo właśnie tam, prawdopodobnie, znaleziono szczątki byłych żołnierzy powojennej Polski. Kobieta traktuje to zlecenie jako szansę na rozwój kariery, jednak wszystko zaczyna się komplikować, gdy przybywa na miejsce… Nie tylko dlatego, że tak daleko od domu spotyka bliskiego znajomego z lat szkolnych, ale też dlatego, że tamtejsze lasy skrywają pewną tajemnicę… Czy Ince uda się ją wyjaśnić? Na to pytanie może Wam odpowiedzieć wyłącznie lektura powieści Cienie przeszłości.
Powiem Wam, że kiedy autorka odezwała się do mnie z propozycją przeczytania tej książki, zawahałam się tylko na moment. No bo ja i historia? Czy mnie to w ogóle zainteresuje? Mimo że coraz częściej czuję, że jestem gotowa na sięganie po tytuły związane z historią naszego kraju (tak, starość ;)). W każdym razie zgodziłam się, bo lubię wspierać autorki czy autorów, którzy debiutują na rynku wydawniczym. I cieszę się, że to zrobiłam.
Cienie przeszłości to opowieść, która łączy w sobie wątki historyczne, obyczajowo-romansowe oraz nadprzyrodzone. Fabuła natomiast została umieszczona w pięknych okolicznościach przyrody, czyli na Mazurach, m.in. we wsi Wojnowo. Autorce udało się oddać ducha tej krainy do tego stopnia, że czytając, czułam się, jakbym wraz z główną bohaterką przechadzała się ścieżkami tamtego regionu. Podobało mi się, że w dialogi wpleciona została tamtejsza gwara, co jeszcze bardziej pozwoliło mi wciągnąć się w tę opowieść. A takiego jedzonka, które serwuje gospodyni z mazurskiej chaty – pani Beata – chętnie bym skosztowała 🙂
Anna Bengueddah zgrabnie włącza do powieści wątek obyczajowo-romansowy. Jest lekko zarysowany, bo ma wpływ na całą opisywaną historię, ale nie jest go – w moim odczuciu – za dużo. Ach, i jeszcze bywa strasznie… Niepokojąco… I nie, nie w relacji Inki z Bartkiem 😉 Ale im bliżej odkrycia tajemnicy jest nasza bohaterka, tym mroczniej robi się wokół niej…
A! I co jeszcze! Autorce udało się zwodzić mnie za nos w pewnej kwestii. Nie mogę Wam powiedzieć, co to, bo zdradziłabym za dużo, ale… no, udało się 🙂
Poza dobrymi rzeczami mam jeszcze małe „ale”. Były momenty, kiedy miałam wrażenie, że dialogi brzmią trochę nienaturalnie (chyba najbardziej rozmowy pomiędzy Inką a jej przyjaciółką, Gosią) i zdarzały się różne, drobne błędy w tekście, ale… poza tym to naprawdę bardzo udany debiut i z przyjemnością sięgnę po kolejną książkę Anny Bengueddah.
Polecam wszystkim tym, którzy lubią połączenie historii z nutką romansu i lekkiej grozy!