„W korzeniach wierzb” Agnieszka Kuchmister

W dzieciństwie, w zasadzie każdego roku, spędzałam jakiś okres wakacji na wsi (czasem kilka dni, czasem tygodni). Nie u dziadków, ale w dziadków domu. Tata mojego taty, jakieś 40 lat temu z okładem, postanowił nabyć kawałek ziemi, daleko poza miastem, i zbudować na nim rodzinny, sezonowy dom wypoczynkowy, a także zasadzić drzewa, czego efektem był mały sad owocowy, oraz różne warzywka i owoce. Ten kawał terenu nazywał pieszczotliwie ranczem – na wzór amerykańskich gospodarstw rolnych, tyle że nie było tu hodowli zwierząt.
W każdym razie było to miejsce, gdzie do najbliższego sąsiada szło się jakiś kilometr, główna ulica była bez asfaltu, z dziurami, w których robiły się kałuże podczas deszczu, sama działka natomiast otoczona była z trzech stron polami zboża, a z jednej dodatkowo lasem – tyle że kawałek dalej. Po drodze do lasu znajdowało się niewielkie źródełko (które z czasem wyschło) z wszelakimi żyjątkami i generalnie było tam dużo zieleni, ciszy i pachnące świeżością powietrze. Najbardziej nie lubiłam tego odludzia nocą (a zwłaszcza pewnego letniego wieczora, kiedy obejrzałam jeden z odcinków Archiwum X), a i za dnia, mimo że cały teren był ogrodzony, babcia zawsze ostrzegała mnie przed obcymi ludźmi, którzy czasem (ale jednak!) pojawiali się przy bramie.
I to właśnie tam, na tej wsi, doświadczałam rzeczy dobrych (obcowanie z przyrodą, pełna beztroska, picie mleka prosto od krowy i takie poczucie… wolności), ale też przytrafiły się rzeczy złe (przeżyłam tu chyba najgorszą burzę ever, a kilka lat później miałam dość poważny wypadek). I właśnie to moje wspomnienie wsi z lat dziecięcych zostało przywołane podczas lektury najnowszej powieści Agnieszki Kuchmister W korzeniach wierzb.

Autorka zabiera nas do Złej Wsi – niewielkiej wioski na Dolnym Śląsku, której najlepszym przyjacielem jest mroczny las, a opowieść o niej, o swej rodzinie i sąsiadach snuje nastoletnia Lala. Jest to opowieść pozornie beztroska – ot, wspomnienie dzieciństwa z jego pierwszymi przyjaźniami czy zauroczeniami i tęsknotą za starszą siostrą, Gienią, która wyjechała do miasta zdobyć wykształcenie. Ale jest też matka, obecna tylko fizycznie, która wzbudza strach w bohaterce; ojciec, którego codziennym kompanem jest flaszka wódki; trup młodej kobiety czy mieszkająca w dziupli dziewczynka Szejma, która zna mroczne tajemnice lasu otaczającego wieś…

Agnieszka Kuchmister prowadzi czytelnika przez fabułę książki niespiesznie, trzymając go mocno za rękę i klatka po klatce, pokazując kolejne obrazy tej magicznej historii. Znajdziemy tu szczyptę fantastyki, odrobinę niesamowitości, przyzwoitą dawkę nieoczywistej grozy, śledztwo kryminalne, a nawet romans. Ta wielogatunkowość sprawia, że powieść tę każdy może odbierać indywidualnie, natomiast to co się nie zmieni podczas czytania, to niepokojąca, gęsta, lepka atmosfera. Znacie to uczucie, kiedy podskórnie wiecie, że coś się kroi, że będzie jakieś tąpnięcie, ale autor Wam mydli oczy, że przecież wszystko jest pięknie- ładnie, a potem BUM! Niby się  tego tąpnięcia spodziewaliście, ale… No właśnie! I takie momenty W korzeniach wierzb znajdziecie. Prawdę mówię.

Gdybym miała porównać powieść Agnieszki Kuchmister do tych tytułów, które znam i lubię, to chyba przytuliłabym ją do książek Anny Musiałowicz czy Joanny Łańcuckiej. Słowiańskość, folklor, realizm magiczny i wspomnienia. Dużo wspomnień, które wyzwoli w każdym z Was podczas lektury. To właśnie cechy charakterystyczne W korzeniach wierzb – jednej z piękniejszych opowieści, które czytałam.

Z przyjemnością polecam!

Łukasz Szuster: „Tworzenie opowieści to świetna zabawa, czysta przyjemność”

Magdalena Paluch: 23 marca ukazała się Twoja druga powieść Upiorni (pierwsza część to Splątani – MP). Czy w pierwotnym zamierzeniu historia Borsztajna, Zuzy czy szalonego Kutza, który przeprowadzał eksperymenty na ludziach, była tak obszerna, że stała się dylogią?

Łukasz Szuster: Nie, pierwotnie historia miała zamknąć się w jednej powieści. Podczas tworzenia Splątanych okazało się, że trudno będzie opowiedzieć wszystko, co chcę, w jednym tomie. Tym bardziej że jestem zwolennikiem raczej krótszych, niż dłuższych form. Nie chciałem, aby Splątani byli opasłym tomiszczem. To w założeniu książka do poczytania w tramwaju, autobusie, w drodze do pracy czy szkoły.

MP: Pamiętasz pierwsze zdania Splątanych, które zapisałeś? Którego wątku czy postaci dotyczyły?

ŁSz: Tak, pierwsza scena, którą napisałem, to scena porwania Jana Potockiego. Nie jest to więc scena, która ostatecznie rozpoczyna Splątanych. Jeśli chodzi o zdanie to niestety nie pamiętam tego ze Splątanych. Pamiętam natomiast pierwsze zdanie, które napisałem pracując nad Upiornymi. Brzmiało ono: „Jest noc i lunął deszcz”. Właśnie to zdanie otwiera powieść, przetrwało więc redakcję, co bardzo mnie cieszy. Lubię to zdanie, jest krótkie, ale ma moc.

MP: Co Cię w ogóle podkusiło, żeby zacząć pisać książki?

ŁSz: Pisanie towarzyszy mi od dawna, traktuję je jako naturalne rozwinięcie mojej pasji do książek, do czytania dobrych historii.

MP: W swojej dylogii nawiązujesz do fizyki, a ściślej do zjawiska, jakim jest splątanie. Albert Einstein określił je jako „upiorne oddziaływanie na odległość”. Czy wspomniana przez mnie dziedzina nauki to Twój konik?

ŁSz: To na pewno coś co mnie fascynuje. Świat w skali makro jest zupełnie nieintuicyjny i przez to niezwykle ciekawy. Poza tym nadal nie powstała teoria łącza świat makro i mikro. Nadal brakuje nam sporego kawałka wiedzy. Jestem ciekawy, czy i kiedy uda się stworzyć tzw. Teorię wszystkiego. Niestety, wiele wskazuje na to, że teoria strun nie jest jednak świętym Graalem fizyki.

MP: Nie bałeś się, że tematyka powieści (zjawisko splątania i próby jego wytłumaczenia) może być zbyt trudna do przyswojenia? Ja np. totalnie nie lubiłam fizyki (w przeciwieństwie do chemii, którą uwielbiałam) i przyznam szczerze, że mimo zachęcającego opisu okładkowego, miałam obawy, czy książka mi „podejdzie” (od razu wyjaśniam – podeszła i to bardzo, ale obawy miałam uzasadnione ;)).

ŁSz: Nie bałem się, bo wbrew powtarzającym się pytaniom o fizykę, samej teorii w książce nie ma prawie wcale. Splątani i Upiorni to czysta fikcja, a przede wszystkim dobre historie, które mają bawić. Nie ma się czego bać 🙂

MP: Jakie pułapki czyhały na Ciebie podczas pisania obu powieści?

ŁSz: Rozczaruję, ale nie przypominam sobie pułapek. Tworzenie opowieści to świetna zabawa, czysta przyjemność.

MP: W jaki sposób przygotowujesz się do pisania? Planujesz czy idziesz na żywioł?

ŁSz: Żywioł! A jak już zacznę, to czasem trudno mi przestać. Jedna scena rodzi kolejną, a ta następną. To świetne uczucie!

MP: W którym z bohaterów Twoich powieści znajdziemy najwięcej Łukasza Szustera?

ŁSz: Chyba w każdym z bohaterów jest jakaś mała cząstka, odprysk, jednak w żadnym nie na tyle silna, aby z kimś się utożsamiać. Choć lubię ich wszystkich. I protagonistów, i antagonistów.

MP: Jestem ciekawa, czy było inne zakończenie dylogii, czy od początku planowałeś to, które otrzymaliśmy w Upiornych?

ŁSz: Nie było innego zakończenia, choć nie było ono także precyzyjnie zaplanowane. Narodziło się w trakcie pisania i spodobało na tyle, że zostało.

MP: Splątani nadal pozyskują nowych czytelników, Upiorni się „czytają” i co dalej? Piszesz już coś nowego?

ŁSz: Oczywiście! Pracuję na nową powieścią niezwiązana z poprzednimi. Mroczny, gęsty thriller. Idzie mi całkiem nieźle. Czuję, że powieść, która teraz powstaje, może być najlepszą, jaką napisałem. Sporo się nauczyłem przy Splątanych i Upiornych.

MP: Gdzie Cię będzie można spotkać w najbliższym czasie (wydarzenia literackie, biblioteki itp.)?

ŁSz: Tak, w najbliższym czasie odwiedzę kilka bibliotek, potem będą Dni Książki w Opolu, a na koniec roku Targi Książki w Katowicach. O wszystkim będę informował na bieżąco poprzez SM.

MP: O czym marzy Łukasz Szuster – autor?

ŁSz: O wydawaniu co najmniej jednej powieści rocznie. To moje marzenie literackie i robię wszystko, aby się spełniło.

MP: Zatem trzymam mocno kciuki i bardzo dziękuję za rozmowę!


Łukasz Szuster – laureat konkursu Stulecie polskiego kryminału w 2019 roku. Jego opowiadanie Kwantowy smok zajęło pierwsze miejsce w kategorii Kryminał za sto lat, zdobyło także wyróżnienie Dyrektora Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Absolwent warsztatów kreatywnego pisania w Maszynie do Pisania, pod okiem Małgorzaty Wardy. Na co dzień menadżer w jednej z największych firm ubezpieczeniowych w Polsce. Idąc za radą Stephena Kinga, dużo czyta, jeszcze więcej pisze. Powieść Splątani to jego debiut literacki, a w marcu 2023 poznaliśmy zakończenie tej historii w Upiornych (Videograf).

#krótkapiłka: Anna Musiałowicz

Pierwsza książka, którą samodzielnie przeczytałaś:
Podobno była to książeczka z serii Poczytaj mi mamoW aeroplanie Tuwima. Tak donoszą źródła. Niestety moja pamięć nie pozwala potwierdzić tych rewelacji.

Książka, którą oceniłaś po okładce:
Każda. Absolutnie każda. Może bardziej zasadne byłoby stwierdzenie, że oceniam każdą okładkę. Niekiedy przeradza się to w (częściej) niechęć lub (rzadziej) pragnienie sięgnięcia po jakąś książkę, ale to nie okładka jest ostatecznym wyznacznikiem moich wyborów literackich.

zdj. Rafał Krówka

Co Cię intryguje, a co irytuje w literaturze grozy?
Miała być krótka piłka, a na to pytanie mogłabym elaborat napisać, w dodatku pewnie ostatecznej odpowiedzi bym nie znalazła. W telegraficznym skrócie: intryguje mroczna estetyka. Mrok jest bezpieczny i przytulny, nęci. Jest pełen tajemnic i niespodzianek. Odczuwanie niepokoju wiąże się z pewnego rodzaju ekscytacją, strach pobudza. Lubię obserwować swoje reakcje podczas czytania, współodczuwać z bohaterami, czasem nawet scalać się z nimi. W ten sposób poznaję siebie, przegryzam się do wnętrza, gdzie sama siebie potrafię zaskoczyć.
Jeśli natomiast mowa o irytacji, w samym gatunku chyba nie ma nic, co by mnie drażniło. Czasem po prostu nie trafia w gust. Wkurza mnie jedynie – i to nie tylko w grozie – niechlujstwo, braki warsztatowe autorów, „tumiwisizm” redaktorów, przyzwolenie na niepoprawności językowe, które nie pozwalają swobodnie przepłynąć przez tekst.

Książka, do której wracasz: opowiadania Gaimana (ze zbiorów Dym i lustra, Rzeczy ulotne i Drażliwe tematy) oraz Baśnie Andersena.

Gdyby nie pisanie, to…
A istnieje taka możliwość? Odnoszę wrażenie, że nieważne, jaką drogę obrałabym w życiu, każda doprowadziłaby mnie do pisania. Potrzeba przelewania myśli na papier zawsze tkwiła we mnie głęboko, czekała tylko na zapłon, by wybuchnąć – i mam nadzieję, że pokaz mojej pełnej mocy jeszcze przede mną. Ale jeśli mam sobie gdybać, zapewniam, nie nudziłabym się, pomysłów, które chciałabym zrealizować, są miliony. Ale dziś nawet nie chcę sobie wyobrażać życia bez pisania.


Anna Musiałowicz – z wykształcenia pedagog-resocjalizator. Z natury włóczykij. Z zamiłowania pisarka. W chwilach wolnych nawiedza zamki, grywa w szachy. Jest współtwórczynią projektu Anushka&Betushka, zajmującego się malowaniem na odzieży. Ma milion pomysłów na sekundę, które przekuwa w działanie. Natomiast przede wszystkim nie odrywa się od książek.

Zadebiutowała w 2016 r. i od tego czasu opublikowała kilkadziesiąt opowiadań. Jej pierwsza powieść Diabeł zza okna (2020), była nominowana w plebiscycie Lubimyczytac.pl na KSIĄŻKĘ ROKU, w kategorii horror. Kolejna – Kuklany las (2021), wyróżniona w plebiscycie „Brakująca litera” na POLSKĄ KSIĄŻKĘ ROKU 2021, to groza z rodzaju baśniowej, subtelnie i konsekwentnie wzbudzająca uczucie surrealistycznego niepokoju. W najnowszej powieści Śnieg jeszcze czysty (2022), autorka główną bohaterką czyni słowiańską wieś, daleką od wyobrażeń o sielskości, pełną demonów i przesądów, pokutujących wciąż w naszym społeczeństwie.

Strona autorki: annamusialowicz.pl

#krótkapiłka: Monika Fudali

Pierwsza książka, którą samodzielnie przeczytałaś:
Mój Elementarz, a potem w ruch poszły baśnie Andersena w oryginale.

Książka, którą oceniłaś po okładce: Siewca Wiatru – Kossakowska.

Co Cię intryguje, a co irytuje w literaturze grozy?
Intryguje mnie co też ciekawego, nowego lub w świeżej odsłonie poda mi autor. W jaki sposób zbuduje napięcie i czym ono będzie. W literaturze grozy nic mnie szczególnie nie irytuje, są książki lepsze i gorsze.

Książka, do której wracasz: Z horrorów Graham Masterton – Manitou.

Gdyby nie pisanie, to pewnie skupiłabym się na mojej drugiej pasji: sztuce. Tworzę obrazy w mieszanych technikach. W kwietniu będę miała swoją autorską wystawę pt. Wspomnienia z Japonii. Prolog. w Galerii Punkt Zwrotny na Akademii Ignatianum w Krakowie.


Monika Fudali – rocznik ’88. Uśmiechnięta dziewczyna o duszy artysty. Urodzona i zamieszkała w Krakowie, ale połowa jej serca należy do miasta Wrocław. Oprócz pisarstwa, lubuje się w rysowaniu ołówkiem/węglem i malowaniu na szkle. Tworzy też unikalne rękodzieło, między innymi zakładki do książek. Autorka m.in. zbioru opowiadań Kumulacja.

Profile autorki:
FB: https://www.facebook.com/FudaliMonika
IG: https://www.instagram.com/monika_fudali_autorka/

#krótkapiłka: Joanna Łańcucka

Pierwsza książka, którą samodzielnie przeczytałaś:
Nie pamiętam pierwszej książki, którą przeczytałam, ale pamiętam pierwszy wyraz, który samodzielnie przeczytałam. Pamiętam to jak dziś. Miałam jakieś 4 lata, było rano, wszyscy jeszcze spali, a ja przeglądałam Elementarz Falskiego. I zobaczyłam dwie litery „A” i „s”. I nagle połączyłam je i zrozumiałam, że to jest wyraz, który coś oznacza,  że to jest imię, i że As to pies. No, a potem to już poszło z górki😉
I tak się składa, że właśnie teraz kiedy piszę te słowa, moja 7-letnia córka pierwszy raz czyta samodzielnie swoją pierwszą książkę – Dzieci z ulicy Awanturników Astrid Lindgren. Słyszę jak sylabizuje kolejne wyrazy i składa je w zdania, i że czuje to co kiedyś czułam ja – satysfakcję z tego, że oto nagle ma dostęp do nowych światów, i może je teraz zwiedzać sama.

Książka, którą oceniłaś po okładce:
Nie pamiętam, żeby mi się coś takiego zdarzyło. Zawsze czytam kilka pierwszych zdań, i zazwyczaj po tych kilku zdaniach jestem w stanie ocenić czy to książka dla mnie. Pierwsze zdanie jest bardzo ważne.

Co Cię intryguje, a co irytuje w literaturze grozy?
W literaturze grozy intryguje mnie to, jak czytając, możemy „bawić się” ze swoimi lękami. Trochę je pooglądać, przejrzeć się w nich, bezpiecznie się pobać, i w jakiś sposób ten strach przeżyć, ale w kontrolowanych warunkach. Dlatego też lubię oglądać horrory. No, i przy horrorach można się wreszcie trochę wyluzować. Bo w zależności od gatunku, możemy bez wstydu poprzyglądać się tej mieszance strachu, przemocy, seksu, obrzydliwości, tajemnicy, ciemności. To też jest część nas, którą zazwyczaj upychamy gdzieś głęboko i wolimy się nad tym nie zastanawiać. Groza nam na to pozwala.
Co mnie irytuje? W zasadzie nic mnie nie irytuje. Każda książka jest jakąś próbą eksplorowania tematów, o których napisałam powyżej i każdy/a autor/ka robi to na swój sposób. Oczywiście nie musi mi się to podobać, ale żeby się tym irytować to nie.

Książka, do której wracasz:
Teraz nie wracam za bardzo do książek, bo w ogóle czytam mało prozy od paru lat. Jeśli chodzi o grozę, to wcześniej zdarzało mi się powracać do książek Stephena Kinga i jego -moim zdaniem – mistrzowskich książek jak Lśnienie czy Misery. No, i ponieważ z moją córcią razem sporo czytamy, to wracam do wielu lektur z czasów mojego dzieciństwa i jednym z takich pięknych powrotów jest cykl książek o Narnii C.S. Lewisa. Wspaniały triumf wyobraźni, i również – jak teraz na to patrzę z perspektywy osoby dorosłej – jest to literatura wcale nie wolna od grozy, tajemnicy, i wątków, dzięki którym możemy eksplorować – również jako dzieci – tę trochę ciemniejszą stronę życia.

Gdyby nie pisanie, to
W moim życiu pisanie odgrywało zawsze bardzo ważną rolę. Odkąd tylko nauczyłam się pisać, pisałam ciągle i piszę do dziś. Jako dziecko pisałam pamiętniki, wiersze, piosenki, opowiadania, jakieś zaczątki nigdy nie skończonych powieści. I właściwie tak jest do dzisiaj. Bo to, że niczego od dłuższego czasu nie wydaję, nie oznacza, że nie piszę. Piszę cały czas, choć nie zawsze są to rzeczy „publikowalne”. Pisanie układa mi w głowie to, czego nie jestem w stanie poukładać sobie w żaden inny sposób. Mogę coś zapisać i nawet nigdy więcej do tego nie wrócić, ale sam fakt zapisania jest końcem lub początkiem ważnego dla mnie procesu poznawania samej siebie. Tak w ogóle postrzegam każde kreatywne działanie, czy to pisanie, czy sztuki wizualne, czy muzykę – jako poznawanie samej/ego siebie.

Więc – tak – w moim przypadku bez pisania po prostu nie byłoby mnie.


Joanna Łańcucka – urodzona w Skierniewicach, wychowana w małej wsi na wschodzie Polski. Z zawodu plastyczka realizująca się głównie w malarstwie olejnym. Z lubością zajmuje się czytaniem, pisaniem oraz haftem artystycznym. Autorka bestsellera Stara Słaboniowa i Spiekładuchy (Oficynka).

Profil autorki: https://www.facebook.com/profile.php?id=100057663840770

#krótkapiłka: Patrycja Giesecke

Pierwsza książka, którą samodzielnie przeczytałaś:
To chyba był Kubuś Puchatek, ale nie jestem pewna. Wiem jednak, że ta pozycja niesamowicie mnie znudziła 🙂

Książka, którą oceniłaś po okładce:
Kapłanka w bieli od Trudi Canavan. Spodziewałam się czegoś lepszego.

Co Cię intryguje, a co irytuje w literaturze grozy?
Chyba nie ma niczego co by mnie irytowało. Każdy pomysł, każda idea chociażby przedstawiana na miliony sposobów jest dla mnie warta przeczytania i bardzo mnie intryguje.

Książka, do której wracasz:
Achaja Andrzeja Ziemiańskiego. Wracam do niej średnio kilka razy w roku. Tak samo jest z Harrym Potterem – do niego mam niesamowity sentyment.

Gdyby nie pisanie, to
Prawdopodobnie głowa pękłaby mi od pomysłów 😉 


Patrycja Giesecke – absolwentka liceum wojskowego i miłośniczka rocka, dobrego jedzenia oraz horrorów. Autorka m.in. zbioru opowiadań Strefa koszmaru (Phantom Books, 2022). Wieczory umila sobie dobra książką, malowaniem na płótnie i słuchaniem muzyki.

Profile autorki:
FB: https://www.facebook.com/PatrycjaGieseckeOfficial
IG: https://www.instagram.com/patrycjagieseckeofficial/

#krótkapiłka: Agata Suchocka

Pierwsza książka, którą samodzielnie przeczytałaś:
To nie zabrzmi ani grozowo, ani nawet poważnie, bo była to lekturka Puc, Bursztyn i goście. Przeczytałam ją dziewięć razy. A pierwszą grozową pozycją był Powrót krabów i stało się to zdecydowanie za wcześnie. Potem po nocach straszyły mnie czerwone diodki w radiomagnetofonie „Hania”…

Książka, którą oceniłaś po okładce:
Ciężko wymienić jedną. Nie daję szansy niczemu, co ma napompowaną męską klatę na okładce. Co ciekawe, przetłumaczyłam z angielskiego dwie powieści, które takowe mają, a moje opowiadanie znalazło się w zbiorze opatrzonym klatą napompowaną do granicy pęknięcia. To dosyć zabawne i odrobinę żenujące. Po prostu wiem aż za dobrze, jakie treści kryją się między takimi okładkami. Gdybym jednak nie sięgnęła po Wampira Lestata, który miał okładkę BEZNADZIEJNĄ, może nigdy nie stworzyłabym własnego wampirzego uniwersum.

Co Cię intryguje, a co irytuje w literaturze grozy?
Intryguje mnie studium bezradności, historie, podczas lektury których wiemy, że bohaterowi się nie uda. A mimo to trwamy przy nim do końca, do ostatniego oddechu, do wyzionięcia ducha. Irytują mnie realistyczne sceny przemocy wobec dzieci i zwierząt.

Książka, do której wracasz:
Większość powieści Anne Rice, choć ma w dorobku i takie, których nie byłam w stanie dokończyć, bo wydały mi się po prostu kiepskie, jak Sługa kości. No i nie wstydzę się tego, że słucham ciągle od nowa własnego cyklu wampirycznego w interpretacji Filipa Kosiora.

Gdyby nie pisanie, to
…muzyka. W latach studenckich próbowałam zostać gwiazdą rocka, chyba po lekturze Wampira Lestata, w której to książce został liderem rockowej grupy. Może i dobrze, że mi się nie nie udało, bo pewnie dołączyłabym do „Club 27” i pożegnała się wcześnie z tym łez padołem, jak większość moich idoli. No ale coś tam się pograło, poszalało. Zostały wspomnienia i archiwalne nagrania, ale bardzo mało, bo działo się to wszystko w czasach, kiedy internet dopiero raczkował.


Agata Suchocka – prozaiczka, tłumaczka, kompozytorka i autorka tekstów, animatorka i mecenaska kultury, kolekcjonerka instrumentów muzycznych. Z wykształcenia filolożka, niegdyś nauczycielka angielskiego, zaś obecnie, gdy nie pisze albo nie tłumaczy, uczy gry na ukulele.

Profile autorki:
FB: https://www.facebook.com/wolamnieciemnosc
IG: https://www.instagram.com/agatasuchockawriter/

#krótkapiłka: Carla Mori

Pierwsza książka, którą samodzielnie przeczytałaś:
Tego i najstarsi górale nie pamiętają 🙂 Ale oprócz serii Poczytaj mi mamo na pewno jakąś Biblię dla dzieci, W pustyni i w puszczy i Z pamiętnika Tatusia Muminka.

Książka, którą oceniłaś po okładce:
Jezioro osobliwości. Pamiętam, że okładka była jakaś nudna i lekko abstrakcyjna. Odrzuciła mnie na tyle, że sięgnęłam po nią dopiero, jak już naprawdę została tylko Siesicka i Pieśń o Bernadetcie. Ostatecznie czytałam Jezioro kilka, jeśli nie kilkanaście razy.

Co Cię intryguje, a co irytuje w literaturze grozy?
Zawsze chętnie sięgam po dobrą literaturę. Grozę cenię chyba przede wszystkim za jej walory rozrywkowe i to jak często podejmuje tematy ważne, nie zmuszając czytelnika do mielenia traktatów filozoficznych. Niestety zbyt dużo pojawia się tytułów, które obliczone są albo wyłącznie na szokowanie, kompletnie nie dbając o formę, albo odwrotnie, udowadniają świetność formy, sprawiając, że na treść zostaje niewiele miejsca.

Książka, do której wracasz: Harry Potter.

Gdyby nie pisanie, to nie byłoby tyle moich zdjęć w internecie 🙂


Carla Mori – absolwentka częstochowskiej Akademii im. Jana Długosza, wielbicielka dobrej lektury i amerykańskiego kina akcji. Miłośniczka Rocky’ego, Harry’ego Pottera i Dextera Morgana. Autorka powieści i opowiadań z gatunku szeroko pojętej grozy. Wrażliwa na piękno w każdej formie, rozważna i romantyczna.

Profil autorki: https://www.facebook.com/carlamori.author

#krótkapiłka: Sylwia Błach

Pierwsza książka, którą samodzielnie przeczytałaś:
Nie pamiętam, prawdopodobnie to był Harry Potter, Szaleństwa panny Ewy, baśnie braci Grimm albo któraś z lektur szkolnych.

Książka, którą oceniłaś po okładce:
Zawsze oceniam książki po okładce, czasem tylko w trakcie lektury zmieniam zdanie.

Co Cię intryguje, a co irytuje w literaturze grozy?
Intryguje mrok ludzkiej psychiki; irytują naiwne zachowania bohaterów w opowieściach mających na celu wyłącznie obrzydzić/wystraszyć, ale rozumiem, że i na nie jest miejsce na rynku.

Książka, do której wracasz:
Nie wracam do książek, jedynie czasem do wierszy Kwiaty zła Baudelaire’a.

Gdyby nie pisanie, to chciałam napisać programowanie, bo to druga rzecz którą kocham, ale uświadomiłam sobie, że nie zaspokaja mojej potrzeby twórczego wyrażenia siebie; może malowanie? To moja świeża zajawka i sprawia mi ogrom przyjemności.


Sylwia Błach – autorka pięciu książek (Strach – zbiór opowiadań, Bo śmierć to dopiero początek, Trzy lata strachu, Wampiry, potwory, upiory i inne nieziemskie stwory, Syndrom Riddocha) i licznych opowiadań publikowanych w czasopismach oraz antologiach (m.in. antologia grozy kobiecej ZABAWKI). Teksty jej autorstwa ukazały się w języku polskim, czeskim i angielskim.
Programistka C#, Unity3D, WordPress i nie tylko, blogerka i influencerka, modelka bodypositive na wózku, autorka programu SCRIPTOPHOBIA poświęconego horrorowi.

Strona autorki: https://sylwiablach.pl/

 

#krótkapiłka: Kaja Herman

Pierwsza książka, którą samodzielnie przeczytałaś:
Hania Humorek.

Książka, którą oceniłaś po okładce:
Większość książek oceniam po okładce, potem mam za swoje.

Co Cię intryguje, a co irytuje w literaturze grozy?
Lubię niedopowiedziane strachy – przemykające gdzieniegdzie duchy, nawoływanie z ciemnego lasu. Nie jestem w stanie czytać książki, której akcja opiera się na gryzieniu, krojeniu czy więzieniu ludzi.

Książka, do której wracasz:
Koralina, od dzieciństwa moja książka numer jeden.

Gdyby nie pisanie, to:
Byłabym pewnie zdrowsza psychicznie i lepiła kolczyki z modeliny.


Kaja Herman – psycholog, weganka, przyszły duch. Zawodowo skupia się na pracy z młodzieżą, a po pracy maluje obrazy, które przerażają jej rodzinę. Od kilku lat prowadzi bloga ‘Malina nie biega‘. Mieszka w Warszawie, ale marzy o przeprowadzce nad morze, żeby móc wyobrażać sobie, że jest syreną. Autorka książki W tym domu straszę (Dragon, 2021).

Profile autorki:
FB: https://www.facebook.com/kayaherrr
IG: https://www.instagram.com/kayaherrr/
Twitter: https://twitter.com/kayaherrr