Artur Żurek: „»Strzygoń« może być zarówno świetnym filmem, jak i sztuką teatralną”

Magdalena Paluch: Dzień dobry. W kwietniu ukazała się Pana najnowsza powieść Strzygoń. Mnie, jako miłośniczkę horroru, tytuł ten kupił od razu 🙂 Czy Strzygoń istnieje naprawdę? Oczywiście mam tu na myśli pensjonat, w którym dzieje się większość akcji Pana książki.

Artur Żurek: Dzień dobry. W imieniu swoim i wydawnictwa Initium dziękuję za skomplementowanie tytułu. Cieszę się, że Panią kupił 😊 Pensjonat Strzygoń nie istnieje. Ja o nim nie słyszałem. Zrodził się w mojej głowie. Przyznam, że długo szukałem w pamięci i internecie czegoś rzeczywistego, ale nie znalazłem odpowiedniego miejsca. Pensjonat Strzygoń i miejscowość Przybagnie są owocami mojej wyobraźni, położonymi w prawdziwym regionie wschodniej Polski. Oczywiście, same strzygonie, czyli jurne upiory lubiące wódkę i kiełbasę, istnieją, mają się dobrze i rządzą naszą wyobraźnią 😊

MP: W jakich okolicznościach pojawił się pomysł na powieść? Czy był to impuls, czy wręcz przeciwnie – dokładnie przemyślana fabuła?

AŻ: Zdecydowanie impuls. Zawsze zaczynam od jednej sceny, która powstaje pod wpływem jakiegoś rzeczywistego zdarzenia, które uruchamia moją wyobraźnię i serię pytań – co by było, gdyby? Zaczynam pisać, gdy mam w głowie kilka scen, które chcę opisać. W następnym kroku wypełniam je bohaterami, potem łączę ze sobą. Im bardziej widzę wymyślonych bohaterów, tym oni bardziej zaczynają żyć, a ja tylko obserwuję i opisuję ich przygody 😊 Tak też było w przypadku Strzygonia. Podczas wspólnej wycieczki rowerowej po Fuerteventurze zorientowałem się, że moja partnerka nie jedzie za mną. Zatrzymałem się, zadziałała moja wyobraźnia, kanaryjska wyspa zamieniła się w bagienny bór na wschodzie Polski… Potem pojawił się pensjonat i zaczął zaludniać się fikcyjnymi postaciami…

MP: Jednym z głównych bohaterów Pana powieści jest pisarz. Czy „przekazał” mu Pan jakieś swoje cechy charakteru?

AŻ: Teraz poczułem się jak na kozetce u psychologa 😊 Zupełnie serio, jestem przekonany, że w każdej wymyślonej przeze mnie postaci jest cząstka mnie samego. Jakaś moja cecha, moje postrzeganie świata. Podkreślam, w każdej, bez względu na wiek, płeć, wykształcenie, zawód. Nie da się inaczej. Zatem ile jest Żurka w Zamrozie i ile Zamroza w Żurku? Z pewnością łączy nas zamiłowanie do obserwowania ludzi i w ogóle rzeczywistości. On i ja lubimy spokój i cenimy własną prywatność. Jesteśmy introwertykami, którzy od czasu do czasu wybuchają. Mamy niską tolerancję dla ludzkiej głupoty. Co najważniejsze, Zamroz i ja lubimy dobry alkohol, zwłaszcza hiszpańską brandy.

MP: Przyznam, że w Strzygoniu pewne zachowania bohaterów, a ściślej – podejmowane przez nich decyzje – są dosyć szokujące i zaskakujące. Myśli Pan, że takie sytuacje zdarzają się w codziennym życiu?

AŻ: Oczywiście, że tak. Ludzie są podatni na popełnianie zła i bardzo często zachowują się irracjonalnie. Proszę otworzyć pierwszy lepszy portal internetowy i przeczytać wiadomości. Myślę, że wyobraźnia nie nadąża za rzeczywistością. Moim zdaniem ani zachowania, ani decyzje bohaterów Strzygonia nie są szokujące. Oczywiście, bywają zaskakujące. Przecież o to chodzi w powieści 😊 W porównaniu z osobami, o których codziennie donoszą media, moi bohaterowie są bardzo grzeczni. Zresztą wiemy o sobie tyle, ile doświadczyliśmy. Ja nie wiem, jak bym się zachowywał, gdybym znalazł się w Strzygoniu, odcięty od świata, z mordercą i ofiarą pod jednym dachem. Zagrożony, że ja albo bliska mi osoba zostanie skrzywdzona czy ukarana. Może zachowałbym się szokująco i zaskakująco, a może po prostu płakałbym w kącie. Pani też nie wie, prawda? Właśnie o tym jest Strzygoń. O tym, ile zła jest w nas, ile zła możemy zaakceptować, jak odpowiadamy na zło. Zostawmy wymyślonego Strzygonia. Codzienne życie jest pełne takich sytuacji, a przede wszystkim wyborów między jednym a drugim złem, między przyzwoitością a złem. Picasso powiedział: „Wszystko, co możesz sobie wyobrazić, jest realne”. Całkowicie się z tym zgadzam. Zachowania bohaterów Strzygonia są realne.

MP: Syn pisarza w pańskiej powieści porównuje sytuację, w której znaleźli się bohaterowie, do kryminałów Agathy Christie. Jest Pan miłośnikiem twórczości autorki?

AŻ: Nie wyobrażam sobie, że można nie być miłośnikiem Agathy Christie. Wręcz nie wypada. To tak, jakby powiedzieć, że Mona Lisa jest takim sobie obrazkiem. Jednak przyznam, że największe pokłony biję przed Dniem Szakala Fredericka Forsytha. Tam nie ma żadnej zagadki. Wiemy, że Szakal nie zabije prezydenta de Gaulle’a, a jednak nie możemy się oderwać od lektury. Dla mnie to jedna z tych powieści, które czyta się przez jedną noc. Dodam nieskromnie, że są osoby, które w jedną noc przeczytały też moją powieść 😊

MP: Jeszcze w temacie nawiązań do klasyki. Bohaterowie Pana książki wykorzystują bagno jako – można powiedzieć – lek na całe zło. Motyw ten skojarzył mi się z Psychozą Roberta Blocha i Normanem Batesem, który w podobny sposób potraktował jezioro. Czy to celowa zabawa z czytelnikiem, czy zupełny przypadek?

AŻ: Nie, z mojej strony nie było celowego puszczenia oka do czytelnika. Przypadek. Wstyd się przyznać, ale nie czytałem Psychozy Blocha. Oczywiście oglądałem ekranizację, ale z pewnością to coś innego. Zapewniam, że nadrobię zaległości. Przy następnej rozmowie – wierzę, że będzie – chętnie odniosę się do motywu jeziora. Zaintrygował mnie.

MP: Jak długo powstawała powieść? Zdarzały się Panu „blokady” podczas pisania Strzygonia?

AŻ: Mniej więcej cztery miesiące, od pierwszej do ostatniej litery. Oczywiście mówię o wersji, która została wysłana wydawcy. Nie uwzględniam czasu pracy z redaktorem, korektorem… Książka to praca zespołowa. Nie można o tym zapominać. Cztery miesiące to moje pisanie powieści. Korzystam z programu, który dostarcza mi dużo danych statystycznych i pozwala śledzić postępy, tempo pracy, przypominać o terminach. Przede wszystkim utrzymać dyscyplinę. Wiem, że przez te cztery miesiące było 85 dni, w których otwierałem plik i pracowałem nad tekstem. Czy zdarzają mi się blokady? Mnie nie, ale moim bohaterom tak 😊 Czasami są leniwi i muszę ich popędzić, żeby zrobili coś, co mógłbym opisać.

MP: Rozpisuje sobie Pan plan historii, którą chce Pan opisać, czy idzie Pan na żywioł i oddaje pałeczkę bohaterom?

AŻ: Jak już mówiłem, ja tworzę bohaterów i podążam za nimi. Oczywiście mam w głowie i w notatkach zarys fabuły, główne sceny, kluczowe zwroty i wiem, co chcę powiedzieć. Jednak to, jak to opowiem poprzez moich bohaterów, zmienia się w trakcie pisania. Pod koniec dnia czytam swój ostatni „urobek” i robię plany oraz założenia na następny dzień pracy. Nie wyobrażam sobie, żebym najpierw tworzył szczegółowy plan całej fabuły, dokładny szkic obejmujący każdą scenę, a następnie „przepisywał” w formie powieści. Raz spróbowałem i szybko się znudziłem. Uważam, że pisanie musi autorowi sprawiać taką samą przyjemność jak czytanie. Czyli nie mogę od początku wiedzieć, co zrobi mój bohater, prawda? 😊

MP: Kiedy czytam wywiady z autorami lub sama ich przepytuję, jednym z powtarzających się marzeń jest, by książka, którą napisali, została sfilmowana i znalazła się na Netfliksie. Powiem szczerze, że Strzygoń, ze względu na miejsce akcji, fabułę, klimat czy ilość bohaterów – moim zdaniem – byłby idealną sztuką teatralną. Zaskoczyłam Pana teraz?

AŻ: Nie jestem zaskoczony, przecież Strzygoń to bardzo dobra powieść! 😊 Skromnie spuszczam wzrok i oświadczam, że Strzygoń może być zarówno świetnym filmem, jak i sztuką teatralną. Przyznam, że jakiś czas temu zacząłem się interesować warsztatem dramatopisarza. Napisanie sztuki teatralnej jest czymś zupełnie innym niż napisanie powieści. Chciałbym tego spróbować, ale myślałem o napisaniu czegoś nowego bądź wykorzystaniu jednego z moich opowiadań. Uważam, że mogłaby powstać sztuka teatralna na motywach Strzygonia. Trzeba by zamknąć fabułę w maksymalnie dwóch godzinach, odpowiednio dopasować dialogi i monologi, scenografię… Widzi Pani, już się zapaliłem, już chciałbym nad tym pracować. Może zna pani teatr, który byłby zainteresowany Strzygoniem? 😊 Mam nadzieję, że kiedyś napiszę coś na scenę. Myślę, że to może być bardzo ciekawa przygoda i duże wyzwanie. Oczywiście nie różnię się od innych autorów i ja również chciałbym, żeby moja powieść została przeniesiona na ekran. Nie upieram się przy Netfliksie. Jest wiele platform.

MP: Czy bohaterowie Strzygonia pojawią się jeszcze kiedyś w Pana książce/książkach?

AŻ: Nie widzę przeciwwskazań. Ja bardzo tego chcę i mam wielką nadzieję, że również czytelnicy, jak i wydawca podzielają moje pragnienie 😊 Zdradzę, że właśnie skończyłem i przesłałem do wydawnictwa powieść, w której występuje Henryk Zamroz, pisarz znany czytelnikom ze Strzygonia. Jeżeli spodoba się czytelnikom, to jestem gotowy na kontynuację. Na brak pomysłów nie narzekam, a Zamroza bardzo polubiłem 😊

MP: Nad czym Pan teraz pracuje?

AŻ: Ponownie pochylam się nad złem, które jest w nas i które nas otacza. Na razie nie chciałbym zdradzać szczegółów. Moi bohaterowie bywają niesforni i mogą mnie bardzo zaskoczyć 😊

 MP: O czym marzy Artur Żurek autor?

AŻ: Wspomnieliśmy już ekranizację, wystawienie sztuki na deskach teatru. Przede wszystkim marzę o tym, żeby moje powieści ukazały się w języku angielskim i odniosły sukces, który pozwoliłby mi osiedlić się na Florydzie, jak uczynił to Hemingway. Cape Cod albo Nantucket również akceptuję 😊 Jest takie przysłowie, że za młodu żyjemy marzeniami, a na starość wspomnieniami. Zakładam, że ja wciąż jestem gdzieś między młodością a starością. Dlatego dodam, że trzeba realizować marzenia, żeby mieć co wspominać.

MP: Trzymam kciuki za spełnienie marzeń i bardzo dziękuję za rozmowę!

AŻ: To ja bardzo dziękuję. Przyjemność po mojej stronie.


Artur Żurek – psycholog, konsultant, inwestor na rynkach finansowych. Wrocławianin z urodzenia, przez większość życia mieszkający w Warszawie. Po ponad trzydziestu latach pracy dla globalnych firm doradczych i międzynarodowych banków odważył się oddać dawnym marzeniom i zamiłowaniom. Połączył przyjemność czytania z radością pisania. W latach 2019, 2020 i w 2021 został laureatem konkursu na opowiadanie kryminalne w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu, w 2020 roku laureatem konkursu literackiego Tamtej nocy w Złotowie. W listopadzie 2020 roku ukazała się jego debiutancka powieść Bunt zranionych. Od kilku lat przebywa w Budapeszcie, gdzie z upodobaniem degustuje węgierskie wina oraz pracuje nad kolejnymi powieściami. W kwietniu ubiegłego roku nakładem wydawnictwa Initium ukazała się jego druga powieść – Powrotny z Wrocławia będąca kryminałem w stylu najlepszych powieści skandynawskich o wyborze pomiędzy szczęściem a koniecznością, uczciwością a lojalnością, miłością a chciwością, pełnym zaskakujących zwrotów akcji oraz nietuzinkowych bohaterów zmagających się z ciężarem dawnych doświadczeń i bieżących wyborów.

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *