Andrzej Hudowicz (Wydawnictwo Rebis): „jak wyłączą prąd, to jak zwykle cywilizację uratują biblioteki”

Grozownia wraz z adminami grupy Horror w literaturze: Filipem Rutkowskim oraz Magdą Paluch przy nieocenionej pomocy Sebastiana Drabika serdecznie zapraszają na cykl wywiadów „Wydawnictwa pod lupą, czyli Drabikowe pytania o przeszłość i przyszłość”. Oczywiście rozmowy te oscylują wokół kochanego nas gatunku, czyli horrorów.

Cykl zaczynamy od wywiadu z Andrzejem Hudowiczem z wydawnictwa Rebis.

Sebastian Drabik: Jakie są Twoje pierwsze wspomnienia związane z literaturą – książką, czytaniem?

Andrzej Hudowicz: Najzwyczajniej w rodzinnym domu było dużo książek, sięganie po nie to była oczywistość. Rodzice, starsze siostry czytali, kupowali książki, książka była częstym prezentem, więc czytanie, później już czytanie “nałogowe” to naturalna kolej rzeczy. W okolicy było też sporo bibliotek (jedną, osiedlową miałem na parterze w klatce w bloku, w którym mieszkaliśmy), więc tam można było myszkować po półkach, szukać czegoś nowego. A potem nagle bum, początek lat 80., pojawiła się Fantastyka, w okolicy zaczął działać legendarny już klub “Orbita”, koledzy zaczęli pożyczać tzw “klubówki”, czyli na w pół legalnie tłumaczone i wydawane książki, które nie trafiały do normalnego obiegu. Jeśli chodzi o fantastykę z książek, które zapadły w pamięć to np. Stalowy szczur, Aleja potępienia, Lovecraft, Kuttner czy genialne opowiadania Sheckleya. Jak to z nałogiem – im więcej czytasz, tym więcej chcesz. Najciekawsze zawsze było odkrywanie nowych autorów, czy mało znanych książek. Teraz o to trudniej, bo książki jednak to też praca, ale i tak zdarza się od czasu do czasu jakieś olśnienie i fascynacja – i dla tych chwil warto czytać.

SD: Myślę, że wiele osób pewnie Ci zazdrości. Praca w wydawnictwie to dla wielu czytelników wymarzone zajęcie. Jak doszło do tego, że jesteś w tym miejscu – przypadek czy celowe zabiegi?

AH: Czysty przypadek – jak wielu kolegów trafiłem do Rebisu poprzez sport – dokładnie przez uczelniany klub AZS na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Jako że prezes Rebisu, Tomasz Szponder, był i jest mocno związany z AZS-em, ten przepływ był naturalny. A dla kogoś, kto jak ja uwielbiał książki, możliwość nawet przerzucania paczek z książkami w magazynie to była gratka. A potem to już poszło z górki i po skończeniu studiów na stałe już zakotwiczyłem w wydawnictwie – w sumie to już ponad ćwierć wieku. Ufffff : -))))

SD: A w tym, czym konkretnie się zajmujesz, jakie odnajdujesz wady, a jakie zalety? Co uwielbiasz, a czego nienawidzisz?

AH: Zajmuję się księgarnią wysyłkową Rebisu oraz jestem recenzentem proponowanych nam tekstów. Specjalizuję się w historii, fantastyce, kryminale, choć tu zakres bywa z konieczności dużo szerszy, bo propozycji jest mnóstwo. Lubię to, co robię, robię to, co lubię. Nie popadając w entuzjazm – nie narzekam : -)))

SD: Jeśli spojrzymy na lata 80. i 90. zauważymy, że wtedy sprzedawało się u nas praktycznie wszystko, w tym również horrory, których wydawano masę. Później jednak rynek uległ zmianie. Czy obecnie trudniej jest sprzedać książkę niż dwie dekady temu?

AH: Propozycji wydawniczych są tysiące rocznie, żeby znaleźć autora, tekst, który się przebije na coraz bardziej konkurencyjnym rynku wydawniczym – im dłużej się tym zajmuję, tym bardziej jestem przekonany, że trzeba mieć mnóstwo szczęścia. Oczywiście – musi to być poparte wcześniejszą analizą, później pracą przy promocji i sprzedaży, ale mam wrażenie, że gusta i klienci stają się coraz bardziej niestali i nieprzewidywalni. Na pewno wymaga to coraz więcej wysiłku – i coraz więcej przysłowiowego “nosa” do tematów, tekstów, autorów. Na pewno teraz jest o wiele trudniej, jeśli chodzi o ilość wydawnictw, ilość tytułów. Zmienił się diametralnie charakter rynku, coraz więcej handlu przenosi się do Internetu. Jednak rynek książki także się “ucywilizował” w porównaniu z dość szalonymi latami 90., gdzie początkowo nakłady były ogromne, wielki głód książki, szczególnie literatury popularnej (sf, horroru, sensacji) powodował, że nowe tytuły sprzedawały się na pniu. Czasy były ciekawe i kolorowe. Teraz to raczej ciężka praca u podstaw, walka o wypromowanie każdego tytułu, bo żadna książka, jak dobra by nie była, nie sprzeda się już, ot tak, łatwo i przyjemnie.

SD: Kiedy mowa o horrorze, w Polsce czytelnikom wciąż łatwiej wskazać autorów zagranicznych: King, Masterton, Koontz. Na naszym podwórku można wspomnieć o Dardzie, Orbitowskim czy Małeckim (choć oni odchodzą już od grozy). Wciąż brak jest nowych! Czy mi się wydaje, czy wydawnictwa niechętnie inwestują w nowe nazwiska? Dlaczego tak się dzieje?

AH: Nie śledzę aż tak dokładnie polskiego horroru. Kiedyś wydawaliśmy sporo horrorów – ale były to wyłącznie tłumaczenia. Od pewnego czasu ograniczyliśmy się praktycznie na tym polu do dwóch nazwisk: Anne Rice i Grahama Mastertona. Przy okazji: nowa książka niezwykle popularnego w Polsce Grahama Mastertona już w 2020 r!
Z polskich autorów na pewno warto wspomnieć o Robercie Szmidcie – ze swoimi Szczurami bardzo fajnie wszedł w klimaty zombie. Lubię książki Roberta Cichowlasa. Czasem trafiają do nas propozycje nowych autorów, ale nie trafiłem jeszcze na żaden tekst, który polecałbym do wydania. Ale też pewnie autorzy piszący horrory, znając nasz profil wydawniczy, niekoniecznie wysyłają nam teksty, które trafiają raczej do innych wydawnictw.

SD: W ostatnich latach nie widać poprawy czytelnictwa w naszym kraju. Co robić?! Przecież od tego zależy wasz biznes! Masz jakieś pomysły, żeby zachęcić Polaków do czytania? Czy pomysł na ujednolicenie cen książek może coś tu zdziałać?

AH: Wrócę do początku naszej rozmowy – oczywiście są potrzebne i niezbędne różne programy społeczne, akcje, zachęcanie, promowanie czytania. Nic lepiej nie buduje społeczeństwa obywatelskiego, nie kształtuje świadomych swoich decyzji wyborców, po prostu mądrych, czy choćby mądrzejszych ludzi niż wykształcenie i czytanie. Dzięki książkom poznajemy historię i miejmy nadzieję, możemy uczyć się na błędach i ich unikać, bez tego stajemy się masą łatwą do zmanipulowania, skłócenia.
Rebis wspiera biblioteki, akcje promujące czytelnictwo, jesteśmy stałym sponsorem wielu konwentów fantastyki w całym kraju – od największego, poznańskiego Pyrkonu, po te małe, lokalne, dla kilkudziesięciu osób. Ale według mnie – najprostsza i najlepsza metoda to książki w domu. Nikt lepiej nie nauczy nawyku czytania niż rodzice i książki, które są obecne na co dzień, pod ręką. Szkoła często do czytania niestety zniechęca, a konkurencja o wolny czas młodych ludzi, bo o nich przede wszystkim powinniśmy walczyć, jest ogromna. E-booki fajne, wygodne, czasem niezbędne, ale nic nie zastąpi kontaktu z papierową, wydrukowaną książką. To nie tylko moja osobista preferencja, ale naukowe badania – potwierdzające, że lektura “papieru” dla naszego rozwoju emocjonalnego, intelektualnego niesie niezwykłe korzyści.
Poza tym – jak wyłączą prąd, to jak zwykle cywilizację uratują biblioteki : -)

Co do stałej (na jakiś czas) ceny książki – zdania są bardzo podzielone. Ja jestem przeciwnikiem. Skoro czytelnictwo i sprzedaż książek w Polsce są na dość żenującym poziomie i, jak rozumiem, chcemy tę sytuację poprawić, to podnoszenie cen książek – bo taki będzie skutek ingerencji w rynek – będzie nie strzałem w stopę, ale w głowę. Oczywiście cena nie jest jedynym czynnikiem, który decyduje o zakupie, ale jednak wolałbym, żeby popracowano na przykład nad zakupami egzemplarzy dla bibliotek, podatkowymi zachętami dla wydawców, bo powoływanie się na przykłady dużo bogatszych krajów i społeczeństw jest nietrafione, a wzorce warto czerpać o ile są dobre, a nie wygodne dla małej grupy interesów.

SD: Niedawno rozpoczęliście nową serię: Wehikuł czasu. Skąd pomysł? Jakie książki mogą ukazać się w tej serii?

AH: Pomysł dojrzewał od kilku lat, a jego autorem był Sławek Folkman, nasz bliski współpracownik. Sławek, wielki fan Diuny, był przekonany, że także inne klasyczne powieści sf powinny zostać przypomniane szerszej grupie polskich czytelników. Sporo tych tytułów pojawiło się w Polsce w latach dziewięćdziesiątych i, poza nielicznymi wyjątkami, są dla nowego pokolenia czytelników praktycznie nieznane. Nie ukrywam, że najwięcej czasu zabrało nam opracowanie szaty graficznej – i niestety przez ten czas kilka dobrych tytułów nam umknęło, kupionych przez innych wydawców. Ale i tak nie narzekamy, bo propozycji jest mnóstwo. Na razie ukazało się 7 tytułów (Kwiaty dla Algernona, Aleja potępienia, Koniec dzieciństwa, Hiob, Non-stop, Przestrzeni, przestrzeni oraz Cieplarnia). Z wielką przyjemnością mogę już zapowiedzieć kolejne tytuły: Wieczną wojnę Haldemana, dwie powieści Bestera (Człowiek do przeróbki i Gwiazdy moim przeznaczeniem), kolejny tytuł Heinleina (Drzwi do lata), Ostatni brzeg Shute’a oraz cztery tomy Odysei kosmicznej. Pomysłów i propozycji mamy mnóstwo, a co mnie najbardziej cieszy, także od czytelników, którzy przysyłają długie listy bardzo ciekawych nazwisk i tytułów. Seria najwyraźniej “chwyciła”, mamy dużo sygnałów, że się podoba, zarówno sposób wydania, jak i dobór tytułów, więc pozostaje tylko wybierać i wydawać. Są wszelkie podstawy, by oczekiwać, że seria pięknie się rozwinie w kolejnych latach.

SD: Do tego momentu wydaliście już kilka pozycji, na których wznowienie czekało wielu czytelników. W zapowiedziach są następne. Póki co dominuje fantastyka, a czy będzie tam również miejsce dla grozy? Proszę także powiedzieć o nadziejach związanych z tą serią.

AH: Na razie założenie jest takie, że będą to wyłącznie pozycje sf – mogą oczywiście czasem zahaczać o grozę czy horror, ale nie planujemy wejścia w ten gatunek w serii klasyki – być może bardziej w zbiorach opowiadań, jeśli się na takie zdecydujemy, bo autorzy sf często pisali również opowiadania grozy czy horrory. Kilka nazwisk na pewno miłośnikom horroru nie będzie obce, ale póki umowy nie podpisane, to niestety więcej mówić nie mogę – konkurencja nie śpi : -)

SD: Serdecznie dziękuję za owocną rozmowę i za poświęcony mi czas!


zdj. Sebastian Drabik i siostry Soska.

Sebastian Drabik – rocznik 82. Absolwent Wydziału Administracji na lubelskim UMCS. Szerszej publiczności dał się poznać już jakiś czas temu jako autor krótkich opowiadań publikowanych w magazynie Czachopismo i e-zinie Grabarz Polski. Obecnie specjalizuje się w wywiadach i relacjach, a efekty jego pracy publikują magazyny takie jak OkoLica Strachu, Nowa Fantastyka oraz portal Lubimy Czytać. Pasjonuje się kinematografią i kulisami sztuki filmowej, jest zagorzałym czytelnikiem kochającym książki, a ostatnio stał się wielbicielem japońskiego komiksu, mangi.

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *