Tadeusz Oszubski: „Zamiast pracować nad utworem kilka lat, pracuję tylko kilka dni”

Magdalena Paluch: Wierzy Pan w prawdziwą miłość?

Tadeusz Oszubski:  Oczywiście, że tak.

MP: Po raz pierwszy Miłość ukazała się w 2015 roku. Co było inspiracją do jej powstania?

zdj. Joanna Szmytkowska

TO: Jak każda moja powieść, czy inny utwór literacki, Miłość również wzięły się z głowy, czyli powstała w wyniku procesu twórczego, którego zasad, jak dotąd, ani ja, ani naukowcy, nie rozpoznaliśmy.

MP: Czy męscy bohaterowie tej historii mają swoich rzeczywistych odpowiedników? Niekoniecznie z profesji, raczej chodzi mi tu o osobowość.

TO: Konstruowanie wiarygodnych psychologicznie fikcyjnych postaci jest jednym z elementów profesjonalnego warsztatu literata. Jako dziennikarz i publicysta z ponad trzydziestoletnim stażem zawodowym oraz literat z ponad czterdziestoletnim stażem, rozróżniam przedstawienie realnie istniejącej osoby w reportażu lub materiale publicystycznym od konstruowania postaci fikcyjnych, którymi zaludniam moje utwory literackie. Uważam, że tworzenie wiarygodnej postaci fikcyjnej jest trudniejsze od opisu prawdziwego człowieka, wymaga bardziej złożonej pracy przygotowawczej. Później od umiejętności autora zależy, czy potrafi nakładać kolejne warstwy wiedzy o postaci niejako mimochodem, dawkując wiedzę o niej poprzez jej rozmaite aktywności. Oczywiście można też zaprezentować czytelnikowi referat na temat danej postaci i czytelnika zanudzić. Reasumując, uważam, że fikcja przynależy do beletrystyki, a faktami zajmuję się jako dziennikarz.

MP: W którym z bohaterów jest najwięcej Tadeusza Oszubskiego?

TO: O ile tak jest, to nie mnie to oceniać 😀 Takie pytanie często pada i za każdym razem odpowiadam to samo: nie mylmy dzieła z jego autorem. Zbrodnia i kara to wielka, ponadczasowa literatura, ale z Dostojewskim nie chcielibyśmy się kolegować.

MP: Miłość jest jedną z Pana książek, które otrzymały drugie życie. Co ją wyróżnia spośród pozostałych tekstów?

TO: Oprócz Miłości (pierwodruk w 2015 r.) wznowiono też inne moje powieści. Ukazała się Sfora (w 2021 r. – pierwodruk w 1992 r., nominowany do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla), określana jako pierwsza powojenna powieść grozy polskiego autora. Ponadto wydano powieść Twierdza nienawiści (w 2023 r. – pierwodruk w 1997 r.). Wkrótce, na dwudziestopięciolecie od pierwszego wydania, szykuje się wznowienie zbioru opowieści grozy Drapieżnik (pierwodruk w 1999 r., nagroda w II Ogólnopolskim Konkursie na Polską Powieść Współczesną), okraszone obszernymi dodatkami. Zakładam, że jeszcze jedna moja książka zostanie wznowiona, ale za wcześnie, by o tym mówić publicznie. A dlaczego wznowiono akurat te tytuły mojego autorstwa? Podejrzewam, że uznano, iż są warte uwagi czytelników. Mnie to odpowiada, bo nakłady pierwodruków są wyczerpane, a książki uważam za udane, więc niech znów idą między ludzi.

MP: Czy według Pana Miłość dobrze poradziłaby sobie na szklanym ekranie?

TO: Wkrótce po ukazaniu się pierwszego wydania Miłości przymierzano się poważnie do ekranizacji tej powieści w formie serialu telewizyjnego. Sprawa jednak upadła jako odprysk zawirowań politycznych, zachodzących co jakiś czas w moim ukochanym kraju i rzutujących zarówno na produkcję filmową, jak też moją drogę twórczą.

MP: Kiedy tworzy Pan nową historię (powieść, opowiadanie), trzyma się z góry ustalonego planu, czy pozwala sobie na swobodę twórczą?

TO: Uważam, że solidny szkic utworu, konieczny w przypadku powieści i wskazany w opowiadaniu, nie przeszkadza swobodzie twórczej. Plan wydarzeń utrzymuje fabułę w ryzach, ale niektóre fragmenty opowieści lub postaci drugoplanowe czy epizodyczne rozrastają się, ukazują nieprzewidziany przeze mnie potencjał, czym potrafią mnie, jako autora, zaskoczyć. W takich przypadkach „swoboda twórcza” ubogaca utwór.

MP: Pamięta Pan czasy swego debiutu? Jakie wiążą się wspomnienia z tym okresem?

TO: Debiutowałem w 1980 roku poezją na łamach czasopism literackich, w latach 1980-81 przyznano mi nagrody główne i wyróżnienia w konkursach literackich. W 1984 roku ukazała się moja pierwsza książka, zbiór wierszy. Jestem literatem, pisuję poezje, miniatury literackie, opowiadania, powieści, książki popularyzatorskie, a nawet sztuki teatralne – te głównie z myślą o teatrzykach amatorskich. Dla mnie wszystkie wspomniane formy pozwalają wypowiadać się twórczo i nie rozdzielam ich na epoki czy działy. W 1987 i 1989 roku warszawskie wydawnictwo Almapress podpisało ze mną umowy na powieści Twierdza nienawiści i Demony Światła, ale na skutek zmian politycznych wydawnictwo to, jak większość ówcześnie działających, zostało zlikwidowane i wspomniane powieści nie ukazały się w druku. W 1991 roku mojej powieści Biała Bestia przyznano główną nagrodę w Konkursie na Powieść i Opowiadanie im. Andre Norton. W 1990 roku związałem się z prasą regionalną, jako współpracownik, a następnie etatowy dziennikarz. Oprócz materiałów dziennikarskich w różnych tytułach publikowano także moje opowiadanka kryminalne i niesamowite, na co w latach 1990-92 było duże zapotrzebowanie. Większości tych drobiazgów już nie pamiętam. Tyle, co do daty i okoliczności mojego debiutu 😉 Widziałem w Wikipedii notę na temat mojej pracy twórczej, jest tam wiele błędnych informacji, że lakonicznie to podsumuję. Próbowałem sprostowań, ale młodzież tworząca to fundamentalne źródło wiedzy internetowej wie lepiej od starego pisarza, co, jak też kiedy, się wydarzyło.

MP: Ponieważ jest już Pan na rynku wydawniczym kilka dekad, czy mógłby Pan podzielić się obserwacją, jak zmienił się on od czasów pańskiego debiutu? Jakie zauważa Pan plusy i minusy?

TO: W ciągu ponad 43 lat od mojego literackiego debiutu i prawie 40 lat od opublikowania pierwszej książki, tak zwany rynek wydawniczy zmieniał się wielokrotnie. Za czasów PRL-u rynek był sterowany centralnie poprzez państwowe wydawnictwa – innych nie było. Autorom płacono za wydane nakłady, a nie za sprzedane egzemplarze. Jednak nakłady trafiały nie tylko do księgarń (wyłącznie państwowych – informacja dla młodzieży), ale też do bibliotek podówczas bardzo licznych i cieszących się popularnością. Dziś na temat tej epoki krążą legendy obarczone polityczną oceną historii najnowszej, jednak ówczesna władza bywała przykra głównie dla literatów pisujących utwory polityczne krytykujące władzę, a nie dla pozostałych 99,999%, tych, którzy nie politykowali literacko – ani „przeciw”, ani „za”. Dlatego też kwitła wówczas polska literatura fantastyczna, kryminalna, historyczna, romansowa, młodzieżowa. Na początku lat 90. XX wieku załamał się rynek polskiej powieści, wydawcy stawiali na przekłady, głównie amerykańskiej literatury popularnej. Po kilku latach sytuacja się unormowała, wydawcy znów sięgnęli po książki polskich autorów. Był to czas, gdy wiele polskich tytułów sprzedawano w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy. Jednak od roku mniej więcej 2010 rynek książki systematycznie maleje, co do ilości sprzedanych egzemplarzy. Paradoksalnie, z roku na rok, ilość tytułów rośnie, a jednocześnie obniża się nie tylko sprzedaż, ale też literacka jakość publikacji. Dlaczego? Otóż niegdyś, by wydawnictwo zdecydowało się opublikować książkę, musiała ona być profesjonalnie napisana na minimum rzemieślniczym poziomie. Nad każdą książką pracowali redaktorzy literaccy i merytoryczni, później dwie korekty oraz korekta superowa. Dziś każdy może odłożyć kilka tysięcy złotych, po czym za to wydać sobie książkę. Jakąkolwiek, nawet zbiór paragonów z supermarketu. I postępuje tak wiele osób, którym żadne profesjonalne wydawnictwo nie wydałoby książki. Bo albo na to za wcześnie i debiutant/debiutantka musi popracować nad warsztatem, albo mamy do czynienia z grafomanem/grafomanką. Obserwuję na portalach społecznościowych narastanie profili, w których do nazwiska dołączono słowa „pisarka” lub „pisarz”. Im mniej książek na koncie tym bardziej eksponowane jest pisarstwo. To chyba nowa moda? Jeśli tak, to zaowocowała ona ogromną ilością tytułów ukazujących się w mikroskopijnych nakładach oraz dezorientacją czytelników, co kupić i czytać, a co omijać dużym łukiem.

MP: A jak zmienił się czytelnik?

TO: Czytelnik za PRL-u i w latach 90. był liczny i dobrze wykształcony, mimo że osób z wyższym wykształceniem było w społeczeństwie tylko kilka procent. Od czasu wielokrotnych rewolucji w szkolnictwie, intensywnego rozwoju gier komputerowych oraz rozrywki internetowej, ilość młodych czytelników systematycznie się kurczy. Książka jest mniej atrakcyjna od migających obrazków, bo wymaga wiedzy u podstaw, a do tego wywołuje zmęczenie, jako że zmusza mózg do uruchomienia wyobraźni.

MP: Zauważyłam, że ostatnio dużo Pana tekstów możemy znaleźć w kolejnych antologiach opowiadań. Czy krótka forma to jest to, co Tadeusz Oszubski lubi najbardziej?

TO: Antologie z udziałem moich utworów ukazywały się już w latach 80. zeszłego stulecia. Jeśli chodzi o antologie z prozą z kręgu literatury popularnej, to pierwszą, którą do dziś uważam za ważną, była Antologia opowiadań science fiction Czarna Msza opublikowana przez poznański Rebis w 1992 roku, do której trafiła moja nowela Interregnum. Od tamtego czasu moje opowiadania i mikropowieści opublikowano w kilkudziesięciu antologiach i almanachach. We wspomnianej epoce przedinternetowej ukazywało się też wiele czasopism drukowanych na papierze. Na łamach kilkunastu z takich tytułów, od Przeglądu Artystyczno-Literackiego czy Frazy, po Fenixa, Voyagera, Nową Fantastykę, opublikowano setkę moich opowiadań. Do dziś zresztą rzadko decyduję się na publikacje wyłącznie cyfrowe, pozostał mi sentyment do papieru, do periodyków i książek, które można wziąć do ręki. Faktycznie, w ostatnich latach zachodzi renesans antologii drukowanych na papierze, czytelnicy znów je polubili. A skoro istnieją, to nic dziwnego, że do niektórych proponuję swoje utwory, a do innych moje utwory są zapraszane. Opowiadanie lub mikropowieść stanowią dla mnie formy wypowiedzi artystycznej tak samo naturalne, jak wiersz albo powieść. Nie stosuję wobec swoich pomysłów formalnych ograniczeń. Choć czasem, z lenistwa, zdarza mi się pomysł na powieść zawrzeć w opowiadaniu, a nawet w miniaturze literackiej. Zamiast pracować nad utworem kilka lat, pracuję tylko kilka dni.

MP: Kiedy możemy spodziewać się Pana kolejnej powieści?

TO: Z tego co mi wiadomo, to najbliższa i niemal najnowsza ukaże się w lutym 2024 roku nakładem kalinowskiego Wydawnictwa Arkadiusza Siejdy. Powieść Zaświatowe Biuro Śledcze, surrealistyczna u podstaw, to przekomiczna mieszanka powieści kryminalnej i grozy. Mam nadzieję, że rozbawi czytelników do łez.

MP: O czym marzy Tadeusz Oszubski – autor?

TO: By mieć więcej wolnego czasu. Dożywszy ustawowego wieku, dzięki czemu stałem się emerytem, zakładałem, że odtąd będę miał mniej pracy na co dzień. Myliłem się.

MP: Serdecznie dziękuję za rozmowę.


Tadeusz Oszubski –  urodzony w 1958 roku w Bydgoszczy, gdzie nadal mieszka. Prozaik, poeta, publicysta, animator kultury. Należy do Związku Literatów Polskich. Jest współzałożycielem Fundacji Nasza tradycja – nasza przyszłość. Laureat wielu konkursów literackich. Stypendia artystyczne przyznali mu Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Prezydent Miasta Bydgoszczy. Debiutował jako poeta w 1980 r. na łamach czasopism literackich, a pierwsza jego książka – zbiór wierszy – została wydana w 1984 roku.

Autor prozy z pogranicza literatury grozy, thrillera, fantasy, a także publicystyki o tajemnicach historii oraz wierszy i miniatur literackich. Dotąd ukazało się ponad 20 książek Tadeusza Oszubskiego, powieści, tomów opowiadań, zbiorów poezji, prac popularyzatorskich, między innymi Zostawiliśmy skrzydła w szatni, Sfora, Mesjasz, Drapieżnik, Twierdza nienawiści, Demony Światła, Biała Bestia, Miłość, Legenda Panien Wodnych, Tajemnicze istoty, Tajemnicze artefakty, Tajemnicze historie z pogranicza światów. Ponad 150 opowiadań tego autora opublikowano w czasopismach literackich, w ponad 30 antologiach i almanachach, a także w autorskich zbiorach. Kilka książek ukazało się w przekładach na j. angielski i czeski.

 

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *