„Otwliczanie” Eliza Mikulska

Ogień… Jeden z czterech żywiołów, który z jednej strony przywodzi na myśl poczucie bezpieczeństwa, ciepło, a z drugiej – jego niszczycielska siła, chaotyczny taniec potrafi zgładzić lasy, ludzkie dobra materialne czy… życia.
Mam to szczęście (odpukać w niemalowane), że ogień kojarzy mi się tylko z tym dobrym: z płomieniem świecy, który sprawia, że w pomieszczeniu robi się klimatycznie czy ze spotkaniami przy ognisku w gronie rodziny lub przyjaciół. I tak niech już zostanie…
Ale… gdyby nie było ognia, nie byłoby strażaków, a to właśnie strażacy są głównymi bohaterami kryminału Elizy Mikulskiej Otwliczanie, a ściślej – Agata Mans, jedyna kobieta pracująca w remizie strażackiej w Radomiu.
Pewnego dnia, podczas oprowadzania przedszkolaków po jednostce, znika dziecko. Okazuje się, że jest nim Kuba – syn naszej bohaterki. Pomimo szybkiej reakcji strażaków oraz usilnych starań policji, chłopca nie udaje się odnaleźć. Agata Mans postanawia prowadzić śledztwo na własną rękę.
Historia rozkręca się powoli (niemniej forma i tempo jest dynamiczne), ponieważ autorka szczegółowo wprowadza czytelnika w pojęcia i działania związane z zawodem strażaka oraz jego obowiązkami. I bardzo dobrze! Wszak dla takiego laika jak ja była to bardzo ciekawa lekcja i przy okazji lektury książki, dowiedziałam się wielu ciekawostek. Oczywiście wiedziałam, że jest to bardzo wymagająca i niebezpieczna profesja, ale nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo musi być techniczna i precyzyjna. Po przeczytaniu Otwliczan jeszcze bardziej podziwiam pracę strażaków.
W książce znajdziemy nie tylko akcję i kryminał, ale też dosyć obszerne wątki obyczajowe i psychologiczne. Pamiętajmy – to syn naszej głównej bohaterki zaginął i to ona mierzy się nie tylko ze swoimi wewnętrznymi demonami czy słabościami, ale też z systemem oraz… upływającym czasem. Tym bardziej, że w mieście zaczynają ginąć inne dzieci i to właśnie od szybkości działań zależy ich życie. Owszem, były momenty, kiedy nie mogłam zaakceptować zachowań i decyzji podejmowanych przez Mans, ale z drugiej strony przychodziła refleksja: „Ciekawe, jak ty byś sobie poradziła w takiej sytuacji? Jak byś się zachowała?” i wtedy jej odpuszczałam.
Autorka porusza w swej powieści również wątek stereotypów – no bo jak to baba jest strażakiem? I to jeszcze tak drobnej postury? Zauważyłam też w osobie głównej bohaterki pewną dwoistość natury, z którą – być może – zmaga się więcej kobiet w ogóle (i nie mam tu na myśli tylko „męskich” zawodów): otóż doskonale radzi sobie w sytuacjach stresowych w pracy, jest dzielna, zdeterminowana, ale w domu traci grunt pod nogami, nie zawsze potrafi słusznie decydować, bywa uległa. I myślę, że właśnie ta dwoistość sprawia, że łatwiej jest się z Mans utożsamić i kibicować jej działaniom.
Powieść Otwliczanie czyta się szybko, z rumieńcem na twarzy i pytaniem: kto stoi za porwaniami dzieci? Czy przeżyją? I jak się potoczą losy Agaty Mans? Na odpowiedź do tego ostatniego trzeba mi będzie trochę poczekać, bo zakończenie książki nie jest takie oczywiste… Na szczęście w planach jest kolejna część serii Gasior i czekam na nią z niecierpliwością.
Oczywistym jest natomiast, że polecam Otwliczan każdemu, kto lubi połączenie kryminału z powieścią obyczajową, a także pełne napięcia i zwrotów akcji śledztwo oraz oryginalną bohaterkę.

1 Comment

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *