Magdalena Sobota: „Kryminał i horror idą ze sobą w ogóle ramię w ramię, tylko że kryminał trzyma się bliżej rzeczywistości”

Magdalena Paluch: Magdo, właśnie sobie uświadomiłam, że od Twojego debiutu (Ogród zły) minęły już 2 lata! Kiedy to się stało?

Magdalena Sobota: Sama nie wiem! Ostatnio czas mija mi zaskakująco szybko. Ale nie traciłam go, bo w ciągu tych dwóch lat powstały dwie i pół książki, a także kilkanaście opowiadań.

MP: Złote kwiaty, drugi tom serii kryminalnej Śledztwa Herminy Wasylik, ukazał się w połowie listopada. Czy w związku z premierą odczuwałaś podobne emocje, jakie towarzyszyły Ci podczas  ukazania się debiutu?

MS: Myślałam, że nie będę już nigdy czuć się tak, jak przy debiucie, ale się zaskoczyłam. W momencie, kiedy pierwszy raz trzymałam w dłoniach papierową wersję Ogrodu złego cała się trzęsłam, zresztą byłaś tego świadkiem… Stresowałam się swoim pierwszym spotkaniem autorskim, tym, jak czytelnicy odbiorą książkę, byłam też jednocześnie podekscytowana spełnieniem marzenia i dumna z siebie. Do chwili, gdy otworzyłam przesyłkę z egzemplarzami Złotych kwiatów, byłam zupełnie spokojna, ale kiedy tylko zobaczyłam okładkę, a na niej własne nazwisko, znowu zalały mnie te same emocje. Obawiam się dokładnie tych samych rzeczy, co przy debiucie, i dokładnie tak samo się cieszę.

MP: Jak to było u Ciebie z pisaniem kolejnej części serii? Usiadłaś do niej bezpośrednio po zakończeniu Ogrodu złego, czy potrzebowałaś chwili przerwy od Herminy Wasylik?

MS: Początkowo w ogóle nie miałam w planach drugiej części serii, jednak minęło kilka miesięcy i zrozumiałam, że nie mogę tak zostawić Herminy. Historia była niedopowiedziana, nie potrafiłam się pogodzić z tak otwartym i zarazem smutnym zakończeniem. Poza tym w trakcie pisania moje postaci, jak zawsze, zaczęły żyć własnym życiem, więc nie mogłam się uwolnić od myśli, co byłoby dalej, jak potoczyłyby się ich losy. Kiedy już usiadłam do komputera, w ciągu kilku dni napisałam jedną trzecią książki, a potem poszło już łatwo.

MP: Miałaś przestoje weny podczas pisania Złotych kwiatów? Albo jakiś trudniejszy fragment do napisania?

MS: Najtrudniejsze było dla mnie poradzenie sobie ze stanem psychicznym głównej bohaterki. Hermina cierpi w Złotych kwiatach na schorzenia natury fizycznej i psychicznej, i o ile fizyczne nie były aż tak trudne do zrekonstruowania, o tyle psychiczne bardzo. Starałam się opisać zespół stresu pourazowego w taki sposób, by nie odbiegać zanadto od prawdy, jednak było to ogromnym wyzwaniem, podobnie jak proces leczenia i radzenia sobie z traumą. Zasięgałam języka wśród znajomych pracujących w branży medycznej, czytałam dużo o terapiach. To spowolniło pracę nad książką, ale mam nadzieję, że było tego warte.

MP: Skąd wzięłaś takie oryginalne imię dla swej bohaterki? Hermiona – to imię pewnie większość z nas zna z głośnego tytułu o Harrym Potterze, ale z Herminą zetknęłam się po raz pierwszy właśnie podczas czytania Twojej książki.

MS: Kiedy zaczęłam pisać Ogród zły, bohaterowie nie mieli stałych imion i nazwisk. Dopiero po kilku rozdziałach, gdy nabrali cech charakteru, zaczęłam się nad nimi na poważnie zastanawiać. Imię Hermina oznacza „wojownika”, „działającą dla ludu” i według mnie doskonale oddaje to charakter tej bohaterki. Ponadto bardzo podoba mi się ostrość i stanowczość tego słowa, wybrzmiewająca w nim germańska twardość. Odwrotną regułą kierowałam się przy wyborze imienia dla prokuratora Myszkina. Mikołaj oznacza bowiem „bohatera, który odniósł zwycięstwo”…

MP: Ostatnio Hermina działała w Krakowie, tym razem akcja powieści toczy się w Gdańsku. Czy to dlatego, że Twój wydawca jest właśnie z tego miasta, czy powód jest zupełnie inny?

MS: Gdańsk pojawił się w Ogrodzie złym jeszcze zanim znalazłam dla tej powieści wydawcę. Amelia, matka Herminy, do której bohaterka trafia po wypadku, mieszka właśnie tam. Początkowo Amelia miała mieszkać za granicą, ale zależało mi na pisaniu o Polsce, wybrałam więc miejsce oddalone od Krakowa, a jednocześnie takie, z którym wiążą mnie dobre wspomnienia z przeszłości. Morze kojarzy mi się z czymś nieznanym, niebezpiecznym, a jednocześnie spokojnym, miałam podczas pisania wrażenie, że spokojny Bałtyk, który kocham, szczególnie w jesienno-zimowym wydaniu, jest niejaką symboliczną przeciwwagą dla sztormów w życiu Herminy.
Gdańsk nie jest aż tak wyraziście nakreślony w Złotych kwiatach, jak Kraków w Ogrodzie złym. Nie jest bohaterem, tylko tłem. Może dlatego, że dla Herminy to obce, nowe miejsce, w którym musi się dopiero zaaklimatyzować, a nie prawdziwy dom.

MP: Czytając Złote kwiaty, miałam nieodparte wrażenie, że sporo Cię łączy z Twoją bohaterką. Może to wina jej nowego zajęcia?… To chyba nie będzie spoiler, jeśli powiem, że Hermina stara się o staż w popularnym podcaście o tematyce true crime, czyli coś, czym Ty też zajmujesz się hobbystycznie. Skąd u Ciebie wzięła się fascynacja true crime właśnie?

MS: Jeśli chodzi o podcasty, to nie odnalazłabym się w gatunku true crime; tworzę Palpitacje, podcast z autorskimi horrorami. Nie czuję się kompetentna do opowiadania o prawdziwych zbrodniach, brakowałoby mi czasu na wnikliwy research, który uważam w tym przypadku za absolutnie konieczny. Ale chociaż sama nie tworzę takich audycji, to ich słucham. Lubię to robić głównie dlatego, że ciekawią mnie i zawsze ciekawiły sylwetki zbrodniarzy, a zwłaszcza przebieg postępowania karnego w ich sprawach. Z dobrze zrobionego podcastu true crime można się sporo dowiedzieć, na przykład wyłapać i przeanalizować błędy organów ścigania, co bywa bardzo cenne, bo można się na nich uczyć. Fascynacja tematem pojawiła się u mnie dość naturalnie w związku z moją pracą w obszarze prawa karnego. Interesują mnie przestępstwa, zarówno z perspektywy podmiotowej, jak i przedmiotowej, a każde studium przypadku dodaje kolejną cegiełkę do doświadczenia. Gdy zastanawiałam się, co mogłaby robić Hermina po utracie pracy w Policji, zupełnie naturalnie przyszła do mnie myśl właśnie o true crime. Hermina uwielbia zagadki, wprost nie może bez nich żyć, dlatego dziennikarstwo śledcze to idealna branża dla niej. Ja jestem trochę podobna, również kocham rozwiązywać tajemnice, więc na tym polu ja i moja bohaterka z pewnością byśmy się dogadały.

MP: Skoro już jesteśmy przy true crime, to chciałabym przy okazji szybko wspomnieć o pewnym projekcie dla wydawnictwa Oficynka, w którym wzięłaś udział, czyli TRUE MONSTERS. Czy mogłabyś o nim powiedzieć co nieco? (czytałam Twoje opowiadanie Pożeracz i jest OBŁĘDNE!)

MS: Dziękuję, bardzo mi miło! Opowiadanie Pożeracz dotyczy akurat historii Karla Denke, seryjnego zabójcy i kanibala, i muszę przyznać, że pisało mi się je zaskakująco dobrze, mimo trudnych tematów, jakie porusza.
W projekcie True Monsters wzięły udział, oprócz mnie, trzy inne świetne pisarki, w tym autorka jednego z moich ulubionych horrorów, Tartaku Leśnej Osady, Paulina Stępień. Każda z nas napisała cztery opowiadania o prawdziwych zbrodniach, które są cyklicznie, odrębnie publikowane, a także wydawane w formie antologii. True Monsters jest zatem cyklem fabularyzowanych opowiadań o zbrodniach, z których każde opisuje inną historię, postać i wydarzenie. Utrzymane są w różnych konwencjach i stylistyce, lecz łączy je motyw przewodni: bohaterami i bohaterkami są wzbudzający grozę sprawcy zabójstw z całego świata, których motywacje i działania każą zadawać sobie trudne pytania, na przykład skąd bierze się w ludziach zło, co popycha ich do popełniania zbrodni, a wreszcie: kiedy człowiek staje się potworem? Uważam True Monsters za ciekawy projekt, zarówno z perspektywy kryminalnej, jak i historycznej, i serdecznie zachęcam do zapoznania się z opowiadaniami z tej serii.

MP: Czy będą kolejne Twoje teksty związane z tym projektem?

MS: Tak, oprócz Pożeracza, o którym już wspomniałam, i opowiadania Płonęła, które także jest już dostępne, a które opowiada o bezprecedensowej sprawie, w której pokrzywdzoną była Kasia Zowada, studentka z Krakowa, czekam na premierę dwóch pozostałych historii. Żmija dotyczy seryjnej zabójczyni działającej w XIX wieku, Katarzyny Onyszkiewiczowej, a Stwórca – zabójstwa mojego ulubionego polskiego artysty, Zdzisława Beksińskiego.

MP: Jak długo trwa u Ciebie research (oczywiście zależy mi tu na rozróżnieniu w zależności od tekstu, nad którym pracujesz; również myślę o podcaście)?

MS: Najczęściej research do pełnowymiarowej książki zajmuje mi sporo czasu, bo staram się wszystko zrobić bardzo wnikliwie i dotrzeć do wszelkich możliwych informacji. Dlatego bywa tak, że po trzech godzinach szukania odpowiedzi na jedno pytanie, z którym żadna znajoma osoba nie była mi w stanie pomóc, trafiam w jakieś przedziwne głębie akademickiego internetu, gdzie z trudem tłumaczę słowo po słowie angielskie teksty dotyczące tematyki, na której w ogóle się nie znam, albo otwieram w przeglądarce siedemdziesiątą zakładkę z orzeczeniem Sądu Najwyższego z lat dziewięćdziesiątych. Zdarza mi się też sięgać do literatury specjalistycznej, co wiąże się z jej wypożyczaniem w bibliotekach. Nie robię tego jednak przed rozpoczęciem pisania, ale w trakcie, kiedy wyłoni się jakieś zagadnienie warte szczegółowej analizy, głównie po to, aby mieć wszystko na świeżo.
Z podcastem jest inaczej, dlatego, że opowiadam w nim własne, krótkie historie grozy. Przez to, że są one właśnie horrorami, a w dodatku mało obszernymi, rzadko muszę znajdować dużą liczbę informacji z dziedzin, o których nie mam pojęcia. Ale oczywiście czasami to konieczne, na przykład kiedy pisałam opowiadanie skupione wokół miejskiej legendy o Czarnej Wołdze, dość mocno wsiąknęłam w temat i zapoznawałam się z licznymi źródłami, w tym Czarną wołgą Przemysława Semczuka (jeżeli ktoś interesuje się PRL-em, to świetna pozycja). Jeśli dotykam, choćby powierzchownie, tematu mającego odzwierciedlenie w rzeczywistości, zawsze sprawdzam o nim wszystko, co tylko mogę, aby się nie pomylić, choć pewnie coś mi zawsze umyka.

MP: A do tej pory najtrudniejszy research/najbardziej wymagający, to…?

MS: Muszę przyznać, że chyba projekt True Monsters, o którym chwilę temu mówiłam, wymagał najwięcej poszukiwań. A to dlatego, że dotyczył nie dość, że spraw kryminalnych, do których trzeba podchodzić ostrożnie i rzetelnie, to jeszcze niekiedy bardzo starych. Akcja Żmii, a więc historii Katarzyny Onyszkiewiczowej, toczy się w wieku XIX, zatem odtworzenie prawdziwego biegu zdarzeń było bardzo trudne, bazowałam przede wszystkim na nielicznych strzępkach informacji ze starych czasopism, o ile zostały zarchiwizowane i były dostępne. Oczywiście największą trudność sprawia mi sytuacja, kiedy po prostu nie mam dostępu do danych, których potrzebuję, a ich uzyskanie byłoby niemożliwe, ale równie problematyczne jest, gdy nie rozumiem, co czytam – choćby w przypadku Złotych kwiatów trudno było mi połapać się w tym, jak poszczególne leki psychotropowe wpływają na siebie wzajemnie, jak zmienia się ich działanie w zależności od czasu, w jakim są przyjmowane i od pacjenta. Z drugiej strony, jeśli mylę się w sprawach, na których się nie znam, czuję mniejszy wstyd niż wtedy, kiedy pokręcę coś związanego z własną specjalizacją. Wtedy jest najgorzej, bo pomimo że zawsze staram się wszystko rzetelnie sprawdzić, czasem wkradają się drobne uchybienia, na które nie chcę sobie pozwalać.

MP: To, co zauważyłam u Ciebie w przypadku Złotych kwiatów oraz Pożeracza, to więcej elementów grozy, które zawarłaś w swoich tekstach. Są takie opisy i w jednym, i w drugim tytule, że niedaleko im do mojego ulubionego gatunku literackiego, horroru.

MS: Uwielbiam pisać grozę. To widać szczególnie w podcaście, gdzie oprócz dosłownie kilku thrillerów pojawiają się same horrory. Nie jest tak, że na siłę staram się wciskać straszne elementy do każdej swojej powieści czy opowiadania, jednak zdaje mi się, że dobra historia kryminalna musi grać klimatem, który jest obok bohaterów i fabuły najistotniejszy. Bez niego nie ma napięcia, atmosfery lęku, suspensu. Kryminał i horror idą ze sobą w ogóle ramię w ramię, tylko że kryminał trzyma się bliżej rzeczywistości. W Złotych kwiatach pozwoliłam sobie tylko na małe fragmenty pełne typowej grozy, ale w Pożeraczu i pozostałych opowiadaniach z serii True Monsters poszłam na całość. Już wybierając historie, które potem opisałam do tego projektu, wiedziałam, że nie będę umiała ich nakreślić jako surowego true crime, a musi się tam znaleźć najprawdziwsza groza. Zresztą te historie są przerażające same w sobie, ja tylko podkreśliłam to, kładąc w odpowiednich miejscach nacisk. Nie wiem, czy była to dobra decyzja, bo wydawca stwierdził po redakcji, że moje opowiadania z serii nie są napisane jak typowe true crime i przez to mogą nie odnieść sukcesu, ale mimo to jestem dobrej myśli.

MP: A skoro już o horrorze mowa – planujesz w przyszłości? Czy raczej pozostaniesz w tematyce wyłącznie kryminalnej?

MS: Bardzo chciałabym wydać horror! Lubię krótkie formy, które tworzę do podcastu, ale pisanie książki jest nieporównywalnie większym wyzwaniem i satysfakcją. Zresztą według mnie w horrorze dobrze jest się skupić na związkach między bohaterami, uwielbiam budować psychologię relacji, która może być fundamentem dla grozy, dlatego im więcej na to miejsca, tym lepiej.

MP: Seria kryminalna Śledztwa Herminy Wasylik posiada w tytułach motywy związane z kwiatami. Czy planujesz serię stricte ogrodową/kwiatową i ile części będzie docelowo?

MS: Tak, planuję kwiatową trylogię. Dwie powieści są już na rynku, zostaje jeszcze trzecia, Róże cmentarne, która jest już ukończona, ale nie wiem jeszcze, co z jej wydaniem. Oczywiście chciałabym, żeby się ukazała, bo jest pięknym domknięciem historii Herminy i reszty bohaterów, a także czymś dla mnie zupełnie nowym: tak zwanym dramatem sądowym, którego akcja odgrywa się w dużej mierze w sądzie karnym.

MP: Czy pracujesz obecnie nad powieścią/opowiadaniem?

MS: Teraz jestem w trakcie pisania czegoś całkiem nowego. Podczas tworzenia Ogrodu złego, Złotych kwiatów i Róż cmentarnych byłam skrępowana ograniczeniami gatunku, kryminały jak nic innego rządzą się swoimi prawami i trzeba uważać, żeby książka nie odbiegała zanadto od głównego wątku – przy Ogrodzie… nie wszyscy czytelnicy byli zachwyceni wpleceniem wątku obyczajowego. Teraz jednak zabrałam się za powieść, w której motywem przewodnim jest tajemnica sprzed lat i czerpię ze wszystkich gatunków, bez ograniczeń, dokładnie tak, jak mam w danej chwili ochotę. Jest więc w tej historii dużo obyczaju, romansu, thrillera, trochę kryminału i klasycznej grozy. To bardzo wyzwalające, chociaż nie wiem, co będzie dalej z tym projektem.

MP: Gdzie możemy posłuchać Twojego podcastu Palpitacje?

MS: Można go znaleźć na wszystkich serwisach streamingowych, takich jak Spotify i Apple Podcasts, oraz na YouTube. Oprócz tego całkiem niedawno zgodziłam się na publikację Palpitacji w serwisie Audioteka, więc wkrótce podcast powinien być dostępny również tam.

MP: O czym marzy dziś Magdalena Sobota – autorka?

MS: Generalizując, marzę o tym, żeby polski rynek wydawniczy uległ poprawie. Chciałabym, żeby literatura pozostawała sztuką, a nie stawała się wyłącznie maszynką do robienia pieniędzy przez influencerów. Komercjalizacja jest naturalnym zjawiskiem, ale w sytuacji, kiedy ze wszystkich stron rzucają mi się w oczy książki nie niosące żadnej treści, pozbawione sensu, stylu, a nawet szkodliwe, marzę o tym, żeby nastolatkowie nie czytali powieści w cukierkowych okładkach, promujących toksyczne relacje, tylko sięgnęli po wartościowe książki. Boli mnie wydawanie płytkich broszurek udających powieści, romantyzowanie niezdrowych sytuacji, wypuszczanie do druku błędów językowych i gramatycznych, byle szybciej, byle więcej pieniędzy z tego uzyskać. Dlatego marzę o promowaniu dobrej beletrystyki, o tym, by w wydawanie i promowanie angażowali się ludzie kochający książki, dla których są one pasją, a nie obowiązkiem.
Prywatnie marzę o pozytywnym ukończeniu aplikacji prokuratorskiej, którą odbywam, abym mogła wykonywać zawód, który dla siebie wybrałam. I oczywiście o tym, by moje książki wnosiły coś dobrego do życia jak największej liczby Czytelników, choćby tylko czystą rozrywkę.

MP: Magdo, z całego serca życzę Ci, by Twoje marzenia się spełniły i bardzo dziękuję za ciekawą rozmowę!


Magdalena Sobota – prawnik z powołania, która nie lubi zbyt wiele o sobie mówić. Kocha kawę, długie zimowe noce i zwierzęta. Gdyby mogła, przedłużyłaby dobę. Jest idealistką, co często utrudnia jej życie. Interesuje się kryminalistyką, literaturą i teatrem, nieustannie starając się pogodzić swoją największą pasję – pracę – z pisaniem opowieści.

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *